piątek, 31 października, 2025
  • Redakcja
  • Newsletter
  • Kontakt
  • Gazetki promocyjne
  • Regulamin
  • Ochrona danych
Opolska360
  • Najważniejsze
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Dobra Energia
  • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
  • Najważniejsze
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Dobra Energia
  • Razem dla Środowiska
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
Opolska360
Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
REKLAMA
Home Najważniejsze

Debata: Inny nie musi być obcy. Nie trzeba się go bać

W Collegium Civitas UO odbyła się debata pod tytułem „Różnorodność bogactwem Śląska Opolskiego”. Do udziału w dyskusji organizatorzy – Fundacja Arima Nasz Śląsk, Wydawnictwo Silesiana (wydawca Tygodnika „O!Polska”) oraz Wydział Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej UO – zaprosili czworo panelistów. Byli nimi: Oleksandra Altufiewa, dyrektorka Przedstawicielstwa Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej w Opolu; Rafał Bartek, przewodniczący zarządu Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce; dr Sandra Murzicz, starszy wykładowca w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UO oraz dr Marek Mazurkiewicz, pełnomocnik wojewody opolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Dyskusję moderował Krzysztof Ogiolda.

Krzysztof Ogiolda Krzysztof Ogiolda
2025-10-30
w Najważniejsze, Region, Tylko u nas
debata o różnorodności
REKLAMA

 

Kontekst, jaki miała nasza debata o różnorodności jest tym ciekawszy, że z jednej strony różnorodność i jej poszanowanie wydają się na Śląsku Opolskim czymś oczywistym. Co należy do istoty tej wielokulturowej i wielojęzycznej krainy. Z drugiej, w regionie, w Polsce i na świecie coraz więcej słów i gestów tej otwartości na inność, na odmienność zaprzecza.

Coraz chętniej zamykamy się w „bańkach” portali społecznościowych i tym samym na „innego” i jego potrzeby. Także na mniejszości narodowe i imigrantów. Z tej perspektywy dyskusja o różnorodności, na którą przecież chcemy patrzeć jak na coś cennego, staje się do pewnego stopnia aktem odwagi – mówił zapraszając gości do rozmowy moderator.

Więcej pod materiałem wideo

W pierwszej rundzie dyskusji paneliści zostali poproszeni o przykłady różnorodności jako bogactwa. Ich rozmowie przysłuchiwali się bardzo licznie obecni studenci Wydziału Nauk o Polityce i Komunikacji Społecznej.

Debata o różnorodności. Co jest bogactwem

– Przekonałam się, gdy rozpoczęła się pełnoskalowa wojna, jaka jest Polska, jak duże ma serce. Ale chcę też powiedzieć o tym, że to, co dzieje się ostatnio, jest dla nas Ukraińców bardzo trudnym przeżyciem. My i tak cierpimy psychicznie, kiedy na nasz kraj lecą bomby. Wmawiają nam, że dostajemy w Polsce więcej niż wkładamy do polskiego budżetu i życia społecznego. A ja właśnie z perspektywy Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej widzę, ile dajemy od siebie. My naprawdę intensywnie wspieramy polską gospodarkę. Jesteśmy pracowici. W Polsce płacimy podatki, tutaj zostawiamy składki na ZUS. Za rok, dwa zostanie policzone, ile tu, w regionie Ukraińcy kupili nieruchomości. Ile pieniędzy tu przywieźli. To wszystko jest wkład w rozwój Polski – mówiła Oleksandra Altufiewa. – Z tej perspektywy bardzo mnie boli, kiedy muszę tłumaczyć, że jako Ukrainka nikogo nie zabijałam i żadnym zbrodniom nie jestem winna.

– Z bogactwem wnoszonym przez nas jako mniejszość niemiecką z jej kulturą i tożsamością jest trochę jak z opowieściami ołpów i ołmów. Stają się cenne, kiedy nam już umknęły. Spotykamy się z nią i obcujemy, dotykamy jej w naszym regionie i czasem zdajemy się jej nie doceniać – przypomniał Rafał Bartek. – Poczucie straty pojawia się dopiero wtedy, gdy zaczyna jej brakować. Tym bogactwem jest znajomość języka niemieckiego na wyższym niż w innych regionach poziomie. Jest nim także znajomość gwary – języka śląskiego. Nasze środowisko było dwujęzyczne już przed wojną. Dziś często jest trójjęzyczne. Bogactwem jest wreszcie kultura. Wynoszona z domu i przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tym ciekawsza, że się przez wieki z kulturą polską i czeską – jak na pogranicze przystało – ścierała. Właśnie o te elementy pograniczne była bogatsza niż kultura niemiecka w Saksonii bądź w Hesji. Chcę przypomnieć słowa, które tyle razy powtarzał abp Alfons Nossol, że inność to nie obcość. Inności nie trzeba się bać.

