– Łupek jest skałą osadową powstałą na skutek naniesienia, przed milionami lat, mułów rzecznych – wyjaśnia Erwin Filipczyk, prezes Śląskich Kruszyw Naturalnych.
– One uległy w wyniku procesów geologicznych bardzo silnemu sprasowaniu i dalej skręceniu warstw. W ten sposób powstał wyjątkowy, niezwykle trwały materiał. Od stuleci pokrywano nim dachy pałaców, kościołów, kamienic i domów jednorodzinnych.
I nic dziwnego. Choć dach łupkowy jest w przybliżeniu dwa razy droższy od tego z klasycznej dachówki (więcej kosztuje zarówno materiał, jak i robocizna), to jest też dwa razy trwalszy. I dobrze położony będzie służył przez kilka pokoleń. Bo 160 lat i dłużej.
Dekarz łupkowy to nie jest zwykły dekarz
Łupki trzeba sprowadzać. Przede wszystkim z Hiszpanii, która ma obecnie największe złoża łupków naturalnych na świecie. Na Śląsku Opolskim, w okolicach Głuchołaz, działa niewielka kopalnia tzw. łupków morawskich, ale nie wydobywa się w niej łupków wielkoformatowych. Dostępne w Niemczech złoża tzw. łupków mozelskich, choć znakomitej jakości, są na ukończeniu. To czyniło ich wydobywanie – z dużej głębokości – mało opłacalnym. Kopalnia od kilku lat jest zamknięta.
– Dekarz łupkowy musi umiejętnościami przewyższać tego, kto układa zwykłe dachówki – przekonuje prezes Filipczyk. – Każda płytka musi dokładnie przylegać, być dokładnie wpasowana w swoje miejsce. A to oznacza, że nie tylko każdą trzeba wziąć do ręki i przymierzyć, ale – na przykład przy układaniu pasa podrynnowego – trzeba ją na miejscu, to znaczy już na dachu, przyciąć. Na tym polega artyzm tego zawodu. To nie jest seryjna, sztampowa robota. Trzeba mieć wprawne oko i zmysł estetyczny. Bo dach łupkowy będzie piękny dopiero wtedy, kiedy uda się dobry materiał precyzyjnie ułożyć.
Prezes Filipczyk podkreśla, że łupki sprawdzają się dobrze nie tylko na obiektach zabytkowych. Ale i na budynkach nowoczesnych, gdzie nierzadko pokrycie dachowe łączy się ze ścianą, z fasadą.
Dekarz łupkowy – fach, który potrzebował odrodzenia
Problem w tym, że przez 70 lat po wojnie dekarstwa łupkowego na Śląsku Opolskim, podobnie jak w całej Polsce, nie uczono. Choć wielowiekowe tradycje takiego dekarstwa tutaj, podobnie jak na Dolnym Śląsku czy w Galicji, w okolicach Krakowa były. Brakowało inwestorów, bo też odnawianie dawnych pałaców i to jeszcze z niemiecką historią nie było w okresie socjalizmu priorytetem. Brakowało importerów, którzy sprowadzaliby potrzebny materiał. Ale po okresie PRL-u rzeczywistość się zmieniła. Są inwestorzy, którzy chcą mieć dach łupkowy nie tylko na zabytkowych, ale i na współczesnych, nowych obiektach. Dostępny stał się najwyższej jakości materiał. A skoro tak, potrzebni stali się ludzie, którzy umieją taki dach ułożyć.
W związku z tym aby ich nie brakowało, Śląskie Kruszywa Naturalne stworzyły Akademię Dekarstwa Łupkowego. Na jej czele stoi Dawid Koziołek, dyrektor działu firmy, który zajmuje się łupkami na dachach i elewacjach. To fachowiec, który nie tylko sam potrafi ułożyć z łupków dach czy elewację. Potrafi innych tej sztuki nauczyć, ale także opisał – jako współautor – teoretyczne „Zasady układania łupka na dachach i fasadach”. Tę książeczkę powinien przeczytać nie tylko każdy, kto chce zgłębić tajniki tego zawodu.
