Policja skierowała tę sprawę do sądu i zarzuciła jej popełnienie wykroczenia: „bezprawnego umieszczenia w miejscu publicznym ogłoszenia lub plakatu”. Wcześniej sąd uznał ją za winną, ale odstąpił od kary. Pani Barbara – działaczka opolskiego KOD – odwołała się od orzeczenia i ponownie stanęła przed sądem.
Podkreśliła, iż wiedziała, że nie spowoduje żadnego uszczerbku na budynku telewizji. Jej celem było pokazanie, iż TVP jest telewizją partyjną, a nie publiczną, co uważa za zło, wobec którego nie należy być obojętnym. Uważała, że ma obowiązek być uczciwą wobec sumienia i powiedzieć prawdę o tej sprawie.
Sąd uznał całkowity brak społecznej szkodliwości czynu Barbary Skórzewskiej, a ponadto jej konstytucyjne prawo do wyrażania opinii. Uniewinnił ją, a kosztami procesu obarczył Skarb Państwa.
Mecenas Andrzej Sieradzki argumentował, iż działała ona w dobrze pojętym interesie społecznym i zamanifestowała troskę o konstytucyjne prawo obywateli do rzetelnej informacji.
Przytoczył fragment jednej ze słynnych przedwojennych mów obrończych, wygłoszonych w czasie procesu politycznego: „To nie my jesteśmy w tej sprawie obrońcami. To oskarżeni są obrońcami najważniejszych dla ludzi wartości, a my, adwokaci, jedynie pełnimy przy nich wartę” – podkreślił.
– To była już trzecia lub czwarta akcja pod TVP3 Opole, razem z KOD Opolskie i Wolnymi Ludżmi z Opola. Byłam już tam kiedyś wcześniej spisana przez policję. Widocznie tym pozwem do sądu chcieli mnie w końcu uciszyć. Tylko, że to działa wręcz odwrotnie – komentuje pani Barbara.