Adam Malcher został w Opolu pożegnany podobnie jak swego czasu Mateusz Janowski. Z pełnymi honorami. Łącznie z powieszeniem koszulki pod dachem Stegu Arena i zastrzeżeniem numeru 16 w którym grał. Tuż przed tym w swoim ostatnim meczu zszedł z boiska właśnie w 16. minucie i utworzono dla niego specjalny szpaler, a „piątki” zbili z nim także rywale, gracze jednej z najlepszych ekip na świecie Industrii Kielce.
„Taki człowiek to skarb”
– Dla każdego sportowca, który kończy karierę w swoim klubie, takie wyróżnienie to coś niesamowitego. Już ten baner za bramką to była świetna rzecz, a teraz ta koszulka, która będzie tu wisieć na każdym meczu. Nie powiem: były emocje, wzruszenie, jakby nie było trochę tego grania za mną jest – przyznawał sam zainteresowany.
Adam Malcher dodawał, że do końca starałem się skupić na swoich obowiązkach czyli na meczu, żeby jeszcze ten ostatni raz pokazać się z jak najlepszej strony.
– Dopiero jak wybrzmiał ostatni gwizdek to dotarło do mnie, że już więcej nie będzie. Aczkolwiek jak jest po wszystkim, to przyjmuje to już z coraz większym uśmiechem. Tym bardziej, że przede mną kolejny etap życia. Pozostaje cały czas przy klubie i zmieniam bluzę bramkarską na koszulkę trenera – powiedział.
Szybko wyjaśniło się bowiem, że stanie się nie tylko członkiem sztabie trenerskiego pierwszego zespołu, ale w akademii Gwardii. Oczywiście będzie zajmował się bramkarzami.
– Ma już w tym bardzo duże doświadczenie. Widać choćby jak Kuba Ałaj [drugi golkiper zespołu – przyp. red.] mu zaufał i się go słucha. To, że gra tak dobry sezon, to też zasługa Adama. Zresztą już z nim konsultowaliśmy treningi bramkarskie – mówi Bartosz Jurecki, były już trener z Gwardii i kolega Adama Malchera z reprezentacji za czasów gdy ta była trzecia na świecie AD 2009.
– Adam Malcher zna tych chłopaków lepiej niż my. Będzie się też zajmował młodymi chłopakami, którzy chcą być jak Yogi. I bardzo dobrze, bo takiej osoby nie wolno wypuszczać. Taki człowiek to skarb. Szacunek dla niego za to jaką jest osobą. Zawsze można przyjść do niego i porozmawiać. I już się cieszę na przyszłość, że będzie z nami współpracował – nie krył.
– To była przyjemność grać z nim razem. Przeciwko już gorzej, bo zdarzyło się nam mierzyć w klubach i wiem jak ciężko było mu rzucić bramkę – wspominał.
Adam Malcher nie bał się piłki
Adam Malcher podstaw tego sportu uczył się w Szkole Podstawowej nr 3 w Opolu. Na początku grał jednak w polu, ale jako, że „nie bał się piłki” to szybko przekwalifikował się na bramkarza.
– Żartuje się, że bramkarze w piłce ręcznej nie są do końca normalni, ale to jest przełamywanie bariery strachu. Każdy na tej pozycji musi się z tym zmierzyć. Z czasem jednak to staje się czymś zwyczajnym. Wchodzi w nawyk i zaczyna się wariacka przygoda. Nie myśli się o tym, że coś może się wydarzyć – zauważał po latach.

Szybko utwierdził się w przekonaniu, że był to dobry wybór gdy trafił pod skrzydła Roberta Wasilewskiego, również kapitalnego fachowca. Rozwijał się prawidłowo i szybko stało się jasne, że daleko zajdzie. Co ciekawe jednak w seniorskiej Gwardii „za młodu” się nie nagrał. Jako zawodnik Olimpu Grodków, w którym grał na wypożyczeniu, wpadł w oko skautom Zagłębia Lubin i przeniósł się tam wkrótce po osiągnięciu pełnoletniości.
W barwach tamtejszego klubu grał przez osiem lat i zdobył każdy medal mistrzostw Polski (złoto w 2007, srebro 2008 i brąz 2006). W wieku 27 lat wrócił jednak do rodzinnego miasta i klubu i został w nim do dziś, to w dużej mierze jego zasługa, że opolanie w 2019 roku stanęli na trzecim stopniu podium. Jakby nie było w latach 2017-2019 wybierano go najlepszym bramkarzem rozgrywek, a w 2018 najlepszym zawodnikiem całej ligi. Niemniej z sukcesów klubów najwyżej ceni brąz z Gwardią.
Brąz lepszy od złota
– To smakował jak złoto w Lubinie, a może i nawet lepiej, bo zdobyłem go dla swojego miasta i klubu. Tym bardziej, że był zaskoczeniem dla wielu. Także i w sporej części dla nas. Drużyna cały czas robiła progres po powrocie do Superligi i zajmowała coraz lepsze miejsca. I przyszedł ten świetny sezon – wspominał w rozmowie z „O!Polską”.
Ówcześni podopieczni Rafała Kuptela grali wówczas naprawdę dobrze. Udowodnili to szczególnie w play off, gdy dwa razy ograli Azoty Puławy i raz nawet Vive Kielce, co było wtedy ogromnym wydarzeniem wszak przerwali ponad trzyletnią serię tej ekipy bez porażki w kraju, która dała 103 takowe mecze. To wszystko pokazało, że ten medal nie był przypadkiem.
Adam Malcher w Gwardii przeżył też i bardzo trudny czasu. Wszak w pierwszym sezonie po powrocie do Opola, zarówno jego jak i zespołu, nasz team spadł z elity. Po latach golkiper nie krył, że poczuł się, jakby dostał obuchem. Postanowił jednak zostać, żeby pomóc w powrocie na najwyższy szczebel. Tym bardziej, że wizja działaczy była obiecująca, a ruchy kadrowe tylko to potwierdzały. I rzeczywiście opolanie pokazali wówczas moc. Wygrali przecież wszystkie mecze i wrócili w cuglach na swoje miejsce! Tym ówczesnym pozostaniem w Opolu „Yogi” również zaczął budować obraz legendy klubu.
– Można powiedzieć, że odkąd znowu jestem w Gwardii, to przeżyłem z nią już prawie wszystko. Od bolesnego spadku, po wygranie zaplecza elity, walkę o medale ligi i grę w europejskich pucharach w tym wyeliminowanie takiej ekipy jak Benfica Lizbona. To na pewno też umacnia zawodnika w klubie. Człowiek staje się odporniejszy, na to co się wokół dzieje – zauważał Malcher po latach.
Trzeci na świecie
Tym bardziej może się czuć spełniony jako sportowiec, że w CV nie brakuje mu także wielkiego sukcesu z orłem na piersi. Biało-czerwoni z nim w składzie wywalczyli bowiem brązowy medal mundialu 2009. Co ciekawe sam wspomina, że początkowo w ogóle nie mógł uwierzyć, że dostał powołanie na ten turniej. Bo przecież kadra była naszpikowana fachowcami nie lada. Niemniej dobrymi występami w Zagłębiu Lubin na to zapracował. I choć w Chorwacji pełnił rolę zmiennika samego Sławomira Szmala, to wystąpił we wszystkich meczach i na podium mógł wchodzić z pełną mocą.
– Ta impreza była niesamowitym przeżyciem. Mogłem z bliska przekonać się, jak wygląda piłka ręczna na najwyższym poziomie. Każdemu zawodnikowi życzę takiego medalu. Zresztą, każdy kto zaczyna przygodę ze szczypiorniakiem, ze sportem, powinien mieć w głowie myśl, że trenuje głównie po to, żeby być coraz lepszym, żeby grać w coraz lepszych klubach i godnie reprezentować swój kraj – opowiadał.

Po tym turnieju jednak nieco wypadł z kręgu zainteresowań kadry. Później do niej wrócił, był nawet jej kapitanem, ale do takiego wyniku jak trzecie miejsce na świecie, drużyna z nim w składzie już się nie zbliżyła. Trzeba jednak przyznać, że w naszym kraju zawsze było mnóstwo świetnych bramkarzy.
Niepodważalnym numerem jeden był wówczas wspomniany Szmal, a o wyjazdy na różne turnieje rywalizowali tacy fachowcy jak Marcin Wichary, Adam Weiner czy Piotr Wyszomirski. Gdy z kolei wrócił na mundial 2017, to był to czas przebudowy reprezentacji. Drużyna nie grała źle, ale trafiła do niesamowicie trudnej grupy (wyszli z niej dwa późniejsi finaliści) i nie znalazła się w fazie głównej, ale zdobył tzw. Puchar Prezydenta i zajęła 17 miejsce.
Adam Malcher Opola nie zostawił
Co ważne w tym czasie wielu fachowców uważało, że mógłby i powinien grać w klubach jak nie z europejskiego, to przynajmniej z polskiego topu. I że Gwardii jednak mimo wszystko „marnuje” swój potencjał. Były wszak plotki łączące go Vive Kielce czy zespołami z Bundesligi, ale opolskim działaczom zawsze jakoś udało się go przekonać do pozostania.
– Skusili mnie wtedy wizją rozwoju klubu. Przecież w tamtym czasie drużyna należała do polskiej czołówki, graliśmy w europejskich pucharach. No i szkoda mi było zostawić to, co we wcześniejszych latach zbudowaliśmy. Potem były jakieś tam przemyślenia, żeby może na zakończenie kariery spróbować czegoś innego, ale po rozmowach z paroma osobami utwierdziłem się w przekonaniu, że chciałbym jednak zostać. Uznałem, iż nie ma sensu wyjeżdżać na siłę. Opole to moje miasto, w Gwardii zostawiłem dużo serca i chciałbym tutaj zakończyć karierę – jak powiedział, tak zrobił, a pewnie jeszcze napiszę do tego kolejny rozdział.
Czytaj także: Marcin Kochanek, sędzia piłkarski: Im mniej o nas mówią, tym lepiej
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania