– To już piąty miesiąc pana urzędowania na stanowisku szefa naszej filharmonii. Zadomowił się pan już w Opolu?
Maciej Fortuna, dyrektor Filharmonii Opolskiej: Ostatni rok mieszkałem sporo za granicą, wcześniej m.in. w stolicy, studiowałem prawo w Poznaniu, nieprzerwanie wykładam na tamtejszej Akademii Muzycznej w klasie trąbki. Mimo to bardzo podoba mi się spokój i kameralność Opola, a tutejsza filharmonia oceniana jest bardzo wysoko merytorycznie, jeśli chodzi np. o działalność w zakresie muzyki polskiej. Na tym tle wsławiliśmy się wydawniczo, ale także jako instytucja digitalizująca nuty, tworząca zupełnie nowe cykle koncertowe.
– FO ma ogromny potencjał.
– Dlatego od pierwszego dnia mam mnóstwo pracy, ale też motywacji do działania. Początki mojego dyrektorowania zbiegły się z tragicznymi skutkami powodzi. I tu za nami udana kwesta na rzecz powodzian we współpracy z Fundacją HumanDoc i Polską Akcją Humanitarną. A z zespołem mieliśmy niecały miesiąc, by przygotować program na cały sezon artystyczny – w przypadku koncertów symfonicznych. Otrzymałem co prawda plan na koncerty rodzinne, ale uważam, że wymagają odświeżenia.
– Koncerty rodzinne to znany i lubiany cykl. Co się zmieni?
– To na razie kwestia otwarta. Ogłosimy konkurs na stworzenie nowej koncepcji warsztatów, jak i ich prowadzącego lub prowadzących. Chciałbym, by pojawiły się propozycje nowatorskie, na które sami byśmy nie wpadli. Dlatego oczekuję wręcz elementu zaskoczenia i kreatywności. Nowa formuła mogłaby ruszyć od przyszłego sezonu artystycznego.
– Jakie jeszcze nowości czekają melomanów?
– Chciałbym rozwinąć scenę kameralną. Myślę o nieco mniejszych składach. Zostanie to, co już świetnie się sprawdziło, m.in. publiczność siadająca na scenie na wygodnych sofach, poczęstunek przed wydarzeniem. W tej formule myślę też o poznaniu się z opolską publicznością pod kątem propozycji nowych nawiązujących do muzyki współczesnej – flirtujących np. z nauką, muzykoterapią, astronomią.
– Na jaki repertuar stawia nowy dyrektor?
– Patrząc na nadchodzący sezon artystyczny, chciałbym zapraszać wybitnych dyrygentów i solistów ze świata muzyki klasycznej. Marzy mi się popularyzacja wybitnych dzieł wokalno-instrumentalnych. Pamiętajmy, że działamy w mieście, które nie ma teatru operowego. Przykład to 11 kwietnia, gdy zabrzmi u nas Requiem Mozarta: wspaniałe cztery głosy, chór i orkiestra. Chciałbym postawić nacisk na dzieła angażujące organy. To będzie widoczne szczególnie pod koniec sezonu.
– Ma pan wiele pomysłów na wyjście z filharmonią na zewnątrz. Które z nich uda się zrealizować jako pierwsze?
– Chodzi o miejsca nieoczywiste, urokliwe i tajemnicze. Trzy kluczowe z naszej perspektywy festiwale to Święto Kwitnących Azalii w Zamku w Mosznej, festiwal weberowski w Pokoju oraz festiwal beethovenowski w Głogówku. Na sto procent mamy zagwarantowane wsparcie Samorządu Województwa Opolskiego dla FO, jako kreatora wydarzeń i koordynatora warstwy artystycznej. Pierwsze rozmowy za nami. W dalszej perspektywie rozważamy współpracę z różnymi partnerami z całego województwa. To mogą być formy kameralne, ale też orkiestry w wielkich składach. Mam też pomysł, jak wpisać FO w status Opola jako „stolicy polskiej piosenki”.