– Wreszcie naszym bogactwem jest przywiązanie do ziemi – mówił lider mniejszości niemieckiej. – Wielu z nas w jakimś momencie życia migrowało lub migruje, jeździ do pracy za granicę. Ale przywiązanie do tej ziemi od pokoleń powoduje, że niemało jest i tych, co wracają, bo wyjeżdżając, nie zerwali więzów z Heimatem, miejscem swego urodzenia. Jesteśmy też mocno związani z wiarą, z religią. Jeżeli spojrzycie na sanktuarium na Górze św. Anny, to dostrzeżecie, jak bardzo to miejsce jest na bieżąco odnawiane, naprawiane. To się nie dzieje wyłącznie siłami franciszkanów. Także siłą społeczną tych ludzi – przedsiębiorców, polityków, którzy się w to dzieło angażują.

– Kiedy w okresie PRL-u Polska była zamknięta na świat. Opolszczyzna była oknem. Na świat, na Europę, na naukę języków. Z dzieciństwa pamiętam, że była także oknem na miśki „Haribo”, których nie było w sklepach, ale w paczkach przychodziły z zagranicy. Moi dziadkowie przyjechali z Kresów, ale mieliśmy kontakty z rodziną w naszej miejscowości, która miała korzenie śląskie i niemieckie. Pamiętam pierwszy kontakt z ołmom. Siedziała w „waszkuchni”. Mówiła do mnie niby po polsku, ale jakoś inaczej. Byłam lekko przerażona. Mama wszystko mi wytłumaczyła i to było pierwsze doświadczenie różnorodności jako bogactwa. Dla mnie, wtedy przedszkolaka, wyrazem tego bogactwa było także szukanie „zajączka” na Wielkanoc. Znajdowanie w ogrodzie, w lesie czekoladowych jajek. W naszym domu tej tradycji nie było. Ale mama zaakceptowała ten zwyczaj i on się w naszym domu przyjął. I to także jest bogactwo, że rzeczy, które są na naszym stole – nie tylko świątecznym – pochodzą z różnych tradycji. – wspominała dr Sandra Murzicz.

– Pozornie temat dzisiejszej debaty – różnorodność jako bogactwo regionu – brzmi jak oczywista oczywistość. Ale jeśli słowo bogactwo zamienimy na wartość, uświadomimy sobie, że różnorodność jest ważna dla Śląska Opolskiego i dla Polski – przekonywał dr Marek Mazurkiewicz. – A jest ważna, bo różnorodność daje poczucie bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, skąd pochodzimy, jakie są nasze korzenie i jakim językiem mówimy w domu, jak się ubieramy, co lubimy jeść. Jeśli odczuwamy wokół siebie akceptację, to czujemy się bezpieczni. A jeśli czujemy się bezpieczni, czujemy się też dobrze we własnej skórze. W bliższym i dalszym otoczeniu. Możemy cieszyć się naszą tożsamością. Tym, co nas wyróżnia. Jeśli tę perspektywę przeniesiemy na szerszy poziom, to dotkniemy ważnego tematu: Jak powinny funkcjonować demokracja i społeczeństwo demokratyczne. Wartością takiego społeczeństwa jest właśnie akceptacja różnorodności i podkreślanie na każdym kroku, że różnorodność – niezależnie od języka, pochodzenia i poglądów, koloru skóry – jest ważna. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za tworzenie tej różnorodności.

Różnorodność jest zagrożona

– Czy my na co dzień zawsze żyjemy w demokracji? – pytał wprowadzając do drugiej części debaty moderator. – Dość często się mówi o zagrożeniu życia społecznego faszyzacją, mając na myśli barwy, okrzyki czy symbole. Na ile jej przejawem jest właśnie zgoda na brak różnorodności i szacunku dla niej? I czy ona tworzy stan zagrożenia?

