Mundial 2022. Polska gra dalej
Gdyby Biało-Czerwoni ulegli w środę 0-4 albo Meksyk w tym samym czasie pokonał Arabię Saudyjską 3-1 zamiast 2-1, to żegnalibyśmy się z mundialem 2022 w Katarze. Splot odpowiednich wyników w dwóch równolegle toczących się bojach sprawił jednak, że nasi piłkarze zajęli w zmaganiach grupy C drugie miejsce i przed nimi walka o ćwierćfinał imprezy. Przeciwko broniącej tytułu Francji wypadałoby jednak zaprezentować się znacznie lepiej. Inaczej zostaniemy „rozniesieni na strzępy”.
W awansie pomogli nam nie tylko Saudowie, walczący do końca z Meksykanami, ale i nasi bezpośredni rywale. Czuć było, że gdyby Leo Messi wraz z ekipą potrzebowali wygrać 4-0, to by tyle wygrali. W końcówce już jednak tak nie forsowali tempa i ograniczyli się do wbicia nam „skromnych” dwóch goli. Tak lubią Polaków? Chyba nie. Bardziej nie lubią Meksykanów, o czym coraz głośniej mówi się w tamtejszych mediach.
Polacy wyszli z grupy z czterema punktami na koncie. Większość realistów (choć i optymistów także) właśnie taki dorobek przewidywała. Wygrana z Arabią Saudyjską? Jest! Remis z Meksykiem? Owszem! Porażka z Argentyną? Jakżeby inaczej. Wszystko się zgadza. Styl również raczej był taki, jakiego wszyscy się spodziewali… i czego nie ukrywał ani trener, ani jego ekipa.
Za styl punktów się nie przyznaje
Skąd więc takie narzekania? Oczywiście chodzi właśnie o styl. Ale czyż nie ciśnie się tu na usta kolejny bon mot rodem ze sportu: „za styl się punktów w piłce nożnej nie przyznaje”? Szkoda tylko, że ludzie, którzy zarabiają niemałe pieniądze za granie w piłkę nożną, robią to często dość nieudolnie.
Nie brak głosów, że za styl, w jakim grają podopieczni Czesława Michniewicza PZPN nie powinien przedłużyć z nim umowy. Przyznaję, mi również nie podobało się to, że w ogóle otrzymał tę posadę. Tym bardziej więc powinienem czekać na zmiany na tym stanowisku. To jednak nie takie proste…
Czy jednak bowiem obecny selekcjoner nie zrealizował wszystkich najważniejszych misji? Najpierw Biało-Czerwoni ograli Szwecję i awansowali na mundial. Następnie utrzymali się w dywizji A Ligi Narodów, mając samych teoretycznie lepszych rywali, a na pewno wyżej notowanych w rankingu FIFA (Belgia, Holandia i Walia również). Do tego wygrali ostatni mecz tych rozgrywek z drużyną z Wysp Brytyjskich. To sprawiło z kolei, iż byli losowani z pierwszego koszyka eliminacji Euro 2024 i trafili do łatwej grupy. Mieli zagrać w fazie pucharowej mundialu i tak też będzie, stąd dość łagodna tonacja tego tekstu.
Przyznaję: z frustracji i z nerwów po środowym meczu, poza stekiem przekleństw, rzuciłem także w uniesieniu, że „aż mi szkoda Meksyku”, bo „Polacy nie zasługują na to, by grać dalej”. Oczywiście szybko odwołałem te słowa, bo w jakże innej rzeczywistości obudziłem się na drugi dzień. Jesteśmy przecież w fazie pucharowej mistrzostw globu. Wreszcie! Ja takiej osobiście nie pamiętam. Ponoć przyglądałem się meczom mundialu „Mexico 1986”, ale byłem wtedy u taty na kolanach i nic z tego nie kojarzę. Pierwszą imprezą tego typu, przeżywaną świadomie, była ta rozgrywana we Włoszech, cztery lata później. Polaków już na niej nie było. Wrócili w 2002 roku, ale ten turniej i dwa kolejne z ich udziałem były pasmem rozczarowań.
Powstają nowe powiedzenia, to może i czas podać przykład starego. Jak choćby „na dwoje babka wróżyła”. Oznacza ono, mniej więcej tyle, że nie można czegoś jednoznacznie stwierdzić. Podobnie sprawy mają się z oceną aktualnej postawy naszej reprezentacji.
Bo co prawda Polacy grają tak, że czasem aż „oczy bolą”, to jednak cel swój osiągnęli. Po raz pierwszy spośród mundiali XXI wieku. Ba! W imprezach AD 2002, 2006 i 2018 po wszystkim było już po dwóch meczach. Gdzieś w międzyczasie powstał też kolejny bon mot, traktujący o tym, że nasi piłkarze na mistrzostwach grają tylko trzy mecze: „otwarcia, o wszystko i o honor”. Teraz mieliśmy o co grać nie tylko w tym trzecim spotkaniu. Będzie i czwarte. Acz po tym, co zobaczyliśmy przeciwko Argentynie o piąte już może być bardzo, ale to bardzo trudno.
Kto jednak będzie za rok czy dwa rozpatrywał w jakich okolicznościach wyszliśmy z grupy? Dla mnie futbol to nie tylko ofensywa, ale i m. in. umiejętna defensywa czy ofiarna walka do samego końca. Oczywiście, że zdarzają się miłośnicy futbolu, którzy pamiętają jak trudną do strawienia piłkę grali Grecy w Mistrzostwach Europy 2004, ale znacznie więcej ludzi (nie tylko wytrawni kibice) wie, że to oni właśnie zdobyli wówczas złoto. Jakby tego było mało, od razu po wyjściu z grupy, w fazie pucharowej wyeliminowali wtedy Francję. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby sytuacja się powtórzyła. I tak do samego końca. Łącznie z brzydką grą i złotem, a przynajmniej medalem… Ewentualnie ćwierćfinałem.