– Ciekawy wydaje się także pomysł projektów z placówkami medycznymi.
– Byłaby to współpraca z pogranicza muzyki i muzykoterapii. Myślimy tu np. o włączeniu naszych wydarzeń do programu leczenia bólu somatycznego kręgosłupa, które realizuje nasz Departament Zdrowia. Jesteśmy po rozmowach z Opolskim Centrum Rehabilitacji w Korfantowie, Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym im. Św. Jadwigi w Opolu, Opolskim Centrum Onkologii czy Specjalistycznym Szpitalem im. Ks. Biskupa Józefa Nathana w Branicach.
– Czy ma pan pomysł, jak przyciągnąć kolejnych odbiorców, dotąd niezainteresowanych repertuarem FO?
– Wyzwaniem jest uwzględnienie zróżnicowania naszego odbiorcy, nasza oferta musi być dostosowana do wieku. My dość skutecznie docieramy do różnych grup, co widać po frekwencji. Najtrudniej dotrzeć, moim zdaniem, do grupy w wieku 16-40, ze szczególnym naciskiem 20-30-latków. To są osoby kształtujące pewne nawyki uczestnictwa w kulturze. Ich obecność może być kluczowa, może wiele wnosić. Dlatego nie bałbym się w przyszłości wprowadzania oryginalnych propozycji: jak np. koncert muzyki do gier komputerowych. Nie można też zamknąć się na użycie nowych technologii.
– Jest pan menedżerem kultury, producentem muzycznym, trębaczem, ale też kompozytorem i muzykiem improwizującym z różnymi składami w dorobku, w tym z nominacją do Fryderyka. I prawo, i muzyka, w pana karierze się przeplatają.
– To dlatego szukałem pracy w obszarze, w którym moje kompetencje – muzyka, producenta wydarzeń, wydawcy płyt i prawnika – łączą się. Obecnie wiele wątków prowadzę z zespołem FO równolegle, staramy się je porządkować. Ale takie jest właśnie moje podejście: holistyczne. Sprawdza się w przygotowaniu działań nowatorskich, na takich mi zależy. Stąd jestem niezmiennie otwarty na propozycje współpracowników. Nie zapominajmy, że filharmonia to 110 osób, które pracują na to, żeby co tydzień sala była pełna, by generować muzyczne i estetyczne emocje. Ostatnie dni przy sali prób Orkiestry wystawiona była skrzynka, do której każdy może wrzucić zapisany na kartce pomysł na działanie, projekt, jakąś inspirację…
– I jako dyrektor jest pan też aktywny w swoich social mediach, które obserwuje łącznie ponad 50 tys. osób. W połowie stycznia na FB wypunktował pan ostatnie działania. Ta lista robi wrażenie. Wśród nich jest nie tylko szereg spraw organizacyjnych, jak szkolenia dla pracowników, aktualizacje procedur, minione koncerty, warsztaty i projekty edukacyjne. To również pewne posunięcia kadrowe, jak powołanie na stanowisko chórmistrzyni FO dr Anny Sikory. Widać, że zwiększa pan udział chóru w programie instytucji. Dlaczego?
– Zależy mi na rozwoju Chóru Filharmonii Opolskiej, ponieważ współtworzy on tkankę naszej instytucji, która wymagała natychmiastowego wsparcia. W ciągu czterech miesięcy zespół rozrósł się z 40 do 94 osób. Za nami m.in. organizacja trzech koncertów z udziałem chóru, organizacja warsztatów chóralnych.
– Z czego wynika większe zainteresowanie chórem?
– Fenomen wspólnego doświadczania muzyki, praca w grupie, wzajemna motywacja, spełnienie sceniczne i po prostu radość. Całość prowadzi doświadczona Chórmistrzyni, która potrafi dzielić się pasją i przyciąga kolejne tuziny spragnionych śpiewu pasjonatów.
– Mamy też już pierwszego dyrygenta FO. Został nim prof. AMP, dr hab. Jakub Chrenowicz, który teraz trzyma pieczę nad kierownictwem artystycznym FO. Od początku nie chciał pan pełnić funkcji dyrektora i dyrygenta. Obecny układ już się sprawdza?
