Iść na wybory trzeba. Mimo żenującego referendum
Cztery zmanipulowane pytania mają dodatkowo zmobilizować zagubiony na wojnie polsko-polskiej elektorat i wbić go w przekonanie, że w wypadku wygranej opozycji, kraj czeka nie tylko bieda, ale wręcz zagłada narodu.
Referendalne pytania brzmią tak bezczelnie, jakby wymyślali je paskowi z „Wiadomości” TVP, a nie poważni politycy z ekspertami od legislacji. Kaczyński ma wyraźnie fatalne zdanie o intelekcie wyborców, skoro chce ich pytać o podwyższenie wieku emerytalnego (którego żadna z partii startujących w wyborach nie chce podwyższać), czy o rozbiórkę prowizorycznego płotu na granicy z Białorusią (którego nikt nie chce rozbierać). Z bezpieczeństwem granicy jest dokładnie odwrotnie. To nadzorowane przez PiS służby nie radzą sobie z ochroną polskich granic, gubiąc w lasach rakietę, zapalnik, czy też pozwalając latać bezkarnie białoruskim śmigłowcom nad Białowieżą.
Ale to wiemy MY. W TVP o tym nie powiedzą, za to wyborca PiS dostanie tam migawki sprzed dwóch lat z posłem opozycji biegającym przy granicy z torbą z marketu. A propagandyści będą łgać, że przestrzeganie praw człowieka, czyli np. niezgoda na wyrzucanie do lasu w trakcie mrozów matek z dziećmi, równa się chęci rozebrania płotu na granicy i wpuszczania do Polski tysięcy nielegalnych imigrantów.
Pozostałe dwa pytania są jeszcze bardziej absurdalne. PiS chce pytać ludzi o zgodę na „wyprzedaż majątku narodowego” zaledwie kilka miesięcy po tym, jak Obajtek sprzedał Arabom za bezcen udziały w Rafinerii Gdańskiej. Szczytem manipulacji jest pytanie o uchodźców, których rzekomo każe nam przyjmować Unia Europejska. Ale trudno się dziwić takim metodom, skoro niezależne sądy już dwukrotnie nakazywały premierowi Morawieckiemu prostować jego kłamstwa.
Cóż, straszenie ludzi to sprawdzony oręż wyborczy obozu władzy. Jeśli politycy prawicy szczują na Niemców, uchodźców i LGBT, to znak, że w Polsce idą jakieś wybory. Tym razem stawka jest wyjątkowo wysoka, toteż słowa padają coraz ostrzejsze i coraz bardziej haniebne. Jak te Jarosława Kaczyńskiego z wiecu w Zawichoście o opozycji: „oni są obrzydliwi”, „obóz zdrady narodowej, który trzeba tępić”, „Tusk jest kwintesencją zła i prawdziwym wrogiem narodu”. Zupełnie, jakbyśmy żyli nie w demokratycznym europejskim kraju, lecz w pogrążonej domową wojną Rwandzie.
Pomysł PiS z dodatkowym głosowaniem 15 października to pułapka na elektorat opozycji. Władzy, poza tradycyjnym straszeniem społeczeństwa i wywoływaniem skrajnych emocji, chodzi również o stworzenie takiego zamieszania, by mniej zmotywowanym wyborcom odechciało się iść na wybory.
Co zatem robić, skoro Sejm przegłosował referendum z nieuczciwymi pytaniami? Wojciech Hermeliński, były szef Państwowej Komisji Wyborczej radzi, by stając przed komisją wyborczą odmówić przyjęcia karty referendalnej, a skupić się na oddaniu głosu na swojego kandydata do Sejmu i Senatu.
Czytaj także: Po jedenaste: nie bądź obojętny!