Przyjezdni nieźle weszli w mecz. Jakby nie było po pięciu minutach gry prowadzili 2:1. Później jednak w ciągu dwa razy dłuższego okresu zdobyli tylko jednego gola, podczas gdy rywale pięć. Co prawda nie poddawał się Mateusz Wojdan, ale dzięki trzem trafieniom z rzędu miejscowi odskoczyli na 10:6 i do końca tej odsłony trzymali rękę na pulsie. Finalnie schodzili do szatni przy różnicy pięciu bramek.
Gdy po tuż zmianie stron powiększyli przewagę do wyniki 21:13 wydawało się, że jest po zawodach. Wtedy jednak opolanie zanotowali bardzo dobre 200 sekund, które „wygrali” 5:1. Niestety, rywale w porę dla siebie zatrzymali ten pościg i znowu zaczęli trzymać ich na bezpieczny dystans (25:20, 28:22).
W końcówce przyjezdni znowu jednak podjęli walkę i zbliżyli się do rywali na dwie piłki (29:31). Znowu jednak i oni potrafili się zmobilizować i nie pozwolili na jeszcze większe zmniejszenie strat.
Tym samym podopieczni wciąż mają na koncie 15 „oczek”. Co na ten moment daje im ósmą pozycję w tabeli (pełna tabela TUTAJ).
Ostrovia Ostrów Wielkopolski – Gwardia Opole 33:30 (18:13)
Gwardia: Ałaj, Lellek – Wojdan 10, Pelidija 8, Wandzel 3, Łangowski 2, Milewski 2, Wrzesiński 2, Jendryca 1, Jędraszczyk 1, Zawadzki 1, Hryniewicz, Kamiński, Luksa, Stempin, Widomski.
Kary: 6 min.
Czytaj także: Marsjanie Opole czyli historia hokeja nie z tej ziemi