Piotr Guzik: Na sesji, podczas której został pan wybrany marszałkiem, padła deklaracja spokojnej kontynuacji. Co to konkretnie oznacza?
Szymon Ogłaza: Priorytety dla naszego regionu są już nakreślone. Brałem aktywny udział w ich opracowaniu, ponieważ bezpośrednio nadzorowałem prace nad strategią rozwoju województwa opolskiego. To jednak nie zamyka tematu. Do końca sierpnia chcemy wypracować priorytety dla wszystkich członków zarządu, żeby każdy w swoim obszarze miał określone cele i wizję tego, jak powinno wyglądać województwo opolskie na końcu naszej kadencji, czyli w 2029 roku.
Które obszary trzeba szczególnie wzmocnić?
– Muszę zacząć od transportu. To dziedzina, która jest mi przypisana, odkąd jestem w zarządzie województwa, a która dotyczy chyba największej grupy mieszkańców. W zasadzie każdy korzysta z komunikacji i każdy jeździ po drogach. Można powiedzieć, że temat drogowy mamy może nie zamknięty, co w dużej mierze załatwiony. Więcej mamy do zrobienia w obszarze komunikacji. Jesteśmy najmniejszym województwem w kraju, co oznacza również najmniejszy budżet spośród wszystkich regionów, ale wcale nie jesteśmy najmniejsi, jeżeli chodzi o sieć kolejową. Potrzeby są duże, a my już na komunikację kolejową wydajemy około 100 mln zł rocznie przy ogólnym budżecie rzędu miliarda złotych. W dodatku nie da się tego uzdrowić bez wkładania jeszcze większych pieniędzy. Na szczęście, szkielet już jest, nie trzeba nic tworzyć od podstaw. Istotne są takie działania, które sprawią, że będziemy mieli kompatybilny układ komunikacyjny. Obserwujemy potoki pasażerów i wsłuchujemy się w skargi. Widzimy, że szczególnie młodzi ludzie już nie są tak zakochani w samochodach, jak my w ich wieku. Musimy mieć dla nich ofertę, która będzie spełniać ich oczekiwania co do jakości życia.
Potrzeby kończą się na poprawie układu komunikacyjnego?
– Oczywiście, że nie. Musimy też mieć świadomość naszego potencjału i ten obszar wzmacniać. Nie jesteśmy bazą surowcową, nie jesteśmy regionem przemysłowym. Kiedyś byliśmy regionem rolniczym, ale obecnie rolnictwo ma zupełnie inną rolę w gospodarce. Naszym potencjałem są ludzie i kapitał ludzki. Stąd konieczność wzmacniania edukacji na każdym poziomie, od przedszkola po szkolnictwo wyższe. Chcemy mieć mądrych mieszkańców, którzy będą się realizowali na wielu polach bez wyjeżdżania z województwa opolskiego. To zaś wiąże się z jeszcze jedną, osobiście bardzo ważną dla mnie kwestią.
Jaką?
– To jeszcze nieokreślone, ale bardzo szeroko pojęte działania mające zwiększyć udział kobiet w życiu publicznym. Oraz wyrównywanie szans, ponieważ w Polsce cały czas dużym problemem jest to, jak ten udział kobiet zwiększyć. To nie jest wyłącznie kwestia edukacji i promowania różnych postaw. Potrzebne są konkretne działania, również legislacyjne. Tu warto czerpać z wzorców skandynawskich. Tam zaangażowanie kobiet w życie publiczne jest wysokie i to nie wzięło się z niczego. Bardzo konsekwentnie budowano tam narrację, w której tworzeniu uczestniczyły same kobiety, że my, faceci, nie zrobimy pewnych rzeczy za nie i to one muszą poczuć swoją siłę.

Czy to oznacza, że będzie pan chciał, żeby piąte, puste obecnie miejsce w zarządzie województwa zajęła kobieta? W ten sposób byłyby w nim dwie panie.
