Podopieczni trenera Toniego Corredery mogą czuć jednak spory niedosyt. Nie dość bowiem, że grali u siebie z niżej notowaną ekipą, to jeszcze na nieco ponad pięć minut przed końcem było 3-1 dla nich. Wówczas to jednak kontaktowe trafienie zanotował Mateusz Kostecki. Z kolei na niespełna 100 sekund przed ostatnim gwizdkiem przyjezdni zagrali va banque i posłali do boju „lotnego bramkarza”. I to opłaciło się niemalże momentalnie, bo od razu po przejęciu odpowiedniego plastronu piłkę do siatki posłał Piotr Błaszyk.
Jakby tego było mało wcześniej w drugiej połowie niewiele wskazywało na taki obrót spraw. Miejscowi bowiem z szatni wyszli odmienieni. Co prawda do przerwy przegrywali 0-1 po dość nietypowym samobóju Dawida Lacha, który trącił nogami piłkę wyrzuconą rękami przez jego vis a vis Łukasza Błaszczyka, ale nie prezentowali się źle.
I to udowodnili szybko po zmianie stron zdobywając w niespełna 70 sekund dwie bramki. Najpierw wyrównał Wadym Iwanow, a po chwili na 2-1 trafił Marek Bugański. Gdy tuż po upływie półmetka tej odsłony świetnie z piłką zabrał się Denys Blank i wpakował ją do „świątyni” rywala sprawa wydawał się przesądzona. Nic z tego jednak o czym pisaliśmy powyżej…
Niemniej Tygrysy również dzięki temu punktowi mają ich na koncie 22. Co na ten moment pozwoliło im awansować na czwartą pozycję w tabeli elity. Tym bardziej, że swój mecz przegrała zajmująca dotychczas tę lokatę ekipa z Leszna.
Dreman Opole Komprachcice – Red Dragons Pniewy 3-3 (0-1)
Bramki: 0-1 Lach (samobójcza) – 14., 1-1 Iwanow – 21., 2-1 Bugański – 22., 3-1 Blank – 31., 3-2 Kostecki – 35., 3-3 Błaszyk – 39.
Dreman: Lach – Iwanow, Janczak, Blank, Pautiak oraz Bugański, Deyvisson, Kaczka, Parra, Sobota.
Czytaj także: Na trzecim szczeblu w hali grali głównie panowie