Powiedzieć, że mieszkańcy Mosznej czują się „rozczarowani”, to jakby nie powiedzieć nic. Nastroje są bardzo różne: od bojowych po całkowite zniechęcenie, że „nic się nie zrobi” i „nic się nie uda”. Mimo to tym, co łączy wszystkich, jest niechęć do wypowiadania się w prasie pod własnym nazwiskiem: „Bo burmistrz nam wtedy wcale na złość tej remizy nigdy nie da wybudować”. I nie tylko remizy w Mosznej. Bo projekt zakładał też salę spotkań.
Wieś – choć będąca wizytówką Opolszczyzny, bo właśnie tu przyjeżdża najwięcej turystów – nie ma ani remizy (jako jedyna w gminie), ani sali spotkań. Ani szkoły, ani przedszkola, placu zabaw, boiska. Choćby altany sołeckiej… Właściwie to oprócz zamku i stadniny jest tu tylko kościół. No i domy oczywiście. O budowie tej inwestycji mówi się od wielu lat, a teraz wyglądało na to, że nic już nie może jej zatrzymać. A jednak stało się inaczej.
Remiza w Mosznej. Żal było nie skorzystać
Starania o remizę i salę dla mieszkańców trwały od dziesięcioleci. Niestety wciąż odpowiedź była jedna: nie ma pieniędzy. Sprawa ruszyła „z kopyta” dopiero w lipcu ub.r.
– 12 lipca, prawie rok temu, złożyliśmy jako zarząd OSP pismo do burmistrza z prośbą, by wystąpił z wnioskiem do Polskiego Ładu o dofinansowanie. Bo jak się dowiedzieliśmy – i tak napisaliśmy – można było otrzymać do 2,5 miliona złotych jako 98 procent wartości inwestycji – opowiada Szymon Kaliciński, strażak i od niedawna radny rady gminy reprezentujący wieś Moszna.
– W związku z tym gmina musiałaby dołożyć tylko 2 procent. Żal było nie skorzystać. I burmistrz nam tę remizę i salę obiecał. Wielokrotnie. To był pierwszy punkt jego programu w ulotkach wyborczych, jakie osobiście rozwoził na rowerze po naszej wsi. A kilka tygodni po wyborach okazuje się, że inwestycja nie leży w interesie publicznym…
W lipcu ub.r. rada przeznaczyła 50 tys. zł na wykonanie dokumentacji projektowej. I ta w bardzo szybkim tempie została zrobiona. We wrześniu gmina otrzymała dofinansowanie z Polskiego Ładu – 1 mln zł, czyli tyle, ile wnioskowała. 7 lutego ukazało się ogłoszenie o zamówieniu publicznym, a 5 marca – informacja z otwarcia ofert.
Pomimo, że kosztorys opiewał na 2,9 mln zł, jeden z oferentów zaproponował 2,6 mln zł, co napawało optymizmem. Tym bardziej że 19 marca (na ostatniej sesji „starej” rady przed wyborami), podjęto decyzję o zaciągnięcia kredytu na zadania inwestycyjne. Bo dofinansowanie było niewystarczające. Mijały jednak tygodnie, a gmina nie podpisywała umowy z wykonawcą.
Światełko w tunelu przez chwilę…
Zwrot nastąpił z początkiem czerwca
Jak można przeczytać w opublikowanym w Biuletynie Informacji Publicznej zawiadomieniu o unieważnieniu zamówienia publicznego, 21 maja wpłynęło pismo od kilkunastu osób sprzeciwiających się budowie budynku w tym miejscu. To lokatorzy bloków, którzy po realizacji inwestycji staliby się jej najbliższymi sąsiadami. Pismo nie zostało opublikowane na BIP. Nie ma też oficjalnej informacji, ile tych podpisów było. Nieoficjalnie mówi się, że 16. Albo że 14. I podobno podpisywały się też po dwie osoby z jednego mieszkania.
Wiadomo jednak na pewno, że do burmistrza wpłynęła też inna petycja – od zwolenników inwestycji, domagających się remizy i sali. Tu wiemy dokładnie, że podpisów było 144 i datowana była na 17 maja – a zatem wcześniej. Ale tej petycji też nie opublikowano na BIP gminy.
– Nie wiemy, czemu tamta petycja kilkunastu osób okazała się ważniejsza od tej naszej. Nie otrzymaliśmy na to odpowiedzi – mówi radny Kaliciński. – Nie dostaliśmy zresztą żadnej odpowiedzi na nasze pismo. Nic. Ani na żadne z pism, jakie wysyłaliśmy wcześniej jako strażacy Jakby tych pism wcale nie było.
„Bo będą wyć syreny”
Nie udało się nam dotrzeć do pisma wspólnoty mieszkaniowej z wetem przeciwko remizie. Jego autorka odmówiła rozmowy z dziennikarzem… Ludzie w Mosznej jednak dobrze wiedzą, jak to z tą petycją było. Kiedy strażacy dowiedzieli się, że cześć osób z bloków jest na „nie” i zbierają podpisy, zaprosili ich na zebranie.
I kobieta, która petycję napisała w obecności wielu osób stwierdziła, że zrobiła to, bo… zadzwonił do niej burmistrz. I powiedział, że jeśli nie chcą remizy, to tak mają zrobić. No więc zrobili. Ale 12 osób z bloków podpisało się na tej drugi petycji: „za” remizą i salą spotkań.
– Ja podpisałem się pod tą nieszczęsną petycją przeciw remizie, ale nie chcę o tym się wypowiadać, wystarczające kwasy już były przez to – mówi anonimowo jeden z mieszkańców bloku. – No, pojawiły się takie głosy, że będzie syrena nas tu budzić w nocy…
Tyle że syreny wcale ma nie być.
– Nie mamy syreny od lat i jej nie potrzebujemy. To przeżytek, dziś system powiadamiania mamy na telefony – tłumaczy radny Kaliciński. – W projekcie ona jest, ale nikt ze strażakami tego nie konsultował. Nawet jak ona by była, to ją możemy wyłączyć.
Teraz strażacy remizy nie mają wcale: wynajmują boks garażowy na auto w stadninie. Tam też nie można hałasować. To auto zresztą również należy do najstarszych w powiecie. Ma około 50 lat!
– Ale jest sprawne. Jeździmy tym wozem, gasimy pożary, jesteśmy potrzebni – dodaje Piotr Żymołka, prezes OSP i radny powiatowy w Krapkowicach. – U nas co tydzień jest wielki festyn, taki, jak Dni Strzeleczek, które są raz w roku, tłumy ludzi, prawdopodobieństwo zdarzeń, gdzie trzeba będzie udzielać pomocy jest dużo większe niż w innych miejscowościach. Wyjazdów mamy też więcej niż w niektórych jednostkach będących w Krajowym Systemie Ratowniczo–Gaśniczym. A jednak to my jesteśmy niedofinansowani i niedocenieni. Ja nie chcę wychodzić na barykadę, nie chcę konfliktów. Ale i remiza, i ta sala dla wioski są bardzo potrzebne. Jak się Moszna ma rozwijać? Bez sali nawet koła gospodyń nie ma jak założyć.
Remiza w Mosznej. Burmistrz: wprowadziliście mnie w błąd
Temat unieważnionego przetargu poruszono na sesji 19 czerwca przez prezesa OSP Piotra Żymołkę. Zapytał o przyczyny takiej decyzji oraz „co dalej?”. Burmistrz Marek Pietruszka stwierdził, że pieniądze z Polskiego Ładu nie przepadną: pójdą na prace drogowe.
Natomiast, remizę można wybudować gdzie indziej. A także że przy wyborze lokalizacji został wprowadzony w błąd. Bo nie wiedział, że budzi ona kontrowersje.
– We wrześniu byłem poinformowany przez pana, że mieszkańcy nie mają nic przeciwko tej lokalizacji. I te osoby też były wprowadzone w błąd, że to burmistrz zadecydował o tej lokalizacji – mówił do Żymołki na sesji Marek Pietruszka.
