4 czerwca w Opolu. Przed Nike nawet tysiąc osób
Według szacunków policji na miejsce przyszło ponad 500 osób, ale w najliczniejszym momencie pod Nike mogło być nawet tysiąc Opolan.
Janusz Wójcik, działacz Solidarności, założyciel – przed 25 laty – Obywatelskiego Komitetu Obrony Opolszczyzny stwierdził, że tak liczna obecność pod pomnikiem była miłym zaskoczeniem.
– Wydawałoby się, że ci najbardziej zdeterminowani pojechali do stolicy. A tu się okazuje, że przyszedł cały plac mieszkańców. To pokazuje, że ludzie znakomicie wyczuwają to co się dzieje w kraju – powiedział „O!Polskiej” Janusz Wójcik. – Najistotniejsze, że ludzie w Opolu chcieli się spotkać i zamanifestować. Pojawił się taki tłum, ponieważ obawiamy się, że zdobycze demokracji maleją. Zobaczymy, ile z tych emocji zostanie nam do jesieni.
Chwalił postawę Opolan, którzy dopisali frekwencyjnie.
– To budujące, bowiem nie wszystkie miasta, w tym większe od Opola, wykazały jakąś aktywność. Tym bardziej się cieszę, że 2019 roku zaczęliśmy świętować rocznicę 4 czerwca 1989 roku. Choć to były częściowo wolne wybory, to właśnie ten Sejm doprowadził do zmiany konstytucji jeszcze w 1989 roku wykreślając wielką przyjaźń ze Związkiem Radzieckim i kierowniczą rolę PZPR. Nasi polscy komuniści trochę się odbarwili czynem – przypominał.
Janusz Wójcik wyraził nadzieję, by 35. rocznica 4 czerwca, czyli ta przypadająca za rok, była również faktycznym świętowaniem.
– Chciałbym żeby przypadkiem nie było tak, że gdy przyjdziemy na plac będą nas rozganiać czy wręcz pałować. . Z komuną walczę od 40 lat. Zawsze powtarzam, że za komuny zaczynałem i choć lat przybywa, cały czas się staram, by za komuny nie skończyć – mówił.
Na placu pod Nike nie zabrakło innych znanych opolan.
– Przy okazji rocznicy 4 czerwca przyszło mi do głowy, że zarówno jak wtedy, czyli w 1989 roku, odbyły się częściowo wolne wybory, tak dziś może być podobnie. Nie możemy tej szansy zmarnować, ponieważ kolejne wybory nie będą już częściowo wolne – powiedział mecenas Jacek Różycki z Opola.
Przypomniał postać Romana Kirsteina, legendarnego przywódcy Solidarności na Opolszczyźnie, którego poznał 4 czerwca 2016 roku.
– On na obchodach 4 czerwca był zawsze i robił swoje w 1989 roku. W ogóle w latach 80. W tamtym czasie sam byłem w piaskownicy i interesował mnie asortyment z Pewexu, ale nie wiedziałem, dlaczego te rzeczy mogę w tylko w Pewexie kupować. Ten rozdział zamykamy w tym roku swoistą klamrą. Dlatego od ośmiu lat chodzę na demonstracje i święta wolności. Ale chciałbym aby w przyszłym roku to już było tylko święto wolności. I nic poza tym. Życzyłbym sobie żeby wróciła normalność. Chciałbym z przyjemnością i uśmiechem na twarzy, datę 4 czerwca 2024 znów obchodzić – dodał.
Podczas opolskiej demonstracji nie brakowało osób z wymownymi transparentami. Na wielu z nich wybrzmiewało „Mamy dość”.
– Mam wrażenie, że faktycznie masa krytyczna została przekroczona. Ludzie mają dość. A jesienią będzie jeden dzień wiosny – podsumował Jacek Różycki.
Marsz w obronie demokracji w Warszawie. Opolanie domagali się wolności
Na marsz wolnościowy w Warszawie wedle wstępnych szacunków wybierało się nawet 2 tysiące mieszkańców Opolszczyzny. Ponad 100 osób na marsz pojechało z Kędzierzyna-Koźla. Najstarszy uczestnik, rocznik 1937, miał 86 lat.
– To już nie ma znaczenia, czy w stolicy było dziś pół miliona ludzi, czy 300 tysięcy. To był ogrom ludzi idących całą szerokością ulicy, od budynku do budynku, ale w bardzo spokojnej i pokojowej manifestacji – relacjonował „O!Polskiej” Michał Nowak, szef Platformy Obywatelskiej w Kędzierzynie-Koźlu. – Gdy czoło marszu było na placu Zamkowym, jego tył był grubo za połową. Mowa o nieporównywalnej ilości uczestników z ostatnimi takimi marszami. Powiedziałbym, że to był największy marsz polityczny w III RP.