– To jest podstawa i dla projektantów, i dla kosztorysantów, i dla wykonawców. Bo mogą się dowiedzieć, jaką techniką należy prawidłowo dany format zabudować – mówi prezes Śląskich Kruszyw Naturalnych.
– Te wytyczne opierają się nie tylko na naszych doświadczeniach polskich, ale także na europejskim doświadczeniu dekarstwa łupkowego, które obejmuje kilkaset lat. Można powiedzieć, że to jest swoisty podręcznik krycia łupkiem – argumentuje.
Biznes i misja kulturowa
Erwin Filipczyk tłumaczy powody, dla których wielka firma o europejskim zasięgu zaangażowała się – zdawałoby się – w niszową działalność związaną z łupkami. – Jeden z największych producentów łupków w Europie – jego przodkowie jego właściciela pochodzili z Moraw i w XVII wieku wyjechali do Niemiec – należy do grupy, którą reprezentujemy – mówi.
– Zostaliśmy poproszeni, by zostać dystrybutorem łupków na rynku polskim. Ale decydujący był dla mnie wspaniały efekt, który dają odnowione przy użyciu tego surowca i tej metody zabytki. Podróżując po Niemczech czy Francji można zobaczyć całe miasteczka kryte łupkiem. I naocznie się przekonać, że to znakomicie wygląda. Świadomość, że taka praca ma nie tylko znaczenie biznesowe, ale także, a może i przede wszystkim kulturowe, ogromnie cieszy – zaznacza.
– Walor nie tylko biznesowy, ale i kulturowy ma uczenie tego przez dziesięciolecia zapomnianego fachu, jakim jest dekarz łupkowy. Także młodych ludzi. Bo jak wspomniałem, nie wystarczy dostarczyć materiał, trzeba go jeszcze pięknie zabudować. To jest naprawdę ważna idea. Żaden region w Polsce nie ma tylu pałaców, często jeszcze w ruinie, co Śląsk Opolski. Trzeba zrobić wszystko, aby choć przynajmniej części z nich dawną świetność przywrócić – podkreśla.
Odnowią dach pałacu w Kopicach
Tych powodów do radości mają w Śląskich Kruszywach Naturalnych już teraz sporo. Bo firma ma znaczący udział w odnowieniu m.in. kościołów w Dobrej, Suchej, Centawie i Kopernikach koło Nysy. Jednym z pierwszych odrestaurowanych z użyciem łupków obiektów był – usytuowany w dawnym pałacu – budynek Technikum Leśnego w Tułowicach.
– W tej chwili przygotowujemy się wraz z inwestorem do prac przy największej perle architektonicznej, jaką jest – nie tylko na skalę regionu i Polski, ale i europejską – pałac w Kopicach. Obiekt ten wyszedł spod ręki znakomitego architekta Karla Lüdeckego. I pierwotnie był pokryty łupkiem – opowiada Erwin Filipczyk.
– Ta inwestycja jest na etapie inwentaryzacji, dokumentacji projektowej, która musi zostać zatwierdzona przez konserwatora zabytków. Na tym pałacu nie tylko jest dachów dużo, ale są one niezwykle skomplikowane ze względu choćby na liczbę wież, wieżyczek, lukarn itd. Inwestorowi, który podjął się trudu przywrócenia świetności temu obiektowi, należą się słowa najwyższego uznania.
Dekarz łupkowy – liczy się zmysł planowania
– Łupek jest materiałem znanym od setek, a nawet od tysięcy lat – opowiada Dawid Koziołek. – Z tej perspektywy nazwa Akademia Dekarstwa Łupkowego jest na miejscu. Przyjeżdżają się do nas szkolić firmy dekarskie i rzemieślnicy, którzy mają już doświadczenie pracy z dachówkami. Nierzadko są to osoby wykonujące ten zawód od pokoleń – dekarzem był dziadek i ojciec.
