Czcigodny Księże Proboszczu, jako wierny syn Kościoła katolickiego nie mogłem stać bezczynnie, gdy moi bracia w wierze byli lżeni, prześladowani i szykanowani tylko dlatego, że słowem i czynem dawali świadectwo naukom i wierze w Chrystusa – napisał poseł Janusz Kowalski.
Polityk Suwerennej Polski przypomniał m.in. o organizowaniu marszów w obronie dobrego imienia św. Jana Pawła II w niedzielę, 2 kwietnia. A także o społecznej inicjatywie ustawodawczej „W Obronie Chrześcijan”. Na koniec podziękował proboszczom za pomoc.
Politolog: Poseł Janusz Kowalski prowadzi kampanię wyborczą
– To jest element kampanii wyborczej – uważa dr Grzegorz Balawajder, politolog z Uniwersytetu Opolskiego.
– Już wkrótce kandydaci Suwerennej Polski znajdą się na listach Zjednoczonej Prawicy. Janusz Kowalski wysłał swój list także do powiatów leżących w archidiecezji wrocławskiej, bo ma świadomość, że w diecezji opolskiej może mieć problemy z poparciem w parafiach typowo śląskich. Przecież to on krytycznie wypowiada się o mniejszości niemieckiej. Domaga się, by mniejszość obowiązywał – w skali całego kraju, a nie tylko w okręgu wyborczym – próg pięciu procent w wyborach do Sejmu. To on był inicjatorem zredukowania przez ministerstwo liczby lekcji niemieckiego jako języka mniejszości narodowej – argumentuje politolog.
– Janusz Kowalski w tym liście pokazuje siebie jako polityka, który staje ustawowo w obronie chrześcijan. Nie wie, które będzie miał miejsce na liście. Ani czy w ogóle będzie je miał na liście wyborczej w naszym regionie. Więc stara się swoja pozycję poprawić. On wie, że postawa agresywna – choćby ujawniona w niedawnej dyskusji z liderami Agrounii, którą można w sieci zobaczyć – jego pozycji nie poprawia. PiS przed wyborami raczej łagodzi oblicze. Taki agresywny polityk psuje mu obraz. Musi się liczyć, że zostanie zepchnięty gdzieś na dół listy kandydatów. Takim komunikatem wysłanym do księży próbuje sobie poprawić notowania – dodaje Grzegorz Balawajder.
Mowa o wartościach, zachowanie im przeczy
Poseł Suwerennej Polski chętnie odwołuje się do religijnych uczuć swoich wyborców. Nie dalej, jak 23 lipca na Twitterze, pokazał się na tle bloków na Zaodrzu, gdzie się wychował. Zwrócił uwagę na bijące rano kościelne dzwony i życzył wszystkim miłej błogosławionej niedzieli.
– Poseł Janusz Kowalski jest w tym podobny do innych polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy chętnie się powołują na wartości chrześcijańskie. Często zresztą nie precyzując, o jakie konkretnie wartości im chodzi – podkreśla dr Grzegorz Balawajder.
– A jednocześnie w swoim postępowaniu ci sami ludzie od tych wartości odchodzą. Nie ma w ich wypowiedziach miłości bliźniego ani szacunku i zrozumienia dla drugiej osoby. Często jest agresja i patrzenie na rywala jako na wroga. I w tej perspektywie otwierające list słowa o byciu wiernym synem Kościoła i fragment o obronie wiary, jakby nam coś naprawdę zagrażało, brzmi mocno na wyrost. Poseł Janusz Kowalski nie pierwszy raz prezentuje się, prowadząc kampanię, jako megaloman. Ale to jest celowe i dla tej formacji charakterystyczne. Chodzi o przekonanie wyborców, że my walczymy o obronę wiary, katolicyzmu, jesteśmy prawdziwymi patriotami i najlepszymi Polakami. Pan poseł liczy prawdopodobnie, że nie wszyscy proboszczowie się na jego hipokryzji poznają.
Poseł Janusz Kowalski rozmawia chętnie, ale „nie słyszy” pytania
Poseł Kowalski pytanie reportera „O!Polskiej”, czy list jest skierowaną do księży formą kampanii wyborczej, pozostawia bez odpowiedzi.
– Jestem inicjatorem ustawy w obronie chrześcijan, która w tej chwili jest procedowana. Czekamy na przesłanie jej z Senatu i na głosowanie. Bronimy katolików przed agresją lewicowych środowisk – mówi.
Czy pan poseł prowadzi wobec księży kampanię wyborczą? – pytamy z uporem.
– W zeszłym roku także wysłałem list do proboszczów, bo poseł na Sejm RP kontaktuje się z wszystkimi, z którymi się utożsamia i chce przesłać ważne informacje – odpowiada.
Pytanie o kampanię pada po raz trzeci.
– Od czterech lat spełniam aktywnie mandat poselski. Jestem w stałym kontakcie i z proboszczami – list jest adresowany osobiście do nich – i z prezesami Ochotniczych Straży Pożarnych i z paniami z Kół Gospodyń Wiejskich. Jest czas podsumowań (…). Nie widzę niczego nadzwyczajnego w tym, że informuję różne środowiska o swojej aktywności – mówi Janusz Kowalski.
Pozostaje uprzejmie się pożegnać i zakończyć rozmowę.
Dr Balawajder uważa, że nawet ci opolscy proboszczowie, którym poglądy Janusza Kowalskiego mogłyby częściowo odpowiadać, z pewnością z ambony listu nie przeczytają, nie wymienią jego autora z nazwiska, ani nazwy jego partii, wypowiadając się w kościele, nie użyją.
– Ale na kilka tygodni przed wyborami być może ten czy inny ksiądz wspomni o wartościach godnych poparcia albo o inicjatywie broniącej chrześcijan. I na takie pośrednie wsparcie poseł Janusz Kowalski prawdopodobnie liczy – uważa dr Grzegorz Balawajder.
Proboszcz: Przeczytałem i wystarczy
Gdyby sądzić po reakcjach kilku kapłanów – z miejskich i wiejskich parafii – których „O!Polska” poprosiła o komentarz do poselskiego listu, wielkie to poparcie nie będzie.
Łączą je dwa elementy: wszyscy ci księża list otrzymali i wszyscy wyrzucili go do kosza.
Różniły się uzasadnienia:
– Nie uprawiam polityki z ambony, a już zwłaszcza takiej, która dzieli ludzi. Miejsce takiego listu jest w „okrągłym segregatorze” – mówi jeden z adresatów.
– Pochlebny dla nas, księży, ton listu mnie nie zwiedzie. Widzę i czytam na co dzień w internecie, jaki styl polityki pan poseł uprawia – dodaje drugi.
– Od początku zraził mnie samochwalczy ton tego pisma. Z szacunku, jaki mam dla każdego człowieka, doczytałem je do końca. Ale pamiętać o nim nie myślę – podsumowuje inny ksiądz.
Czytaj także: Wybory 2023. Paweł Kukiz do Senatu, start Janusza Kowalskiego zablokuje Nowogrodzka?
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.