Michał Nowak wskazał, że tak liczny udział Polaków wydarzeniu, jakim był marsz w obronie demokracji, stwarza szansę na realne odsunięcie PiS od władzy.
– Nastrój, jaki panował pokazywał, że jest wiara w narodzie. Nawet zryw z 2019 roku nie miał takiej skali. W stolicy czuć było dziś wielką energię i chęć zmian – mówił szef PO w Kędzierzynie-Koźlu.
– Nawet w Turcji, która jest o niebo większym reżimem niż Polska obecnie – choć my też już idziemy w tę stronę – niewiele brakowało, by wygrał kandydat opozycji. Wydaje mi się, że to cud, że dziś w Polsce jedna partia jeszcze utrzymuje się u władzy. Dlatego, że przeciw niej jest cała reszta.
Dodał, że nieprzekonanym mówi, że nawet dla higieny rządzenia jest dobre, by władza się zmieniła. – Na tym przecież polega demokracja. Mam nadzieję, że zaczynają to rozumieć także ludzie obojętni na politykę.
Zauważył, że opolanie byli niezwykle widoczni, m.in. przez flagi i transparenty.
Na marszu w obronie demokracji pojawili się również Jadwiga i Jarosław Gałęzowie z Opola.
– Biorąc pod uwagę nasze poglądy na temat demokracji i wolności, nie mogło nas dziś zabraknąć w stolicy. Myślę, że jako obywatele zdaliśmy ten egzamin. Marsz utrzymywał się bardzo pokojowej atmosferze, wszyscy sobie pomagali – relacjonuje Jadwiga Gałęza.
Hasła o równości, demokracji i… drożyźnie
Zwróciła uwagę, że w pochodzie pojawiło się dużo osób niepełnosprawnych, na wózkach.
– Zaskoczył mnie widok dzieci, 5-6-letnich, a nawet mam z niemowlakami. Widać było dla nich duże zrozumienie. Chodziło o to, by każdy mógł czuć się bezpiecznie i miał szansę zamanifestować swoje poglądy – dodała opolanka.
– To sytuacja w kraju zmusiła tylu ludzi do wyjścia na ulicę. Uważam, że wielu chciało pokazać swoją gorycz, ale udało się to zrobić z szacunkiem dla innych. Myślę też, że tak liczna obecność na marszu zmusi do refleksji tych, którzy zostali w domach. A jeszcze inni zrozumieją, że „nie wszystko złoto, co się świeci”.
Wśród kluczowych haseł, jakie było można usłyszeć dziś w Warszawie były: wolność, równość, demokracja i drożyzna.
Małgorzata Besz-Janicka, przewodnicząca opolskiego KOD-u, inicjatorka opolskiego wyjazdu do stolicy, podkreśla, że dawno nie widziała takich tłumów, choć jest stałą bywalczynią różnych manifestacji.
– Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Organizację marszu oceniam pozytywnie. Nawet policja bardzo pomagała, warszawiacy okazali mnóstwo sympatii. Wielu obserwowało to, co się dzieje z balkonów. Niektórzy też mieli transparenty – opowiadała.
Marsz w obronie demokracji to szansa na zjednoczenie i współpracę opozycji?
– Cieszę się, że było widać grupy z różnych partii, m.in. PSL, Polska 2050. Ludzie krzyczeli „jedna lista”. Ale to nie spotkało się do końca z dobrym przyjęciem. Niektórzy poczuli się wywołani do tablicy. Mimo to, myślę, że jest szansa na zjednoczenie i współpracę, choć partie mają różne cele – mówiła Besz-Janicka.
Do stolicy jednym z autokarów pojechał również Robert Ciemięga z Opola.
– Dwie godziny minęły zanim doszliśmy do miejsca rozpoczęcia marszu. To była największa demonstracja, w jakiej miałem szansę wziąć udział – powiedział „O!Polskiej”. – Dlaczego pojechałem? Nie godzę się na zawłaszczenie Polski przez jedną opcję polityczną. Nie chciałbym aby moje dzieci, choć to dopiero nastolatki, już myślały o wyjeździe za granicę. Marzę, by każdy, niezależnie od poglądów, miał w Polsce swoje miejsce. Mimo, że ja z żoną wychowujemy dzieci w atmosferze tolerancji i szacunku do każdego człowieka, niezależnie od wyznania, narodowości czy koloru skóry, to niestety nasze obecne rządy to jest tego całkowite przeciwieństwo.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.