
Krzysztof Ogiolda: – Jak wielu naszych czytelników, jestem w wieku 60 plus i – nie ma wątpliwości – widzę wyraźnie gorzej, niż kiedy miałem lat 30. Nie ma na to rady?
Dr Rafał Pławszewski: – Zagadnienie jest złożone. Pewne elementy ciała, w tym oczy, zużywają się w ciągu naszego życia. Mam tu na myśli np. soczewkę. Zwykle podlega ona zmianom zaćmowym. Pytanie, w jakim stopniu. Jeśli przekracza to pewien poziom krytyczny, który zaburza jakość widzenia, to sprawa podlega działaniom chirurgicznym. Wykonujemy wtedy wymianę soczewki. Wszczepiamy soczewkę sztuczną i w zasadzie przywracamy pacjentowi funkcję widzenia.
– Są jakieś dodatkowe warunki, by ten pacjent dobrze widział?
– Sprawność pozostałych elementów oka. Musimy wziąć pod uwagę stan siatkówki, nerwu wzrokowego, rogówki, ciała szklistego. A ponadto to, jak działa cały system naczyń krwionośnych, który zasila nasze oko. Można przyjąć, że soczewka jest głównym elementem naszego widzenia, ale wszystkiego na nią zrzucić nie można. Kolejnym dużym i ważnym zagadnieniem są zmiany zwyrodnieniowe siatkówki. Im też warto poświęcić chwilę uwagi.
– Co robić w praktyce?
– Pacjenci powinni się badać regularnie. To bardzo ważne. Bo często pojawia się u nas taka świadomość, że skoro się nigdy nic nie psuło i wszystko działało…
– …zawsze widziałem panie doktorze. Tak mówimy?
– To zdanie często się w codziennej praktyce powtarza. Bo było świetnie. Tylko, że czas płynie. Nie zawsze sobie uświadamiamy, że pierwsze pięćdziesiąt lat życia różni się od tych drugich pięćdziesięciu lat. Zachodzi naturalny proces zużycia tkankowego. Jeśli nasza siatkówka też podlega takim zużyciowym mechanizmom, to będzie pracować gorzej. Zmiany zwyrodnieniowe siatkówki mogą mieć różną postać – mokrą lub suchą. Dostosowujemy do tego terapię. Ale to jest forma zwyrodnienia, przedwczesnego zużywania się tkankowego.
– Często pierwszym, a obawiam się, że i jedynym „lekiem” stają się okulary. Pół biedy, gdy przygotowane w profesjonalnym zakładzie optycznym (na witrynie jednego z nich przeczytałem niedawno, że „życie wprawdzie nie jest doskonałe, ale okulary mogą być”). Ale bywa, że kupujemy je w markecie za parę złotych. To wystarczy?
– Dla większości pacjentów jest to mocne uproszczenie całego zagadnienia. Dlatego, że nie wystarczy posiłkować się tylko okularami. To jest duży kłopot w kontaktach i w relacjach nas lekarzy z pacjentami. Staramy się odwrócić ich sposób postrzegania sprawy. Wiele osób patrzy na nią tak: Skoro mam problem okulistyczny, to dotyczy on pewnie okularów.
– Zatem idę do optyka…
– …i tym samym problem zostanie na pewno rozwiązany. Niestety, to tak nie działa. Oczywiście, trochę takich przypadków jest, że cały problem jest tylko po stronie okularów. Ale bardzo często pojawiają się także zagadnienia okulistyczne. One muszą być obejrzane, zdiagnozowane i zakwalifikowane. Pacjent otrzymuje diagnozę, a wraz z nią informację, jaki jest stan jego narządu wzroku. Jeśli w czasie takiego badania stwierdzamy, że jest potrzeba wzmocnienia czy dostosowania okularów, to okulary takie pacjent też otrzyma.
Ale one same sprawy nie załatwiają. Często mamy na oddziale pacjentów, którzy przychodzą z bardzo zaawansowanymi stanami chorobowymi, a niedawno zaopatrzyli się w nowe okulary. I okazuje się, że to nie okulary są najważniejszym elementem tej układanki, tylko oczy i ich stan. Jeśli oko choruje i jest niediagnozowane – a zdarza się, że pacjenci mają wieloletnie przerwy w diagnostyce, oczu nie badają – problem pojawia się dopiero wtedy, gdy pacjent źle widzi lub wręcz przestaje widzieć w ogóle.
– Porozmawiajmy, proszę, przez chwilę o profilaktyce. Kiedy byłem uczniem i studentem, o wielu moich profesorach mówiliśmy, że mają „wyczytane”, czyli osłabione godzinami lektury oczy. Dzisiaj wielu z nas osłabia sobie wzrok z użyciem ekranu telewizora, komputera lub komórki. Nie zaczniemy żyć inaczej i z tych osiągnięć cywilizacji nie przestaniemy korzystać. Ale co możemy zrobić dla naszych oczu?
– Świat się zmienia między innymi w ten sposób, że od młodych lat pracujemy w bliskim dystansie. Aż 70-80 procent naszych aktywności stanowi czytanie, pisanie, odrabianie lekcji – w przypadku dzieci szkolnych. Praca zawodowa to także bardzo często praca przy komputerze. Jeśli te uwarunkowania dotyczą dzieci, a szczególnie dzieci z predyspozycjami, to oczywiście mogą się one przyczyniać do rozwoju krótkowzroczności. I te dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym też powinny być diagnozowane.