– Prowadzenie instytucji jaką jest filharmonia to praca zespołowa. W mojej opinii łączenie funkcji dyrektora i dyrygenta niesie ze sobą wiele ryzyk, które pomimo wielu zalet, mają komplementarne wady. Doba ma 24 godziny, choć mógłbym w tym czasie trzymać przysłowiową batutę, stawiam na rozwój instytucji, pozyskiwanie partnerów krajowych i zagranicznych, nawiązywanie relacji sponsorskich, sięganie po środki zewnętrzne. Nie zamierzam jednak chować trąbki do futerału i z Orkiestrą występuję.
– Na liście kluczowych pierwszych działań jest unowocześnienie oświetlenia i nagłośnienia. Z obecnym coś jest nie tak?
– Obejmując fotel dyrektora nie wiedziałem, że FO od czterech lat przygotowała się do ich wymiany. Postanowiłem rozwinąć tę koncepcję: zamiast skupiać się znów na wymianie na nagłośnienie tradycyjne, czyli stereofoniczne – będące tak naprawdę reliktem XX w. – zawnioskowaliśmy o nagłośnienie immersyjne. Za nami działania w kierunku utworzenia pierwszej sali koncertowej na Opolszczyźnie z takim nagłośnieniem. Dokumenty do grantu dotyczącego wymiany oświetlenia i nagłośnienia sali kameralnej oraz sali koncertowej FO zostały skutecznie złożone.
– Czym dokładnie jest nagłośnienie immersyjne, jakie da możliwości?
– Mówiąc najogólniej, to zanurzenie w przestrzeni dźwiękowej, odbieranie dźwięku w dokładnie taki sposób, w jaki został zarejestrowany czy nagłośniony w dowolnym miejscu odsłuchu. To wreszcie nagłośnienie, które umożliwia kompletną zmianę akustyki sali. Dysponujemy przestarzałymi technologiami, a ja chciałbym zapraszać większe projekty, większych artystów. Nie stać nas na wynajęcie oświetlenia i nagłośnienia dla złożonych realizacji audiowizualnych. Ostatnio rozmawiałem z jedną z czołowych firm europejskich, która organizuje ogromną trasę ciekawego projektu symfonicznego. Po otrzymaniu ridera okazało się, że wynajem koniecznych elementów kosztowałby nas tyle, co dwa koncerty symfoniczne.
– A co zmieni się w kwestii światła?
– Dziś nie wszystkich możemy przyjąć, bo brak ku temu warunków. Montaż infrastruktury planujemy od maja do września 2026 roku, a w zakresie prac jest modernizacja oświetlenia roboczego, ewakuacyjnego, scenicznego, które będzie efektywniejsze energetycznie, zatem tańsze. Dziś to zaledwie kilka lamp na całą scenę, więc bywa, że dodatkowe oświetlenie trzeba wynajmować… Mówimy o inwestycji wartej 6,3 mln zł netto z pieniędzy unijnych.
– I wydaje się, że widzi pan duże możliwości programów, jakie dają różne fundusze.
– Udało się złożyć 5 wniosków na działania miękkie w ramach programów MKiDN, m.in. na projekty edukacyjne, koncerty w przestrzeni miejskiej, czy zamówienia kompozytorskie. Warto sięgać oczywiście po pieniądze europejskie w ramach konkursów, jak my to już zrobiliśmy w przypadku Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego „Pradziad”. W dalszej perspektywie myślę o większych pieniądzach z programu współpracy międzyregionalnej – Interreg Europe. Zdobyliśmy także dofinansowanie z UMWO – 150 tys. zł na realizację nowoczesnej linii produkcyjnej płyt winylowych, czy 80 tys. zł na realizację cyklu koncertów jazzowych w klubie muzycznym FO.
Czytaj także: To nie science fiction. Robot operuje na opolskiej onkologii
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania