Nie zaczęło się jednak dobrze, bo pierwszym starciu podopieczni Daniela Plińskiego ulegli ulegli 1:3 w stolicy Warmii i Mazur. Dlatego by skończyć na wyższej lokacie niż ósma musieli w niedzielę najpierw zwyciężyć przynajmniej w takim samym stosunku, by doprowadzić do „złotego seta”. To im się udało, a potem tą „siatkarską dogrywkę” wygrali najmniejszą potrzebną ku temu przewagą.
Stal Nysa zakończyła sezon
Goście „zaczęli” spotkanie od prowadzenia 4:1, niemniej nysanie nie tylko nie pozwolili się im bardziej rozkręcić, ale i niebawem było już 8:7 dla nich. Potem już do końca byli przed rywalami z reguły krok czy dwa z przodu, choć nawet i „cztery” (18:14). Ostatecznie jednak przyjezdni doprowadzili nawet do tego, że mieli piłkę setową, a potem była gra na przewagi, podczas której nysanie zachowali więcej zimnej krwi i triumfowali 27:25.
Po zmianie stron rolę nieco się odwróciły, albowiem wstęp należał do gospodarzy, aczkolwiek z biegiem czasu olsztynianie przejęli inicjatywę. Choć też nie była ona szczególnie wyraźna, choćby jak wcześniej naszej ekipy. Z kolei w finałowych akcjach partii miejscowi nawet wrócili na prowadzenie (21:20), ale finisz należał do rywali, którzy zwyciężyli 26:24.
Trzecia część, a jakże, początkowo była dość wyrównana. Od stanu 9:8 dla Stali jej przedstawiciele wygrali sześc akcji z rzędu. Później nie tylko nie zwolnili tempa, ale i nawet jeszcze zwiększyli dystans, wygrywając różnicą dziewięciu piłek.
Czwartego seta nieźle zaczęli nasi siatkarze, bo od 3:1, ale co z tego, skoro przyjezdni zdawali się przejąć parkiet we władanie. Wszak było 10:5 dla nich, a potem 17:12. Przy wyniku 21:17 wydawało się, że tie break jest nieunikniony, co dla nysan oznaczało ósme miejsce. Na szczęście oni tak nie myśleli i najpierw doprowadzili do remisu po 21, a potem zachowali chłodniejsze głowy triumfując 26:24.
Złoty set to walka na całego. Ostatecznie z happy endem dla miejscowych.
PSG Stal Nysa – Indykpol AZS Olsztyn 3:1 (27:25, 24:26, 25:16, 26:24) i złoty set 15:13.