– Ale trafiają do nas również osoby spoza branży budowlanej, które chcą w swoim życiu coś zmienić. Na pracę z łupkiem patrzą jak na szansę i na coś, co będzie im sprawiało radość. Nie zawsze są to ludzie młodzi. Zdarzają się i pięćdziesięciolatkowie. Często naprawdę zdeterminowani, by spróbować czegoś nowego. Nie mamy żadnych kryteriów wstępnych. Dajemy każdemu szansę. Ale jakiś zmysł estetyczny, zmysł planowania dekarz łupkowy powinien mieć. Układanie łupków wymaga przestrzennej wyobraźni, bo zaczynając pracę na dachu trzeba przewidywać kolejne kroki, aż do zakończenia – argumentuje.
– Warto pamiętać, że tego zawodu nie da się od razu nauczyć do perfekcji – podkreśla Erwin Filipczyk. – Są różne stopnie wtajemniczenia. Pierwszy etap polega na zupełnie podstawowym szkoleniu. Trzeba się nauczyć, jak ten specyficzny materiał wziąć do ręki, jak wybić otwór i jak go przybić na dachu. Na szkoleniu drugiego stopnia można się nauczyć prac bardziej skomplikowanych: na kalenicach, pasach podrynnowych itd.
– Pokazanie pracy z łupkiem z bliska jest swego rodzaju sitem – zauważa Dawid Koziołek. – Część firm i osób zostaje z nami w kontakcie. Bywają i takie, które po pierwszym szkoleniu rezygnują i wracają do pracy w dachówce czy w blasze. Dekarstwa łupkowego uczymy się przez całe życie, bo każdy dach jest trochę inny. Ale na dobre opanowanie zasadniczych umiejętności też trochę czasu – około 2-3 lat – potrzeba, łącząc przy tym teorię z praktyką.
Zawsze zgodnie z zasadami
Szkolenia prowadzi się na miejscu, na makietach, ale ostateczna weryfikacja umiejętności odbywa się jednak na budowie.
– Parametry graniczne dekarstwa łupkowego, np. zakłady kamienia na kamień są określone. I one muszą być zachowane, żeby funkcjonalność dachu była zagwarantowana. On ma nie tylko dobrze wyglądać, ale też być szczelny – podkreśla pan Dawid.
– Adepci u nas się szkolą, a potem jakieś roboty, zaczynając od prostych rzeczy wykonują – dodaje prezes Filipczyk. – Pan Dawid ich na budowach odwiedza i sprawdza prawidłowość pracy. Zdarzyło się już, że jedną trzecią dachu trzeba było zdemontować, bo został położony nieprawidłowo. Zależy nam na perfekcji. Godzimy się na pewną dowolność artystyczną. Ale pod warunkiem, że reguły, parametry techniczne, o których już wspominałem, bezwzględnie będą zachowane. I koniec kropka.
– Nie mamy umów z inwestorami, że prowadzimy jakiś nadzór nad pracami – precyzuje pan Dawid. – Raczej grzecznościowo firmy dekarskie wspieramy. I to jest z korzyścią zarówno dla tych firm, jak i dla inwestorów, o których zadowolenie ostatecznie chodzi.
Dekarz łupkowy – kilkuset absolwentów akademii
A w akademii nowego fachu wyuczyło się dotąd kilkaset osób z całej Polski. W ubiegłym tygodniu Dawid Koziołek prowadził szkolenia w Bydgoszczy. Nie tylko dla firm dekarskich, ale także dla uczniów szkoły dekarskiej, którzy zetknęli się z łupkiem po raz pierwszy.
– Rozpoczynamy objazd po szkołach średnich technicznych i branżowych – mówi. – I będziemy tam prowadzić całodniowe szkolenia dla uczniów i prezentacje. Chcemy pokazać, że łupek to jest materiał dostępny i pracy przy nim można się skutecznie nauczyć. Generalnie młodych osób chcących pracować w zawodzie dekarza nie jest za wiele. Potrzebne są działania systemowe i to prowadzone już od szkoły podstawowej. I pokazywanie, że rzemiosło jest czymś dobrym i może być atrakcyjnym zawodem. Nie każdy musi być inżynierem czy magistrem.
– Zwłaszcza, że dekarstwo łupkowe to nie jest typowy zawód rzemieślniczy – podkreśla Erwin Filipczyk. – Dekarz łupkowy powinien być równocześnie rzemieślnikiem i artystą. A to oznacza, powiem to wprost, przynależność do elity.