W spotkanie lepiej weszli miejscowi, którzy prowadzeni w ofensywie do boju przez Mateusza Lindę i Janusza Górskiego szybko odskoczyli na 10:5. Później już nieco zwolnili, ale i tak trzymali „rękę na pulsie” (14:10). Na finiszu jednak jeszcze bardziej przyspieszyli i ostatecznie triumfowali przewagą siedmiu piłek.
Po zmianie stron dalej stroną przeważającą byli podopieczni Mariusza Łysiaka. Taka sytuacja jednak nie trwała wiecznie. W pewnym momencie rywale doszli ich na jedno „oczko” (13:12). Na to zareagował trener kluczborczan. Wezwał ich na rozmowę, co poskutkowało. Prowadzony przez niego team znowu zbudował sobie niezły dystans (19:15). Następnie kontrolował już wydarzenia na parkiecie, zwyciężając pewnie do 19.
Mickiewicz wytrzymał napór Gwardii
To w końcu podziałało na wrocławian, którzy świetnie rozpoczęli partię numer. W ich szeregach szczególnie wykazywał się Jan Fornal i tablica wyników pokazywała 7:3 dla Gwardii. Z biegiem czasu jednak miejscowi niwelowali dystans, a gdy na zagrywce pokazał się Jan Siemiątkowski to wyszli nawet na prowadzenie 15:14. Na tym nie poprzestawali i niebawem mieli trzy punkty więcej. I wtedy niespodziewanie zupełnie się zatrzymali. Z kolejnych 11 akcji wygrali tylko dwie i tym samym przyjezdni przechylili tego seta na swoją korzyść (25:21).
Taki „zimy prysznic” w kontekście naszych siatkarzy poskutkował. Czwartego seta „rozpoczęli” od stanu 8:3, a potem już umiejętnie zachowywali odpowiedni dystans (13:8 i 19:14) w czym mocno pomagały udane akcje Lindy, późniejszego MVP. Na finiszu gospodarze powiększyli przewagę i wygrali do 19.
Tym samym kluczborczanie potwierdzili dobrą dyspozycję z pierwszej rundy.
Mickiewicz Kluczbork – Gwardia Wrocław 3:1(25:18, 25:19, 21:25, 25:19)
Mickiewicz: Bereza (4), Górski (14), Mucha (8), Linda (21), Pasiński (8), Olczyk (8), Jaskuła (libero) oraz Łysiak (libero) Makowski, Siemiątkowski (3), Mendel i Kosian