Ireneusz Jaki mógł wrócić do pracy w WiK Opole po tym, jak opolski sąd częściowo zabezpieczył dwie uchwały rady nadzorczej z dnia 7 listopada. Jedna dotyczyła odwołania Ireneusza Jakiego z funkcji prezesa, a Agnieszki Maślak i Sebastiana Paronia z funkcji wiceprezesów. Druga powoływała Pawła Kaweckiego na funkcję prezesa WiK Opole.
Wnioski o zabezpieczenie uchwał złożył Polski Fundusz Rozwoju – jako wspólnik w spółce – a także przedstawiciel funduszu w radzie nadzorczej spółki. Powodem było to, że rada pozbawiła Ireneusza Jakiego funkcji pomimo tego, że reprezentant PRF wyraził sprzeciw. To zaś istotne o tyle, że w radzie ma on „złoty głos” i bez jego zgody nie można dokonywać zmian w zarządzie.
Anna Habzda, przewodnicząca rady nadzorczej opolskich wodociągów, w oświadczeniu zaznaczyła, że zabezpieczenie nie jest jednoznaczne z unieważnieniem uchwał przez sąd. Wskazała, że ich skuteczność – tak jak miało to w przypadku zabezpieczeń uchwał o zawieszeniu Ireneusza Jakiego – jest wstrzymana.
„Dopiero w postępowaniu przed sądem może zapaść orzeczenie o ich uchyleniu bądź nie. Owszem, prezes może wrócić do spółki, bacznie jednak będziemy przyglądać się działaniom przez niego podejmowanym, tak aby bronić pracowników przed mobbingiem” – podkreśliła.
W wywiadzie na antenie Radia Opole Ireneusz Jaki wskazał, że to on czuje się nękany przez radę nadzorczą. Przemawiać mają za tym trzy zawieszenia oraz odwołanie z 7 listopada.
Afera w WiK Opole. Ireneusz Jaki wrócił – co się zmieniło?
Ireneusz Jaki w spółce pojawił się we wtorek 6 grudnia w godzinach popołudniowych. Był też w środę od rana. Paweł Kawecki i Stanisław Janik na konferencji prasowej wskazali, że wcześniej atmosfera w spółce była niezła. – Teraz zapanowała cisza na korytarzach – mówili.
Paweł Kawecki przyznał, że część pracowników udała się na zwolnienia chorobowe, a części umożliwiono pracę zdalną. – To nie jest grypa, tylko zaburzenia psychosomatyczne związane z powrotem pana Ireneusza Jakiego – stwierdził.
Odnosząc się do konfliktu w spółce wskazał, że w WiK Opole działają trzy związki zawodowe. – Dwa z nich – pracowników WiK oraz NSZZ „Solidarność” – zrzeszają łącznie już około 170 osób, co stanowi 60 procent załogi. One od dłuższego czasu sygnalizują różne problemy w relacjach z panem prezesem. Z drugiej strony jest trzeci związek [Solidarność 80 – dop. red.], który zrzesza około 20 osób i jest na granicy reprezentatywności. Ten związek twierdzi, że problemów w relacjach z Ireneuszem Jakim nie było, w przeciwieństwie do dwójki były wiceprezesów – mówił.
– Należy sobie zadać pytanie, czy coś jest na rzeczy w sytuacji, gdy tak liczna grupa sygnalizuje problem. Nie należy przy tym deprecjonować argumentów najmniej licznego związku trzeciego. Mobbing jest złem i należy go eliminować. Wiem coś o tym, bo mam w rodzinie osobę, która była ciężko mobbingowana – stwierdził Paweł Kawecki.
Członkowie zarządu i Ireneusz Jaki. „Szorstka przyjaźń”
Pytany o relacje jego i Staniwsława Janika z Ireneuszem Jakim stwierdził, że jest to „szorstka przyjaźń”. Zasugerował, że prezes traktuje członków zarządu jak podwładnych. – Wszyscy członkowie zarządu są równi. Prezes ma tylko dodatkowe uprawnienia w kwestiach organizacyjnych – wskazał.
– Przypomnieliśmy przy tym pracownikom, że umowa spółki stanowi wyraźnie, iż zatrudnianie, zwalnianie czy też zmiany w zakresach obowiązków i stanowisk nie mogą być podejmowane jednoosobowo i wymagają zatwierdzenia przez co najmniej dwóch członków zarządu – dodał Paweł Kawecki.
Odniósł się w ten sposób do sytuacji z połowy października, kiedy Ireneusz Jaki po raz pierwszy wrócił do spółki po kilkumiesięcznej przerwie. Związkowcy alarmowali wtedy, że prezes jednoosobowo dokonuje zmian kadrowych.
– Te zmiany zostały już wycofane i uporządkowane. Pracownicy zatrudnieni wtedy przez pana Ireneusza Jakiego nie zostali dopuszczeni do pracy w spółce – wskazał Stanisław Janik.
Nie ma zagrożenia dla spółki i dostaw wody
Członkowie zarządu WiK Opole zaznaczyli na konferencji, że twierdzenia Ireneusza Jakiego na temat złego stanu finansowego spółki nie są prawdziwe.
– W październiku spłaciliśmy kolejną część zobowiązań wobec Polskiego Funduszu Rozwoju. Mowa o kwocie ponad 5 mln zł. Na koniec października spółka notowała kilkumilionowy zysk. Na jej koncie jest jeszcze kilkanaście milionów złotych. Nie ma też żadnego zagrożenia dla ciągłości dostaw wody i odbioru ścieków. Mając to wszystko na uwadze twierdzenia o złej sytuacji WiK Opole są zwyczajnie nieprawdziwe – wyliczał Paweł Kawecki.
– Termin realizacji modernizacji oczyszczalni ścieków został przesunięty za zgodą Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ale prace przebiegają zgodnie z obecnym harmonogramem. Rozliczenie ma nastąpić we wrześniu 2023 roku, ale prace budowlane powinny zakończyć się w lipcu przyszłego roku – wskazał.
Związkowcy mają kolejne pytania do PFR
Poproszeni o ocenę relacji spółki z Polskim Funduszem Rozwoju, członkowie zarządu WiK Opole wskazali, że te są „trudne”.
– Widoczne jest to m.in. w przypadku prowadzenia korespondencji. Gdy zaznaczamy, że potrzebujemy odpowiedzi w określonym terminie ta nadchodzi po nim. Zwracaliśmy się też do funduszu o obniżenie pewnego wskaźnika, który umożliwiłby nam wprowadzenie pewnych oszczędności. To pozostało bez odpowiedzi – opisuje Paweł Kawecki.
Dodajmy, że krytyczne wobec poczynań PFR są też dwa związki zawodowe – pracowników WiK oraz komisja zakładowa NSZZ „Solidarność”. W ostatnim piśmie wskazują, że reprezentant funduszu nie miał czasu na zapoznanie się z dokumentami wskazującymi, że Ireneusz Jaki mógł dopuszczać się złego traktowania pracowników (mowa m.in. o protokole po kontroli Państwowej Inspekcji Pracy), a jednocześnie bronił jego miejsca w zarządzie w roli prezesa. Pytają, kto jest dla PFR gwarantem spłaty zobowiązań, jakie WiK Opole ma wobec funduszu: prezes, czy spółka.
„Obecne zamieszanie i brak stabilizacji z całą pewnością nie leży w niczyim interesie, a na pewno nie w interesie pracowników, jak i PFR, który zamiast podsycać ogień powinien go ugasić, a przynajmniej w tym pomóc” – czytamy w dokumencie.