Warto też popatrzeć uważnie na wywiad rodzinny: Co się działo lub dzieje u rodziców i dziadków, jak wygląda sytuacja zdrowotna rodzeństwa itd. Jeśli mama lub ojciec, dziadek lub babcia mają wadę wzroku, warto uważnie dziecko obserwować. Czujna mama często zwróci uwagę, że jej dziecko nie widzi dobrze, mruży oczy itp. Najlepszą profilaktyką jest badanie. Takie dziecko w wieku przedszkolnym lub szkolnym – jeśli dostrzeżemy jakieś niepokojące objawy – jak najwcześniej należy przyprowadzić do gabinetu okulistycznego. To pozwoli stwierdzić, czy stan jego wzroku jest dobry czy nie i – jeśli trzeba – podjąć interwencję.
– A w przypadku osób dorosłych?
– Nie ma prostych rozwiązań dla wszystkich. Często nie sposób komuś powiedzieć: Od jutra pan nie będzie pracował. A on właśnie oczu w tej pracy używa.
– Łatwiej poradzić, by zrezygnował z oglądania seriali do późna.
– Każdy narząd rządzi się swoimi prawami i regułami. One dotyczą też zmęczenia i praw biologicznych. Jest czas aktywności i skutecznego korzystania z tych narządów i jest czas regeneracji. Biegacz nie może cała dobę bez przerwy biegać. W pewnym momencie musi się poddać odpoczynkowi. Musi się zregenerować. Dotyczy to każdego elementu ludzkiego ciała.
Z okiem jest dokładnie tak samo. Jeśli czujemy, mamy świadomość, że eksploatowaliśmy nasze oczy przez ileś godzin bardzo intensywnie, to często najprostszym sposobem jest odpoczynek. Mogą wtedy nie być potrzebne terapie lekowe. Pacjenci często myślą: Nie będę żył w myśl jakichś higienicznych reguł i zasad, które wszyscy znamy, i bardzo mocno się eksploatuje. Niestety, czasem są takie sytuacje życiowe, że musimy wykonywać więcej pracy. Czasem ponad miarę w jakimś odcinku czasu. Ważne, by nie zamieniać odpoczynku i regeneracji na leki.
– W sieci można znaleźć często dość dramatyczne ostrzeżenia. Przed spaniem przy zapalonym świetle, co nie służy nie tylko naszym oczom, ale i naszemu mózgowi. Jeszcze mocniej bywamy przestrzegani przed niebieskim światłem telewizora, gdy zasypiamy w czasie oglądania filmów czy seriali. Znam mnóstwo osób, które mają w sypialni telewizor i przy nim śpią. To rzeczywiście jest niebezpieczne i winniśmy tego unikać?
– Popatrzmy na tryb pracy naszej siatkówki i całego naszego systemu neuronalnego. Organizm w którymś momencie potrzebuje odcięcia się od bodźców i wyłączenia tych narządów, które wymagają stymulacji w ciągu całego dnia pracy. Jeżeli budzimy się rano, a potem one skutecznie pracują przez 16 godzin, to zwykle potem kładziemy się na odpoczynek i śpimy.
To jest jedyny czas, kiedy ten narząd – na przykład oko – może się regenerować. Jeżeli ono przyjmuje bodźce ze świata zewnętrznego, tj. światło w takiej czy innej postaci – jest to bardzo złożony proces – to w pierwszej fazie przekształca te bodźce na procesy biochemiczne, które dzieją się w obszarze siatkówki, a następnie bodźce elektryczne, które docierają do naszych ośrodków wzrokowych.
Jeżeli ta stymulacja siatkówki jest przedłużana, a czas regeneracji siatkówki w jakiś sposób skracamy, to skutek jest taki, jak byśmy się budzili w nocy. Ten sen może formalnie trwać osiem godzin. Ale on będzie przerywany. To nie będzie sen w sensie biologicznym. Nie zregenerujemy się właściwie, skoro tak naprawdę będziemy spać trzy razy po dwie godziny.
– Na koniec pytanie techniczne. Jeśli w stanie naszego wzroku coś nas niepokoi i uważamy, że trzeba pójść do okulisty, to jak wygląda procedura?
– Jeżeli to są ewidentne objawy okulistyczne, właściwym miejscem jest najbliższa poradnia specjalistyczna. Aby skorzystać tam z diagnostyki, trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego. Pacjenci są różni. Jedni zauważają pewne nieprawidłowości i reagują szybko. Ktoś inny potrafi ze znacznie obniżonym widzeniem chodzić przez kilka tygodni. I nie wzbudza to żadnej reakcji z jego strony. Uczulałbym pacjentów, by pewnych rzeczy nie lekceważyli. I starali się diagnostyce poddawać. Przypomnę też, że w sytuacjach nagłych – mamy wtedy do czynienia z pacjentem pilnym – należy się udać na SOR.
Czytaj też: Opolanka pokonała dwa nowotwory. „Pięć minut ratuje życie”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania



