Krystian Czech zwolniony dyscyplinarnie z ŁOK-u
Przypomnijmy, niemal dwa lata temu, w marcu 2021 roku stanowisko dyrektora Łubniańskiego Ośrodka Kultury stracił zwolniony dyscyplinarnie Krystian Czech. Wójt gminy Łubniany Paweł Wąsiak zarzucił mu złamanie dyscypliny finansowej. Dlatego też wielu mieszkańców gminy było w szoku.
Zwolniony dyrektor był człowiekiem zasłużonym dla lokalnej i regionalnej kultury. Jest organizatorem wielu imprez o znaczeniu regionalnym. Na przykład śląskiego tryptyku, na który składa się literacki konkurs „Ze Śląskiem na ty”, plastyczny „Śląsk na płótnie” oraz koncert „W tonacji Śląska”. Jest też współzałożycielem zespołu „Silesia” oraz współorganizatorem „Przeglądu pieśni ludowej im. prof. Adolfa Dygacza”.
Dodatkowego smaczku przydaje to, że dyrektor ŁOK został zwolniony, gdy przebywał na zwolnieniu lekarskim. Nikt do niego nie zadzwonił, o utracie pracy dowiedział się sam, ze strony BIP-u łubniańskiego Urzędu Gminy.
O rozgłos zadbał natomiast wójt, Paweł Wąsiak w przesłanym wówczas mediom oświadczeniu pisał o nieprawidłowościach w złożonym przez dyrektora rozliczeniu dotacji na działalność Łubniańskiego Ośrodka Kultury.
– Zleciłem kontrolę w zakresie gospodarki finansowej ŁOK za lata 2016-2020, której ustalenia nie tylko potwierdziły zaistniałe nieprawidłowości, ale ujawniły permanentny stan naruszeń prawa, trwający przynajmniej pięć lat, co wskazuje na działania na szkodę osoby prawnej, jaką jest ŁOK – przekonywał.
Krystian Czech postanowił walczyć o swoje dobre imię w sądzie
W styczniu 2023 Sąd Rejonowy w Opolu, Wydział IV Pracy i Ubezpieczeń Społecznych wydał uzasadnienie do wcześniejszego wyroku w sprawie z powództwa Krystiana Czecha przeciwko Gminie Łubniany, Łubniańskiemu Ośrodkowi Kultury, oraz Urzędowi Gminy Łubniany. W liczącym blisko 50 stron uzasadnieniu wyroku znalazł się taki – dla Krystiana Czecha kluczowo ważny – akapit.
„Przeprowadzone postępowanie dowodowe wykazało, że nie stwierdzono uszczuplenia środków publicznych, a wszystkie środki z dotacji zostały wydatkowane na cele statutowe ŁOK – napisał sąd w uzasadnieniu. (…) Oceniając wskazane przez pracodawcę przyczyny odwołania przez pryzmat ich ciężaru gatunkowego, Sąd doszedł do wniosku, iż nie uzasadniały one natychmiastowego rozwiązania stosunku pracy. Trudno bowiem upatrywać w tych uchybieniach naruszenia przez powoda podstawowego obowiązku pracowniczego. Nadto nie skutkowały one naruszeniem albo zagrożeniem interesów pracodawcy. Wyniki przeprowadzonego postępowania dowodowego nie uzasadniały przypisania powodowi także dokonania naruszeń z winy umyślnej lub na skutek rażącego niedbalstwa. Tym samym nie sposób przyjąć, iż zaistniały powody do niezwłocznego rozwiązania z powodem stosunku zatrudnienia”.
Sąd orzekł także, iż „zasądza od pozwanego Łubniańskiego Ośrodka Kultury na rzecz powoda Krystiana Czech kwotę 22402,50 zł tytułem odszkodowania wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia 30.09.2021 roku do dnia zapłaty, (…) zasądza od pozwanego Łubniańskiego Ośrodka Kultury w Łubnianach na rzecz powoda Krystiana Czech kwotę 3810 zł (trzy tysiące osiemset dziesięć złotych) tytułem zwrotu kosztów procesu, w tym kwotę 720 zł tytułem zwrotu kosztów zastępstwa procesowego.
Ponad 25 tysięcy złotych łącznego odszkodowania może się przeciętnemu zjadaczowi chleba wydawać dużą sumą. Krystian Czech przekonuje, że suma ta nie wyrównuje materialnych szkód, jakie poniósł w wyniku decyzji wójta.
– Straciłem na moim dyscyplinarnym zwolnieniu znacznie więcej – podkreśla. – Dwa lata upłynęły od zwolnienia mnie. Jeszcze dwa mam do emerytury. Moje dochody znacznie spadły. W związku z tym dostanę mniejszą odprawę emerytalną. Poniosłem nie tylko straty moralne, ale i znaczne finansowe.
Wójt mówi, że to jeszcze nie koniec
O komentarz do wyroku sądu poprosiliśmy wójta gminy Łubniany Pawła Wąsiaka.
– Sprawa nie jest jeszcze zakończona – przekonuje wójt. – Nie mamy jeszcze prawomocnego wyroku. Tym bardziej, że Łubniański Ośrodek Kultury jako pracodawca pana Krystiana Czecha złożył apelację w następującej kwestii: Po wyroku sądu główny rzecznik dyscypliny finansów publicznych przesłał nam – jeszcze w styczniu – postanowienie, w którym uchyla decyzję rzecznika dyscypliny finansów publicznych pierwszej instancji przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Opolu.
Przypominam, że rzecznik w Opolu oddalił nasz wniosek o naruszenie dyscypliny finansów. Myśmy jako gmina złożyli zażalenie do rzecznika głównego i ten uchylił to postanowienie.
– Ta okoliczność wskazuje, że należy złożyć apelację. Skoro główny rzecznik wyraża pogląd bardzo podobny do tego, jaki ma gmina. Nie można łączyć pieniędzy z dotacji przeznaczonych na biblioteki z dotacją dla instytucji kultury – dodaje wójt Wąsiak. – Tymczasem słyszę głosy, że pan Krystian Czech już wygrał, odniósł sukces itd. Takie opinie wydają mi się bardzo daleko idące. Byłbym w tej sprawie bardziej powściągliwy. Zwłaszcza, że pan Krystian Czech wnosił w powództwie o przywrócenie do pracy na dotychczasowym stanowisku. Dodatkowo o wynagrodzenie za okres pozostawania bez pracy (ponad 100 tys. zł). To zostało przez sąd oddalone.
Ważniejsza satysfakcja moralna
Krystian Czech podkreśla, że za ważniejszą od utraconego wynagrodzenia uważa satysfakcję moralną, jaką mu przyniósł wyrok wraz z uzasadnieniem.
– Sąd Pracy skupił się – zgodnie ze swoją rolą – na formie mojego zatrudnienia, która to właśnie uniemożliwiła moje bezpośrednie przywrócenie do pracy – przyznaje Czech. – Natomiast dla mnie istota sporu z władzami gminy jest zupełnie inna. Zarzucono mi dokonanie nadużyć finansowych i zwolniono dyscyplinarnie. Bardzo mnie to bolało i boli, choć od tamtych zdarzeń minęły dwa lata. Ponieważ – mimo okazywanej mi przez wójta niechęci – nie odszedłem sam. Pan wójt zlecił pani skarbnik, już w gminie niepracującej, i drugiej pani kontrolę. Trwała kilka dni. Ale w moim przekonaniu była pozorna, przeprowadzona pod zadaną tezę i przygotowane z góry liczby. Do takiego wniosku doszedłem, kiedy dwa lata temu dano mi do przeczytania pokontrolny protokół. Napisałem zdanie odrębne. Wójt je odrzucił i po 27 latach pracy mnie zwolnił. To był sąd kapturowy.
– Niechęć pana wójta wobec mnie od początku jego kadencji była widoczna – dodaje Krystian Czech. – Nie jestem dzieckiem. Widziałem, że mój dorobek jest pomijany, a bieżąca działalność ośrodka kultury spotykała się z dziwnymi uwagami, przytykami. Ta krytyka prowadzona w duchu „wszystko źle” trwała dwa lata. Naprzemiennie prowadzili ją wójt lub radni. Teraz instytucje, którymi kierowałem, pracują podobnie. Wszystko jest dobrze.
Czułem się jak smarkacz
Krystian Czech podkreśla, że wyboru Pawła Wąsiaka na wójta nigdy nie podważał.
– Natomiast on dobrze wiedział, że jego zwolennikiem nie byłem – stwierdza. – Na zebraniach wiejskich podkreślałem dorobek jego poprzedników, bo był on przez pana Wąsiaka pomijany. Uważałem, że moje osiągnięcia też do tego dorobku poprzedników należą. To się nie podobało.
Krystian Czech przypomina, że kiedy próbowano jemu i współpracownikom wykazywać na sesji Rady Gminy nieprawidłowości finansowe, zwracał się do Regionalnej Izby Obrachunkowej. – Opinie RIO były jednoznaczne: nasze działania są poprawne – mówi były dyrektor ŁOK.
Władze gminy nie uszanowały tych opinii. Przywołał je i ich prawidłowość potwierdził sąd.
Krystian Czech podkreśla krzywdzący charakter nie tylko zwolnienia, ale i sposobu, w jaki się ono dokonało.
– Każdemu można dać wypowiedzenie, po 27 latach pracy także – przyznaje. – Ale zwolnienie dyscyplinarne odebrałem jako upokarzające i krzywdzące. Także to, co temu towarzyszyło: zmiana zamków i zajęcie gabinetu przez mojego następcę, zanim zdążyłem zabrać moje rzeczy. Czułem się jak smarkacz. Jak ktoś, komu się nie ufa, po kim trzeba zamykać pokój i przeszukiwać jego rzeczy. Tymczasem niczego, co by mnie kompromitowało, nie znaleziono. Dlatego też za tak ważne uważam słowa, które sąd zapisał w uzasadnieniu. Wiem, że gdyby nawet sąd przywrócił mnie do pracy, wójt mógłby mnie w majestacie prawa odwołać. Ale moje nazwisko jako podejrzanego zostało oczyszczone. Na tym oczyszczeniu, na powiedzeniu w majestacie prawa, że nie popełniłem przestępstwa, a moje działanie było prawidłowe, tak naprawdę mi zależało. Nikomu nie zabrałem złotówki, ani grosza. Mówiąc po śląsku – nie przetyrmaniółzech. Wtedy to mówiłem i dziś mówię. A sąd to potwierdził.