Wiceszef MSZ przegrał proces w trybie wyborczym
Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ, przegrał proces w trybie wyborczym. Wytoczyła mu go Marzanna Gądek-Radwanowska, nauczycielka z II LO w Kędzierzynie-Koźlu oraz kandydatka KO do Sejmu.
Stało się to po naszej publikacji na temat tego, że grupka rodziców z „dwójki” zablokowała wyjście uczniów szkoły na film „Zielona Granica”. Z propozycją organizacji wyjścia młodzieży na obraz Agnieszki Holland wyszła właśnie Marzanna Gądek-Radwanowska. Paweł Jabłoński zamieścił w sieci wpis na jej temat, zarzucając, że chciała „wysłać uczniów putinowski film A. Holland”.
W sądzie jej pełnomocnicy podkreślali, że owo określenie jest niezgodne z prawdą. Zaznaczali, że chodzi tu tylko o to, aby przedstawić kandydatkę KO w złym świetle.
Sąd Okręgowy w Opolu uznał, że użycie zwrotu „putinowski” oznacza, iż film Agnieszki Holland powstał na zlecenie Władimira Putina bądź by propagować jego rządy. Podkreślił, że wiceminister Paweł Jabłoński nie miał możliwości zapoznania się z „Zieloną granicą” gdy zamieszczał wpis w sieci. Nakazał zamieścić sprostowanie na Facebooku i platformie X (dawniej Twitter).
Paweł Jabłoński odwołał się jeszcze do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Ten jednak utrzymał postanowienie sądu w Opolu. Wiceszef MSZ przegrał w środę i miał 48 godzin na zamieszczenie sprostowania.
Wiceszef MSZ przegrał proces i zarzucił sądowi cenzurę
W czwartek wiceszef MSZ zamieścił w sieci wideo, w którym przyznał, że przegrał proces. Odgrażał się, że choć wyrok wykona, to „w taki sposób, że się drodzy państwo z Platformy mocno zdziwicie”.
I w piątek w sieci pojawił się obiecany wpis. Już na wstępie stwierdził, że orzeczenie sądu było cenzorskie. Stwierdził, że jego zdaniem zakazuje krytyki filmu Agnieszki Holland, który znów określił mianem „putinowskiego”.
Następnie zaznaczył, że oświadczenie, które decyzją sądu we wpisie zamieści, jest nieprawdziwe. I przytoczył listę argumentów, które mają jego tezę potwierdzać. Po raz kolejny padły argumenty, że „Zielona granica” szkaluje pograniczników i wpisuje się w propagandę Putina. Marzannie Gądek-Radwanowskiej zarzucił, że postanowiła go sądownie ścigać za krytykę, jaką wygłosił pod jej adresem (w opinii polityka PiS oczywiście słuszną).
Paweł Jabłoński stwierdził też, że PO wzięła „Zieloną granicę na sztandary i że jej ludzie „dążą zatem do przywrócenia cenzury – poprzez sądowe ściganie osób, które się z nimi nie zgadzają”.
Dopiero po tym wszystkim zamieścił sprostowanie. Zaznaczając, że nakazał mu to zrobić „sąd-cenzor”.
Mec. Jacek Różycki: Będzie ciąg dalszy
Sposób, w jaki wiceszef MSZ zrealizował postanowienie sądu po tym, jak przegrał proces, nie uszedł uwadze mec. Jacka Różyckiego. To on wraz z mec. Andrzejem Sieradzkim reprezentował w sądzie Marzannę Gądek-Radwanowską.
Mec. Jacek Różycki ironizuje, że Paweł Jabłoński podszedł do sprawy w oryginalny sposób.
„Zamiast opublikować jednozdaniowe oświadczenie o treści wskazanej przez sąd, pan Paweł najwyraźniej mylnie stwierdził, że sąd, Panią Marzannę lub jej pełnomocników interesują jakieś jego dodatkowe przemyślenia i uwagi. Zatem wyjaśniam – NIE INTERESUJĄ KOMPLETNIE” – podkreślił na Facebooku.
Zaznacza, że wiceszef MSZ po tym, jak przegrał proces, miał opublikować tylko jedno, wskazane zdanie.
„Kodeks wyborczy (o czym jako profesjonalny pełnomocnik procesowy zapewne pan wie) w takich przypadkach przewiduje dalszy ciąg postępowania. Proszę się go spodziewać” – zapowiada mec. Jacek Różycki.
I na koniec dodaje: „Zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej próbuje pan prowadzić w ten sposób (m.in.) swoją kampanię wyborczą. Pozostaje mieć nadzieję, że ewentualny elektorat właściwie oceni pański „szacunek” do orzeczeń sądowych”.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.