– Wakat na pewno mogłaby objąć kobieta, ale tu musimy pamiętać, że to miejsce jest teraz obiektem negocjacji politycznych. Musimy dojść do porozumienia, czy ono będzie dla przedstawiciela PSL, czy jednak dla Koalicji Obywatelskiej. Bo przypominam, że tę kadencję zaczynaliśmy z czterema miejscami dla reprezentantów KO oraz jednym dla Śląskich Samorządowców, w osobie pani wicemarszałek Zuzanny Donath-Kasiury. Musimy być przekonani, że ustąpienie tego jednego miejsca przez nas będzie dobrym posunięciem. Ale jeśli taki będzie finał, to nie będziemy tworzyć dodatkowych barier i narzucać partnerowi, jakiej płci ma być jego członek zarządu. To już by było za dużo.
Kiedy można spodziewać się uzupełnienia składu zarządu województwa?
– To już bardziej pytanie do Andrzeja Buły. Do tej pory był i marszałkiem województwa, i szefem regionalnym Platformy. Teraz te funkcje są rozdzielone, to on jako lider opolskich struktur partii będzie prowadził negocjacje w tej sprawie. Choć konieczna będzie też moja akceptacja, ponieważ teraz to mój zarząd. Myślę, że ta kwestia będzie rozstrzygnięta w najbliższych tygodniach. Nie chcemy tego specjalnie przeciągać. Z negocjacjami zwykle jest tak, że im więcej dajemy sobie na nie czasu, tym one stają się trudniejsze dla zaangażowanych stron.
W nowym zarządzie będzie zmiana obszarów, za które odpowiadają poszczególne osoby?
– Mam propozycje, by to na nowo poukładać, ale od razu zaznaczam, że to nie byłaby żadna rewolucja. Nie zamierzam też nikomu niczego narzucać. Szczególnie, że funkcjonujemy na podstawie umowy koalicyjnej, która jasno określa, która z firm politycznych czym się zajmuje. No chyba, żebyśmy renegocjowali umowę koalicyjną.
Nowy szef to nowe porządki. Będzie rewolucja kadrowa w urzędzie marszałkowskim?
– Zmiany będą, ale raczej nie personalne, a w strukturze organizacyjnej. Są departamenty bardzo mocno obciążone. Przykładem Departament Infrastruktury i Gospodarki. Ta jednostka odpowiada za wydatkowanie ogromnych sum pieniędzy. To wymaga specjalnego nadzoru. Dlatego planuję podzielenie tego departamentu na dwie części. Jest też kilka innych pomysłów jak poukładać urząd. Determinantem będą priorytety dla województwa, które chcemy zaprezentować w sierpniu. To pod nie dostosujemy strukturę urzędu. Nie chodzi o wykonywanie ruchów dla samych ruchów, tylko aby doprowadziły nas one do realizacji celów, jakie sobie postawimy.
Andrzej Buła nie będzie już pana szefem w urzędzie, ale dalej pozostanie zwierzchnikiem w partii. Będzie mógł przez to narzucać, co ma pan robić?
– Autonomia jest i zawsze będzie. Także dlatego, że znamy się od lat. Pamiętamy też, że nie byłoby nas tu, gdzie jesteśmy, gdyby nie przynależność do formacji politycznej, która konsekwentnie od lat cieszy się najwyższym poparciem w regionie. Dlatego ważne rzeczy zapewne będą przedmiotem konsultacji. Nie spodziewam się jednak ingerencji z jego strony. Inna sprawa, to fakt, że wszyscy musimy się przestawić na nowe tory. Andrzej musi mentalnie przestać być marszałkiem, tak, jak ja muszę nim zostać. Wielokrotnie dawaliśmy do zrozumienia, że nadajemy na tych samych falach, więc ja konfliktu tutaj na pewno nie widzę.

Nie jest tajemnicą, że miał pan konkurentów do funkcji marszałka, dotychczasowych kolegów z zarządu, czyli Zbigniewa Kubalańcy i Roberta Węgrzyna. To wpływa na relacje między wami?
