– W naszym województwie jest 296 praktykujących pediatrów, z czego 152 to osoby w wieku emerytalnym – przyznaje dr n. med. Danuta Gmyrek, ordynator oddziału pediatrii szpitala w Kędzierzynie-Koźlu oraz konsultant wojewódzki z zakresu pediatrii.
– Na Opolszczyźnie potrzebujemy drugie tyle pediatrów, żeby każdą jednostkę pediatryczną obsadzić lekarzami.
Tylko ile ci emeryci będą w stanie jeszcze pracować? Najgorzej jest w małych miejscowościach, odległych od miast.
– Ludzie w miastach nie wiedzą, jaki to problem, by z dzieckiem dostać się do lekarza na NFZ – mówi mieszkanka jednej z wsi w gminie Radłów. – Jak dzieje się coś poważniejszego, jedziemy do USK w Opolu. To nienormalne. Bo chyba najpierw chore dziecko powinien zobaczyć pediatra w powiecie.
Brakuje pediatrów na Opolszczyźnie. Lekarze biegają między piętrami
Najbliżej Radłowa jest szpital powiatowy w Oleśnie. Tam na oddziale noworodków i dziecięcym dyżur pełni jeden lekarz. Oddziałem od 26 lat kieruje pediatra-pulmunolog Wojciech Gołda.
– Niedługo na tym stanowisku zastąpi mnie lekarz z Wielunia – mówi dr Gołda, pediatra z 43-letnim doświadczeniem w zawodzie. – Na oddziale powinno być non stop czterech lekarzy pediatrów plus dwóch lekarzy dyżurujących.
Bo w Oleśnie na lekarzu dyżurującym spoczywa obsługa oddziałów noworodkowego i dziecięcego. A są one usytuowane na różnych piętrach – jeden na pierwszym, a drugi na… czwartym.
– Lekarz dyżurujący oprócz dzieci na oddziałach musi się też zajmować przypadkami z SOR oraz opieki popołudniowo-nocnej – dodaje dr Gołda.
A teraz na wszystkich dziecięcych oddziałach – jak mówią sami lekarze – panuje obłęd, ze względu na falę sezonowych infekcyjnych zachorowań, który obnaża kompletny niedowład systemu w naszym województwie.
– U nas brakuje lekarzy, nie brakuje pielęgniarek – zaznacza dr Wojciech Gołda.
Odwrotnie, niż w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu, gdzie z powodu braku pielęgniarek zlikwidowano dziesięć łóżek dla małych pacjentów. Za to w USK są rezydenci, którzy specjalizują się w pediatrii.
Jednoosobowy oddział
Sztandarowym przykładem kryzysu stał się zamknięty rok temu oddział pediatrii szpitala w Ozimku. Tam długo jeden lekarz pediatra dzielnie organizował cały oddział.
– Codziennie na oddziale byłem od rana do 17.00, potem jeszcze przychodziłem na wieczorną wizytę – przyznaje dr Adam Strzelec, lekarz z prawie 40-letnim stażem. A co z dyżurami nocnymi?
– Pełnili je lekarze innych specjalności, interniści, chirurdzy – wyjaśnia dr Strzelec. – Na pediatrii dyżurowali od dawna, więc zdobyli tutaj doświadczenie…
W najlepszym okresie nieistniejącej już pediatrii w Ozimku było pięciu lekarzy pediatrów, więc zawsze przynajmniej jeden mógł być na dyżurze. Ale to przeszłość, bo ci lekarze pracę w szpitalu zamienili na pracę w Podstawowej Opiece Zdrowotnej.
– Przeszli do przychodni, bo to nieporównywalna praca, bez dyżurów, ale za to z wyższym wynagrodzeniem niż w szpitalach – nie ukrywa dr Strzelec.
Dlaczego absolwenci uczelni medycznych tak rzadko wybierają specjalizację pediatryczną?
– Pediatra towarzyszy dziecku od pierwszych dni jego życia, potem w okresie przedszkola, szkoły i leczy także dzieci starsze, więc to są cztery rozdziały medycyny – wyjaśnia dr Strzelec.
– W latach 70. ubiegłego wieku, kiedy przyszedłem do pracy w nieistniejącym już opolskim szpitalu dziecięcym przy placu Czerwonej Armii (obecnie pl. Kopernika – przyp. red.), tam były cztery oddziały pediatryczne z czterema ordynatorami, z inną specyfiką pracy na każdym oddziale. Były niemowlęta, dzieci szkolne i oddział w Tułowicach, dla dzieci przewlekle chorych.
