Cztery na cztery Zaksy w Kędzierzynie-Koźlu
Gdy w inauguracyjnym secie, po ataku późniejszego MVP Wojciecha Żalińskiego, miejscowi wyszli na prowadzenie 4:1 wydawało się, że od razu złapali odpowiedni rytm. Niestety, rywale niebawem wygrali cztery akcję z rzędu i było już 7:6 dla nich. I wtedy dopiero zaczęła się dość wyrównana walka. Na tyle, że żadna z ekip nie potrafiła zbudować przewagi większej niż dwa „oczka”, a najczęściej wynik oscylował wokół remisu. Dopiero w końcówce, po kontrze Aleksandra Śliwki, było 24:21 dla Zaksy, której przedstawiciele wytrzymali ciśnienie i triumfowali do 22.
Druga partia zaczęła się dość podobnie. Znowu było 6:3 dla gospodarzy i choć tym razem warszawianie radykalnie nie zaatakowali, to wkrótce znowu gra była „na styku” (8:7). Niemniej dało się odczuć, iż tym razem podopieczni Tuomasa Sammelvuo bardziej kontrolują wydarzenia na parkiecie. Nie tylko dlatego, że remisu na tablicy długo nie szło uświadczyć, choć było tego blisko (13:12 czy 16:15). Wreszcie jednak goście dopięli swego i po dwóch nieudanych atakach Łukasza Kaczmarka mieliśmy po 19. Niebawem jednak na zagrywce pojawił się Dmytro Paszycki i najpierw posłał asa, a niebawem zagrał tak, że Śliwce pozostało jedynie odpowiednio skontrować i nasz team prowadził 23:20. Rywale jeszcze nacisnęli i było „tylko” 24:23. Za to w ich szeregach przy serwisie w takim momencie pomylił się w końcu Jakub Kowalczyk, zatem 2:0 w setach dla kędzierzynian.
Po kolejnej zmianie stron jednak od początku do głosu doszli warszawianie. Na tyle, że miejscowi ani razu nie prowadzili. Nawet gdy gracze Zaksy zanotowali zryw i wygrali kolejne trzy akcje to mieliśmy remis po 9. Potem znowu na parkiecie warunki gry dyktowali goście. Na tyle, że po udanej kontrze Kevina Tillie znowu odskoczyli (16:13). I dystans dwóch, trzech piłek utrzymywali praktycznie do samego końca. Paradoksalnie gdy raz strata wynosiła tylko jeden punkt (21:22), to już później nasi siatkarze nie powiększyli dorobku w ogóle.
Dwie pierwsze piłki czwartego seta wygrała ekipa ze stolicy i wydawało się, że jej przedstawiciele znowu będą trzymali „rękę na pulsie”. Na szczęście z kolejnych ośmiu akcji miejscowi na swoją korzyść nie przechylili tylko jednej (7:4). Później także nie zamieszali odpuszczać w związku z czym było już 15:9 i 18:12 dla nich. I wtedy dość mocno się zatrzymali. Na tyle, że m.in. po dwóch błędach Śliwki było już „tylko” 19:17. W porę jednak się opamiętali i pomimo pewnych kłopotów utrzymali już prowadzenie do końca.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Projekt Warszawa 3:1 (25:22, 25:23, 21:25, 25:23)
ZAKSA: Janusz (3), Żaliński (17), Paszycki (10), Kaczmarek (18), Śliwka (8), Wiltenburg (7), Shoji (libero) oraz Kluth (1), Stępień.