– Zdarzyło mi się w życiu wygrywać, jak i przegrywać. Rywalizacja jest czymś naturalnym, bo każdy ma jakieś ambicje. Gdy jest już po wszystkim, to przychodzi moment, kiedy trzeba sobie wszystko poukładać na nowo. Z pełną odpowiedzialnością i z przekonaniem, że to jest właściwy ruch, rekomendowałem obu moich konkurentów do zarządu województwa. To pokazuje, że ten problem nie istnieje i mam nadzieję, że nie będzie to żadna bariera na drodze do dalszej współpracy. Ze Zbyszkiem Kubalańcą znam się 20 lat, wiele razem przeżyliśmy i nigdy żaden z nas nie zrobił drugiemu czegoś złego. Z Robertem Węgrzynem łączy mnie może mniej zażyła relacja, ale też świetnie się dogadujemy. Chcę skorzystać z ich doświadczenia i umiejętności. Będziemy rozmawiać na temat tego, do czego dążymy. Dotychczas moim celem było zostanie marszałkiem województwa. To mi się udało, więc muszę wymyślić sobie nowy cel. Mam przecież dopiero 45 lat.
Jest już jakiś pomysł na horyzoncie?
– Pomimo doświadczenia, którego tutaj nabyłem przez ostatnich dziewięć lat, to obecna funkcja i związana z nią odpowiedzialność są zupełnie inne. Już nie będę mógł wejść do gabinetu Andrzeja i poradzić się, co mam zrobić w danej kwestii. Teraz to do mnie będą z takimi dylematami przychodzić. Dlatego obecnie celem jest przede wszystkim podołać wyzwaniu, jakim jest bycie marszałkiem.
A w dłuższej perspektywie?
– Skutecznie zawalczyć w 2029 roku o głosy mieszkańców naszego regionu. Zadanie jest trudne, ponieważ w ostatnich latach w każdych kolejnych wyborach konsekwentnie zwiększaliśmy liczbę radnych Platformy w sejmiku. Teraz mamy ich 14 na 30. Chcę, byśmy za pięć lat wywalczyli co najmniej 16 mandatów.
W fotel lidera opolskiej Platformy pan nie celuje? Andrzej Buła łączył przecież te funkcje. Jako europoseł będzie spędzał sporo czasu poza krajem, a w partii słyszałem, że byłoby lepiej, aby formacją kierowała osoba przebywająca na miejscu. Choć do wyborów w PO jeszcze nieco czasu, bo mają być jesienią przyszłego roku.
– Mówi się, że te wybory mogą być nawet wcześniej, ale to oczywiście decyzja przewodniczącego Donalda Tuska. Teraz jest dobry czas, by przeprowadzić wybory w partii. Jesteśmy po całym szeregu wyborów, które nas tak mocno zaangażowały. Mamy czas spokoju partyjnego i to jest dobry moment na to, żeby ułożyć w PO sprawy na nowo. Ale od razu zaznaczam, że nie mam aspiracji, aby kierować partią w regionie. Nie wiem, czy Andrzej Buła będzie kandydował. Może pojawią się też inni kandydaci na szefa regionu. Ja bym sobie tego życzył, ponieważ konkurencja jest potrzebna. Stanowi motywację do lepszej roboty.
Pod adresem Andrzeja Buły ze strony sejmikowej opozycji i nie tylko padły niedawno zarzuty, że na przestrzeni ostatnich lat sporo imprez w regionie odbywało się po to, by go promować i budować jego pozycję polityczną jako marszałka. Podobne komentarze słyszałem też w samym urzędzie.
– Opozycja może mieć swoje zdanie na ten temat i to jest jej święte prawo. Ja jednak uczestniczyłem w większości tych spotkań i imprez. Może to nie zabrzmieć szczerze, ale ja widziałem, że ludzie, którzy byli gośćmi danej imprezy, czuli, że to jest wydarzenie dla nich. To niezwykle ważne, aby doceniać poszczególne środowiska. Zrobiliśmy bardzo wiele w dziedzinie współpracy i wspierania organizacji pozarządowych. To są niesamowicie aktywni ludzie, których prace po prostu trzeba docenić. Poprzez te spotkania możemy opowiadać, jak widzimy politykę w regionie i co chcemy zrobić dla tych ludzi. To najlepszy sposób, by dotrzeć do mieszkańców. Takie spotkania są niezwykle cenne, także dlatego, że można usłyszeć nie zawsze przyjemne rzeczy. Co więcej, już dzisiaj ustaliłem, że jedną z pierwszych rzeczy, która pojawi się w budynku urzędu, będzie mapa województwa, na której będziemy zaznaczać odwiedzane miejsca. Dzięki temu będziemy widzieć, czy równomiernie dbamy o wszystkie części regionu. Poprzeczka w tym względzie wisi bardzo wysoko, ponieważ Andrzej Buła był na tej niwie niezwykle aktywny.
Czyli ograniczenia liczby wydarzeń i wydatków na promocję nie będzie?
– Nie mam zamiaru ograniczać aktywności któregokolwiek z członków zarządu, ani mojej. A będąc przy pieniądzach, to proponowałbym porównać to z wydatkami na promocję w innych województwach i instytucjach. A już szczególnie w jednostkach rządowych za czasu ośmiu lat rządów PiS w kraju. Ówczesny wojewoda opolski wprost promował program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości za pieniądze podatników. Myślę, że tutaj doświadczenia osobiste naszych radnych PiS determinują ich spojrzenie na pewne kwestie. Oceniają je przez pryzmat swojego doświadczenia. Moim zdaniem negatywnego, ponieważ źle oceniam to, co działo się w kraju za rządów Zjednoczonej Prawicy.
Arytmetyka głosowania, podczas którego został pan wybrany marszałkiem, pokazuje, że od jednego radnego PiS dostał pan poparcie. Zdobył pan 20 głosów za, a koalicja rządząca w regionie liczyła wtedy 19 szabel.
– Nie możemy nawet wykluczyć, że poparcie ze strony opozycji było większe. Głosowanie było tajne, a ktoś z naszego obozu mógł przecież zagłosować przeciw mnie (śmiech)! Ta sytuacja mnie cieszy, ponieważ pokazuje pewną otwartość na dialog. Możemy się twardo oceniać, konkurujmy na argumenty, ale nie atakujmy się osobiście. To też specyfika samorządu. Sejmik to nie jest Sejm. My tu większość uchwał przyjmujemy jednogłośnie, niezależnie od tego, czy ktoś jest z PiS, czy z Koalicji Obywatelskiej. Mamy dobry punkt wyjścia do tego, aby działać wspólnie na rzecz województwa. Jestem otwarty na współpracę pomimo dzielących nas różnic. Chyba każdy z nas chciałby, żeby region się rozwijał, a ludziom tu mieszkającym żyło się dobrze.
Relacje poprzedniego marszałka i prezydenta Opola długo nie były najlepsze. Planuje pan nowe otwarcie z Arkadiuszem Wiśniewskim?
– Moje relacje z Arkadiuszem Wiśniewskim mają długą historię, ponieważ nie jest tajemnicą, że jesteśmy kolegami z jednego roku ze studiów. Znamy się więc grubo ponad 20 lat. Abstrahując jednak od tego faktu, jestem człowiekiem dialogu. Wielokrotnie różnego rodzaju inicjatywy już wspólnie realizowaliśmy. Przypomnę, że pan prezydent startował w ostatnich wyborach samorządowych z poparciem KO. Tworzymy też zgodną koalicję w Opolu. To jest nowy model współpracy. Mam nadzieję, że fakt, iż doszło do zmiany na stanowisku marszałka, będzie tylko dodatkowym pozytywnym aspektem.
Jak bumerang wraca temat przyszłości województwa opolskiego. Nie ma obaw, że władza uzna, iż taki mały region nie ma sensu i będzie dążyć do jego likwidacji?
– Taka dyskusja ma miejsce nie tyle wśród rządzących czy polityków, ale również w gronie naukowców, którzy prowadzą różne analizy i przemyślenia. Absolutnie mają do tego prawo. To potem podchwytują media i stąd ten temat wypływa co jakiś czas. Nie boję się jednak o przyszłość naszego regionu. Ostatnich 25 lat naszego efektywnego zarządzania województwem i funduszami unijnymi przekładającymi się na jego rozwój pokazuje, że Opolszczyzna broni się sama przez się. Pracujemy, by dalej udowadniać, że decyzja, aby województwo opolskie pozostało na mapie Polski, była bardzo dobrą decyzją.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.