Brakuje pediatrów na Opolszczyźnie. A może mieszkanie dla doktora?
Mirosław Wieszołek, burmistrz Ozimka mówi, że brak pediatrów daje się we znaki mieszkańcom gminy od kilku już lat.
– Starsi odchodzą na emerytury, a młodzi tutaj nie przychodzą – mówi burmistrz Ozimka. – Jako samorząd możemy jedynie zwracać uwagę, że Ozimek to dobre miejsce do zamieszkania. W latach, kiedy lekarz dostawał na przykład od władz lokalnych dom, inaczej była ułożona struktura władzy. Obecność dużego, uspołecznionego zakładu pracy, jakim np. była u nas huta, też przyciągała lekarzy różnych specjalności.
Burmistrz zapewnia jednak, że choć nie ma takich możliwości jak jego poprzednicy w czasach PRL, to wraz z powiatem mogliby zadbać o mieszkanie dla lekarza.
Tak w przeszłości do Ozimka trafił z żoną dr Strzelec.
– Dostaliśmy w Ozimku mieszkanie – potwierdza dr Strzelec. – Tak do Ozimka trafili nie tylko lekarze, ale też inna kadra medyczna.
Niemowlakiem zajmie się chirurg
Oczywiście, problem jest bardziej złożony, bo oddziały pediatryczne pękają w szwach jesienią i zimą, kiedy szaleje grypa, czy wirus RSV, a latem małych pacjentów jest stosunkowo niewielu. Ponadto dzieci jest coraz mniej, co nie zmienia faktu, że pediatria jest rzadko wybierana przez młodych lekarzy.
Nie pomaga też, że specjalizację pediatrii najczęściej robią kobiety, a potem często bywa, że zakładając rodzinę nie chcą już pracować w szpitalu.
– Niebawem będzie tak, że najmłodszymi dziećmi, także tymi w okresie niemowlęcym, będą zajmować się lekarze innych specjalności, także chirurdzy – ostrzegają pediatrzy. – Sytuacja od dawna była zła, ale rząd PiS jeszcze ją pogłębił, udając, że problemu nie ma. Ciekawe, co zrobi ten rząd…
Brakuje pediatrów na Opolszczyźnie. Bez państwa ani rusz
– Trzeba wypracować system zachęt, żeby młodzi ludzie chcieli pójść do pracy w szpitalach powiatowych, bo tam są największe braki kadrowe, a w szpitalu powiatowym spotykamy się z medycyną w pigułce – twierdzi dr Danuta Gmyrek, konsultant wojewódzki z zakresu pediatrii.
– Pozytywne jest to, że w naszym województwie kształci się 50 rezydentów. W opolskim USK, szpitalu wiodącym, jest 20 miejsc rezydenckich, a pozostałych 30 rozłożonych jest na powiatowe szpitale.
Wojewódzka konsultant ds. pediatrii przyznaje, że praca w przychodniach POZ jest wyżej wyceniana.
– Na dodatek ci lekarze nie są obciążeni pracą dyżurową. Mają wolne weekendy i święta – wylicza. – Widzimy tutaj nieproporcjonalny rozdział obowiązków. Oczywiście, praca w przychodni jest bardzo potrzebna. Pracujący lekarze pierwszego kontaktu zajmują się profilaktyką i leczeniem dzieci, decydują o leczeniu szpitalnym. Kilka czynników wpływa na obłożenie oddziałów szpitalnych, do nich między innymi można zaliczyć dostępność do pediatry w POZ.
Wszystko jednak tak naprawdę sprowadza się do jednego – pediatrów musi być więcej. Ten problem systemowo może rozwiązać tylko państwo.
– Ale u nas dziećmi się nikt nie przejmuje – żali się opolski pediatra. – Gdyby w jakimś szpitalu zlikwidowano dziesięć łóżek onkologicznych, byłby szum na cały kraj. Przyjechałaby telewizja, posłowie pisaliby interpelacje, wojewoda zrobił kontrolę w szpitalu, a marszałek apelowałby o interwencję ministra zdrowiu. W opolskim USK zlikwidowano dziesięć łóżek pediatrycznych i cisza. Nikogo to nie rusza.
Czytaj też: Pediatria niedomaga. A dzieci coraz bardziej chorują
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.