Do wypadku doszło późnym wieczorem 11 marca w okolicy niestrzeżonego przejazdu kolejowego przy ulicy Sienkiewicza. To już na wyjeździe z miasta. Ciężko ranny i mocno krwawiący 17-latek czołgał się w kierunku przejazdu, gdzie został zauważony przez pracownika nastawni. Jak ustalono, zdarzenie miało miejsce około 50 metrów dalej.
– Wcześniej doszło najprawdopodobniej do najechania koła pociągu na nogi, ale okoliczności tego zdarzenia są nieznane, ponieważ poszkodowany nie chciał rozmawiać na ten temat ani z policją, ani z lekarzami, ani ze świadkiem, który go znalazł i wezwał pomoc. Nie powiedział nic. Nie chciał nawet ujawnić swojej tożsamości. Okazało się, że to mieszkaniec Dolnego Śląska – relacjonuje aspirant sztabowy Dawid Gierczyk, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kluczborku. – Powiadomienie służb ratunkowych miało miejsce o godzinie 22.40.
Wypadek w Wołczynie
Ustalono, że 17-latek znajdował się pomiędzy wagonami, kiedy pociąg towarowy ruszał z bocznego toru w kierunku Wrocławia. Nie wiadomo co tam robił.
– Przyjęto, że doszło do wypadku. Maszynista był trzeźwy. Niczego nie zauważył, o wypadku został powiadomiony drogą radiową. Zatrzymał skład i wtedy został przebadany oraz wykonano z nim standardowe w takich wypadkach czynności – mówi aspirant sztabowy Dawid Gierczyk.
Wskutek najechania pociągu chłopak został pozbawiony stopy w jednej nodze. Natomiast druga kończyna dolna była poważnie zraniona i pozbawiona skóry od piszczela aż do uda. Obrażenia okazały się na tyle poważne, że również i ta noga została częściowo amputowana.
Jest wiele spekulacji jak mogło dojść do wypadku. Na facebookowym profilu portalu Kluczbork112 pojawiły się wpisy osób, które twierdziły, że poszkodowany 17-latek miał w ciągu dnia chodzić po Wołczynie i prosić ludzi o pieniądze na bilet do Wrocławia. Podobno mówił, że został wysadzony w pierwszej z tych miejscowości przez kierownika pociągu, bo jechał bez biletu. Spekuluje się, że być może próbował jechać dalej pociągiem towarowym. Policja nie odnosi się do tych pogłosek.
– Nie mamy takich informacji, poszkodowany odmówił jakichkolwiek wyjaśnień – powtarza oficer prasowy policji.
Czytaj także: 77-latka z Opola chciała zarobić, a straciła 270 tys. zł. Wszystko przez reklamę