Informując o postanowieniu SKO, którego przedmiotem jest wysypisko w Krapkowicach, Maciej Sonik na swoim facebookowym profilu dodał: „Mam nadzieję, że we współpracy z gminą, województwem i ministerstwem środowiska będziemy mogli zacząć robić konkretne rzeczy, a nie przerzucać się dokumentami”.
Otóż to: urzędy przerzucały się dokumentami w tej sprawie, a ludzie mieszkający w sąsiedztwie góry porzuconych 3 tys. metrów sześciennych śmieci walczyli z plagą much i smrodem. Od lata doszły jeszcze mnożące się karaluchy.
Wysypisko w Krapkowicach i urzędy przerzucające się papierami
O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Składowisko funkcjonowało na podstawie zezwolenia z 2017 roku wydanego spółce Eko-Palter z Szydłowca Śląskiego przez Starostwo Powiatowej w Krapkowicach. Początkowo były tam gównie opony. W marcu minionego roku sytuacja zrobiła się dramatyczna. Bo zaczęły tam trafiać śmieci wszelkiego sortu.
Wtedy mieszkańcy zaczęli interweniować – ale odbijali się od urzędu do urzędu. Te przerzucały się odpowiedzialnością za posprzątanie śmieci. Spór komplikował też fakt, że Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska zmieniał zdanie: raz wskazując, że ma to zrobić starosta, a innym razem, że gmina.
Starosta Maciej Sonik początkowo wysyłane do niego pisma przekierowywał do Urzędu Marszałkowskiego. Argumentował, że nadzór nad składowiskiem pełni marszałek województwa. Potem twierdził, że to sprawa gminy z uwagi na komunalny charakter zwiezionych do Krapkowic śmieci. Fakt, że jeszcze w kwietniu 2024 r. policja zatrzymała osoby, które zarobiły na nielegalnym składowaniu odpadów i fałszowaniu odpadów co najmniej 800 tys. zł, nic tu nie zmienił. Podobnie jak wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, o którym pisaliśmy w grudniu minionego roku.
NSA osiem miesięcy temu też wskazał starostę krapkowickiego jako organ właściwy w sprawie wygaszenia decyzji zezwalającej na zbieranie odpadów spółce Eko-Palter w Krapkowicach. W styczniu tego roku starosta wszczął procedurę usunięcia odpadów ze względu na zagrożenie zdrowia i życia. Ale owa procedura została szybko umorzona z powodu decyzji WIOŚ: bo inspektorat ponownie wskazał, że postępowanie leży w kompetencji burmistrza.
Starosta Sonik: To nie będzie takie proste
Postanowienie NSA było prawomocne i nie było możliwości odwołania się. Ale sprawa i tak znów utknęła na kolejne pół roku. Burmistrz też bowiem nie kwapił się, by wydać kilka milionów złotych na usunięcie odpadów i skierował wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, aby to ono ostatecznie wskazało, kto powinien to zrobić. No i wskazało. Wygląda na to, że tym razem to już naprawdę koniec sporu o wysypisko w Krapkowicach.
„Mamy w końcu „papier”, kto to ma zrobić” – napisał starosta Maciej Sonik na Facebooku w dniu 16 czerwca.
Poinformował o wznowieniu postępowania w sprawie usunięcia odpadów. Zaznaczył, że nie będzie to takie proste ani szybkie. Argumentuje, że „przepisy wymagają jeszcze mnóstwa czynności, łącznie z przetargiem”. Zapowiedział, że będzie się ubiegał się wsparcie tego działania z budżetu państwa.
„Niby „przegraliśmy w SKO”, ale mam nadzieję, że dzięki w końcu ostatecznym dokumentom już niedługo wygrają mieszkańcy. Nie mamy zamiaru uchylać się od tego zadania” – zapewnia Maciej Sonik.
Napisał też, że za przewlekłość tej sprawy „odpowiadają przepisy, które w praktyce dają prawie nieograniczone możliwości działania przestępcom, wiążą ręce administracji wszystkich szczebli, a na końcu kosztami obciąża się i tak podatników.”
Wysypisko w Krapkowicach. Mieszkańcy: Niech w końcu zniknie!
Oświadczenie starosty odbiło się szerokim echem na osiedlu przy składowisku.
– Czekamy, kiedy wreszcie ten syf zniknie. Samo jego usunięcie sprawy nie rozwiąże! Bo konieczna będzie dezynfekcja. I to parokrotna – zaznacza mieszkająca najbliżej (w odległości 30 m) Marzanna Burzyk.
To ona 16 miesięcy temu zaalarmowała wszystkie służby o zagrożeniu bakteriologicznym i insektów, jakie stanowi wysypisko w Krapkowicach.
– Tyle trzeba było urzędników i prawników, aby orzec to, co my tu od początku mówiliśmy jako prości ludzie: skoro starosta wydał zezwolenie i wpuścił tu tę firmę, to powinien po niej posprzątać. Można to było zrobić od razu w marcu! – podkreśla Marzanna Burzyk.
Czytaj także: Wycinają aleję lipową by była droga dla rowerów. Około 80 drzew pod topór
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania