Opolska PIP badanie sytuacji w WiK zakończyła we wrześniu minionego roku. Wystąpienie pokontrolne powstało w lutym. Zawiera szereg zaleceń związanych ze stwierdzonymi przez inspektorów nieprawidłowościami.
Kontrolerzy stwierdzili m.in., że w WiK dochodziło do nierównego traktowania kobiet korzystających z uprawnień macierzyńskich. PIP zauważa, że spośród 19 kobiet, które w okresie od 2015 roku do kwietnia 2022 roku skorzystały z takich uprawnień, 11 miało zmieniane stanowiska. Podkreśla, że choć formalnie odbywało się to za porozumieniem stron, to – jak wynika z zeznań świadków – w praktyce miało wiązać się z presją ze strony pracodawcy. Wskazali, że część pań wracając do pracy po urlopie rodzicielskim nie miała zapewnionego miejsca pracy na dotychczasowym stanowisku lub innym, odpowiadającym ich kwalifikacjom.
Ireneusz Jaki: Nie było dyskryminacji
Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola, wystąpienie pokontrolne PIP upublicznił w poniedziałek 27 lutego. Ireneusz Jaki, prezes WiK, odniósł się do sytuacji na konferencji zwołanej dzień później. Towarzyszył mu Mateusz Filipowski, były wiceprezes spółki, który nie pracuje w niej od połowy 2021 roku.
Obaj zaznaczali, że zmiany stanowisk 11 kobiet wskazanych w wystąpieniu PIP, były inicjatywą kierowników działów. Opisali, że potem te wnioski wędrowały do dyrektorów, a potem były tylko zatwierdzane przez zarząd.
Zapewniali, że wskutek tych zmian kobiety nie miały obniżonego wynagrodzenia. Argumentowali, że w przypadku części kobiet nie sposób było ich przywrócić na dotychczasowe stanowiska. Powód? Reorganizacja struktury spółki pod ich nieobecność.
– Nie było żadnych zażaleń na te zmiany – zapewniał były wiceprezes WiK.
Ireneusz Jaki i Mateusz Filipowski mówili też, że mają dokumenty potwierdzające, iż o zmiany stanowisk wnioskowali kierownicy. To samo tyczyło się kwestii dysproporcji w wynagrodzeniach wskazanych przez PIP.
Przypomnijmy, że jakiś czas temu doszło do wycieku danych pracowników WiK Opole. Zapytaliśmy, czy dopuszczalne jest, aby takie dokumenty były poza spółką.
– Jako prezes spółki jestem ich dysponentem. Oprócz tego one są zanonimizowane – powiedział Ireneusz Jaki.
Mateusz Filipowski przekonywał natomiast, że zna ich treść, ponieważ je podpisywał. Pamięć imponująca o tyle, że w spółce nie pracuje od ponad 1,5 roku.
– Kobiety wracające do pracy niejednokrotnie miały lepsze warunki płacowe, niż wcześniej – mówił Ireneusz Jaki. – Sugestie pana prezydenta, jakoby w spółce dochodziło do dyskryminacji młodych matek są bezpodstawne. Pan Arkadiusz Wiśniewski ma chyba jakąś fobię na moim punkcie. I nie zamierzam pozostawić tych słów bez reakcji – zapowiada.
Zarząd WiK: Prezes kwestionuje ustalenia PIP
Do konferencji Ireneusza Jakiego i Mateusza Filipowskiego odnieśli się dwaj członkowie zarządu WiK – Paweł Kawecki i Stanisław Janik. Przypomnieli, że to Ireneusz Jaki zaprosił kontrolerów do spółki. On sam przyznawał to zresztą na konferencji.
Członkowie zarządu WiK wskazali, że PIP miała nieograniczony dostęp do dokumentów spółki, a także do jej pracowników. Zaznaczają, że na tej podstawie „Inspekcja stwierdziła, że dyskryminowano młode matki, stosowano nierówne zasady wynagradzania (…)”. Argumentują, że teraz Ireneusz Jaki kwestionuje ustalenia PIP.
– Zauważmy, że oświadczenia pracowników obciążające prezesa były składane pod groźbą odpowiedzialności karnej. Trudno sądzić, że dziesiątki pracowników spółki, mając świadomość konsekwencji, składałoby fałszywe zeznania – zauważają.
– Trzeba dodać, że w wystąpieniu pokontrolnym pojawiły się tylko nazwiska prezesa Ireneusza Jakiego i byłego wiceprezesa Mateusza Filipowskiego jako osób, które miały łamać przepisy prawa pracy o równym traktowaniu. W wystąpieniu nie ma też mowy o jakiejkolwiek winie kierowników, do czego dziś próbowali przekonywać panowie Jaki i Filipowski – argumentują członkowie zarządu WiK.
Odnosząc się do kwestii prezentowanych dokumentów, Paweł Kawecki i Stanisław Janik zauważają, że „trudno uwierzyć w to, że kontrolerzy z PIP przez wiele miesięcy nie mieli do nich wglądu”.
– Dlatego rodzi się pytanie, komu powinno się ufać w tym przypadku? Prezesowi, który jest sędzią w swojej sprawie, czy niezależnemu od kogokolwiek organowi jakim jest Państwowa Inspekcja Pracy? – pytają.
Paweł Kawecki i Stanisław Janik wskazują, że jako zarząd firmy są zobowiązani do wykonania zaleceń PIP potwierdzających naruszenie przepisów kodeksu pracy.
– Nie wiem jak prezes Ireneusz Jaki chce wykonać te zalecenia. Ale mam nadzieję, że już przygotowuje odpowiedź do Państwowej Inspekcji Pracy jak ma zamiar to zrobić. W przeciwnym razie grozi mu kilkudziesięciotysięczny mandat – mówi Paweł Kawecki.
W środę 1 marca spotka się rada nadzorcza WiK Opole. Treść wystąpienia pokontrolnego PIP ma być jednym z jego wątków.