Piotr Żymołka jednak nie zgadza się z taką argumentacją. Dlatego też od razu na sesji zaprotestował, że nigdy nic takiego nie mówił. Przypomniał też, że to właśnie strażacy wnioskowali o inną lokalizację – za dawnym zajazdem Amazonka.
Dwie wersje zdarzeń
Z dokumentacji wynika, że decyzję o lokalizacji inwestycji podjął Marek Pietruszka (wtedy jeszcze wójt gminy) – w listopadzie ub.r. Teren w sąsiedztwie bloków natomiast gmina zakupiła – pod remizę! – w 2016 roku. Wtedy gminą rządził też Marek Pietruszka. Przez osiem lat nie było sprzeciwów w tej sprawie. Aż do teraz.
– To my przecież wnioskowaliśmy o zmianę tej lokalizacji. Mimo to otrzymaliśmy odpowiedź od pana, że to niemożliwe. Ponieważ działkę przy Amazonce trzeba by odrolnić. A to trwa około roku i jest kosztowne. Tak pan powiedział: że albo będzie remiza tu, albo wcale – mówił na sesji prezes Żymołka.
Jak było, trudno dziś dowieść, bo wersje są dwie. Burmistrz zapewnił jednak, że ma „plan pozyskać środki i zrobić remizę w innym miejscu”. Za Amazonką. Czyli tam, gdzie chcieli strażacy. O ile uda się teren odrolnić. I nie wiadomo, kiedy to nastąpi.
Strażacy nie spoczęli w staraniach: napisali więc nową petycję i rozpoczęli zbiórkę podpisów. Mają nadzieję, że tym razem pismo zostanie wzięte pod uwagę. I wszyscy będą już „za”.
– Ta sprawa z dwoma petycjami nie skłóciła wioski. Choć tak mogło się stać. Ale u nas wszyscy chcą tej inwestycji – przekonuje prezes Żymołka. – No, na początku to faktycznie niektórzy ludzie reagowali emocjonalnie, ale musimy wszyscy współpracować dla rozwoju naszej miejscowości, szukać nowego rozwiązania. Żeby tylko udało się znów pozyskać jakieś pieniądze. Już szukamy nowych źródeł. Ja prezesem jestem dopiero od kwietnia, nie mogę się wypowiadać wstecz za poprzedników, kto co mówił. Musimy patrzeć do przodu.
Może to tylko przypadek
Radnemu Kalicińskiemu jedno jednak nie daje spokoju: z tego, co mówiła autorka petycji na „nie”, wynika, iż burmistrz zadzwonił do niej w tej sprawie w tym samym dniu (8 maja) , gdy strażacy byli u niego na rozmowie.
– Pytaliśmy wtedy, kiedy podpisze umowę z wykonawcą – mówi Kaliciński. – I zapewnił nas, że wszystko jest na dobrej drodze. Wyszliśmy zadowoleni. Nie wiem, z kim rozmawiał najpierw: z nią, czy z nami? Czemu tak zrobił?
Niektórzy mieszkańcy Mosznej na ten temat mają swoje teorie. Ale są to teorie, których nikt pod imieniem i nazwiskiem nie wypowie.
– Pomiędzy otwarciem ofert, a unieważnieniem przetargu odbyły się wybory. To nie jest insynuacja. To fakt widoczny w kalendarzu. Choć może to tylko zbieg okoliczności – mówi jeden z naszych rozmówców.
– W Mosznej pan Pietruszka przegrał wybory z kretesem. Może to też zbieg okoliczności. A może nie czuje się zobowiązany, by spełniać obietnice wyborcze? Ale w tej transzy z Polskiego Ładu we wrześniu były dwie dotacje: dla Racławiczek i dla nas. A w Racławiczkach na początku czerwca gmina podpisała umowę z wykonawcą, zadanie dotyczy modernizacji boiska. W Racławiczkach Marek Pietruszka uzyskał bardzo dobry wynik wyborczy. Ale to może też przypadek. Następne wybory za pięć lat. Może wtedy doczekamy tej inwestycji.
Czytaj też: Naukowcy odpowiadają na atak rektora Politechniki Opolskiej
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.