W inauguracyjną partię lepiej weszli miejscowi, którzy wygrali dwie pierwsze akcje, a potem długo byli o krok przed naszą ekipą. A w pewnym momencie nawet dwa lub trzy (15:12). Taki stan rzeczy miał miejsce do momentu ich prowadzenia 20:18. Niebawem na zagrywce u gości pojawił się bowiem Konrad Mucha i tak utrudniał rywalom przyjęcie, że wkrótce wynik odwrócił się o 180 stopni… po czym trzy kolejne piłki padły łupem będzinian. Zatem 23:22 dla nich. Podopieczni Mariusza Łysiaka jednak znowu się nie poddawali i doprowadzili do gry „na przewagi”, w których dwa ostatnie ataki skończył Mateusza Linda i ich triumf 27:25 stał się faktem.
Po zmianie stron znowu mieliśmy powtórkę z rozrywki. Co prawda tym razem pierwszą piłkę wygrali goście, ale potem ton grze z reguły nadawali siatkarze MKS-u. I to na tyle, że było już 10:7 dla nich. Zaraz jednak było już tylko 12:11, po czym sprawy w „swoje ręce” wziął Arkadiusz Olczyk. Środkowy Mickiewicza najpierw udanie zaatakował, a następnie wszedł na zagrywkę i posłał cztery serwisy pod rząd, które tak utrudniły rywalom odbiór, że cztery punkty z rzędu dopisać mogli sobie goście. Gdy niebawem jeszcze na 19:14 dla nich udanie zaatakował Janusz Górski stało się jasne, że mogą już kontrolować wydarzenia na parkiecie do końca tej części. I faktycznie triumfowali przewagą trzech piłek.
Zatrzymywać się nie mieli zamiaru i w odsłonę numer trzy weszli prowadzeniem 6:3. W czym spora zasługa dwóch asów pod rząd Lindy. Dzięki temu to oni dłuższy czas trzymali „rękę na pulsie”. Na tyle, że często tablica pokazywała ich prowadzenie trzema „oczkami” przewagi, jak choćby 11:8, 17:14 czy 22:19. Przy tym ostatnim wyniku jednak coś się zacięło w ich poczynaniach. Na tyle, że z pięciu kolejnych akcji wygrali tylko jedną i to oni musieli gonić rywala. I znowu doszło do gry „na przewagi”. Niestety, tym razem bez happy endu dla kluczborczan.
Wydawało się, że to jednak nie podłamało naszej ekipy. Po tym jak na serwisie pojawił się Artur Pasiński czwarty set „zaczął się” od 5:2 dla Mickiewicza. Co prawda niebawem mieliśmy remis po 6, ale jeszcze szybciej znowu kluczborczanie mieli trzy punkty więcej. I znowu też zaczęli nadawać ton grze (13:10 czy nawet 16:12). Gdy wyszli na prowadzenie 21:17 wydawało się, że tym razem już jest „po zawodach”. Niestety następne cztery piłki gospodarze przechylili na swoją korzyść. Później już trwała walka punkt za punkt, aż do stanu 24:23 dla gości. Trzy kolejne akcje wygrali jednak będzinianie i mieliśmy tie break.
Tym samym przypomniało się – jakże często bolesne – siatkarskie porzekadło „kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”. Nie tym razem jednak. Chwała kluczborczanom należy się tym większa, iż w piątej partii długo obie ekipy toczyły zażarty bój. Szala na ich korzyść zaczęła się przechylać w okolicy zmiany stron. Wówczas to odskoczyli na 10:7 i potem cały czas byli o krok, dwa z przodu. Finalnie triumfowali 15:13!
MKS Będzin – Mickiewicz Kluczbork 2:3 (25:27, 22:25, 26:24, 26:24, 13:15)
Mickiewicz: Kopacz (2), Górski (14), Olczyk (11), Linda (23), Pasiński (12), Mucha (7), Jaskuła (libero) oraz Łysiak (libero), Siemiątkowski, Kosian.