Oleksandra Altufiewa

– Nasza kultura – polska i ukraińska – jest bardzo podobna. Mamy wiele wspólnych świąt. I to nas łączy. Niepokoi i boli, że ukraiński głos w społeczeństwie cichnie. Doświadczyłam tego niedawno, gdy w Opolu odbywała się konferencja organizowana przez naszą Izbę. Część mediów nie była zainteresowana, by to wydarzenie relacjonować. Jako przedstawicielka Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej chcę powiedzieć, że ludzie, którzy tu z Ukrainy przyjeżdżają, potrzebują otwartości. Dlatego bardzo ważne jest, by nauczyć się samodzielnie analizować to, co widzimy w telewizji, czytamy Internecie. Badać, czy to na pewno jest prawda.

– Z tej perspektywy cieszę się, że tak duże i młode audytorium jest dziś na sali. Chciałabym w waszą stronę skierować prośbę, byście byli otwarci dla osób, które czują się niezręcznie. A tak często, na początku swej drogi czują się imigranci w nowym kraju. Oni potrzebują czasu, by określić, ustatkować swoją pozycję. Tego zrozumienia potrzebujemy tym bardziej, że nam Ukraińcom niemal każdy poranek przynosi informację o tym, że kolejni ludzie, także nam bliscy, są w naszym kraju zabijani. Proszę o zrozumienie, że historia każdej rodziny, jaka tu z Ukrainy przyjeżdża jest unikatowa. Chcemy o tym mówić. By stereotypy nie były najważniejsze. Czasem kłują w oczy samochody, którymi niektórzy Ukraińcy przyjechali. Nie zawsze pamiętamy, że wielu z nich straciło domy, bliskich, zostały im tylko te auta. Czasem jeszcze dzieci, które trzeba utrzymać i wychować.

Rafał Bartek

– Pierwszą trudnością, z jaką wciąż boryka się mniejszość niemiecka pozostaje polityka państwa polskiego po wojnie. W okresie PRL-u przez lata próbowano forsować obraz państwa jednonarodowego, w którym nie było miejsca dla mniejszości. Tym bardziej dla mniejszości niemieckiej. Dla władz ci, którzy czuli się Niemcami, byli zgermanizowanymi Polakami. Nie ufano im do tego stopnia, że zmieniano ich imiona i nazwiska. Zakazywano używania ich języka. Wszystko, co niemieckie musiało zniknąć z przestrzeni publicznej.

– 35 lat temu wiele się dla nas zmieniło. Świętujemy właśnie jubileusze naszych organizacji. Ale ta świadomość z PRL-u pokutuje w polityce do dzisiaj. Choć wszystkie mniejszości narodowe w Polsce statystycznie stanowią – według GUS-u – mniej niż jeden procent społeczeństwa, to nacisk państwa na polskość jest silnie odczuwalny. W świadomości wielu ludzi wszyscy mają być Polakami. Mieszkamy w regionie, w którym w 30-40 procentach szkół uczy się niemieckiego jako języka mniejszości narodowej. Korzysta z tego 26 tysięcy uczniów. Ale w wielu tych samych szkołach każe się uczniom śpiewać „Rotę” wraz ze słynna frazą: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił”. Takie nauczanie jest – nie waham się powiedzieć – schizofreniczne. Ta schizofrenia przynajmniej po części bierze się stąd, że w szkole nie jest nauczana historia regionu. Ja też uczyłem się w szkole przede wszystkim historii Królestwa Kongresowego. Tego, co działo się w Warszawie, ale nie tego, co w Opolu. I ten model, to przyzwyczajenie, niestety, nadal ma się dobrze.

Dr Sandra Murzicz

– My na wszystkich apelach śpiewaliśmy pieśń ze słowami: „Płynie Odra nasza rzeka (…), Opole – Piasta gród, tam z bliska i z daleka zrzesza się polski lud”. Po latach do mnie dotarło, że w innych regionach w Polsce pewnie tego nie śpiewano. Dopiero jako dorosły człowiek zaczęłam zgłębiać i poznawać historię tej ziemi. Także powstań śląskich. (…)Trzeba to byłó robić samemu, ponieważ nastąpił pewien dramat wykorzenienia. Nie znamy często własnej historii. Często nie uświadamiamy sobie, że Śląsk był nie tylko w polskich i niemieckich, ale przez wiele wieków także w czeskich rękach. Nie mamy nierzadko świadomości swego pochodzenia. W ciągu ośmiu lat, za poprzedniego rządu, na Śląsku Opolskim mniejszość niemiecką dotknęły związane z edukacją szykany. Ograniczono liczbę lekcji niemieckiego. Kiedy w kulturze, w edukacji wprowadza się kategorię „obcego”, kto jest zagrożeniem z zewnątrz, kogo należy się bać – nieważne czy ten wróg jest rzeczywisty, czy został wytworzony sztucznie – społeczeństwo się integruje i łatwiej takim społeczeństwem zarządzać.

– Wmówiono nam trochę, że wszyscy żyjemy w państwie unitarnym. A tak naprawdę, tak jak tu siedzimy, korzenie mamy w różnych miejscach. Może państwo się zastanawiacie, jak się czyta moje nazwisko. Moja rodzina jest – jak już wspomniałam – z Polski od dziada pradziada. Ale udało mi się odkryć, że w głębokiej historii korzenie przodków były tatarskie. O tym się w domu nie mówiło. Bo nie wypadało. To bogactwo na jakiś czas zostało z historii rodziny wymazane. Udało mi się je odtworzyć. Wraz z historią dziadków, którzy walczyli w Wojsku Polskim. Zachęcam do zgłębiania historii swoich rodzin.

Dr Marek Mazurkiewicz

– Nasza debata pokazuje, jak ważne jest rozumienie kontekstów dotyczących tego, gdzie mieszkamy i czego się uczymy. To pokazał przywołany wcześniej motyw „Roty”. Różnorodność staje się ciężarem, problemem, zagrożeniem w trudnych czasach. Przeszłość daje mnóstwo przykładów tego, kiedy takie niepewne i trudne czasy były. Współczesność też pokazuje, że nie czujemy się pewnie w obecnych okolicznościach społecznych, politycznych, międzynarodowych. To buduje ładunek emocjonalny, po który chętnie sięgają demagodzy i populiści. Jeśli cofniemy się o sto lat do Europy lat 20., to zobaczymy, że po pierwszej wojnie światowej jak grzyby po deszczu wyrastały republiki i demokracje. Powiew wolności dla wszystkich. Minęło 5-7 lat i te demokracje zaczęły się rozsypywać. Trudne czasy bezrobocia, braku bezpieczeństwa socjalnego sprawiały, że na tych lękach wyrastali przywódcy polityczni, którzy zbierali tę lęki. Wykorzystywali je do własnych celów. W Niemczech pojawił się znany wszystkim negatywny bohater i wykorzystał je w sposób perfidny i brutalny.

– Lęki były też u nas w Polsce. Druga Rzeczpospolita to był bardzo trudny – jeśli chodzi o funkcjonowanie wielokulturowości – kraj. Ten ładunek złych emocji rósł. Pomieszany z kontekstem II wojny światowej doprowadził do straszliwych wydarzeń. Między innymi na Wołyniu. Różnorodność jest bogactwem, ale w niepewnych czasach ma wielki ładunek emocjonalny. W czasach, gdy czujemy się niepewnie, na co wpływa bieżąca sytuacja międzynarodowa – wokół Polski czy na Bliskim Wschodzie – pojawiają się ludzie, którzy proponują łatwe rozwiązania trudnych problemów. Ci populiści czy demagodzy mówią: Jak boli cię głowa, zetnij głowę. Jeśli przeszkadzają ci migranci, pora ich wygonić, bo są zagrożeniem. Takie lęki zagnieżdżają się nam w głowach. Grupy społeczne na to podatne budują negatywne konteksty. Podam przykład historyczny. Krzysztof Skubiszewski, wielka postać dla polskiej dyplomacji, człowiek zasłużony dla naszej akcesji do NATO i UE, w 1968 roku napisał książkę „Wysiedlenie Niemców z Polski”. W duchu, który wówczas był powszechny, pisał o tym, co uznano po wojnie za rozwiązanie problemów w Europie. Uznanie mniejszości w jednym organizmie państwowym jest problematyczne. Prowadzi do wojen. Więc najlepiej rozwiązać to radykalnie, wysiedlając je i wymieniając ludność. To jest dzisiaj przestroga.

Debata o różnorodności i pytanie jak się obronić

W ostatniej części debaty paneliści zostali poproszeni o sformułowanie krótkiego przesłania: Co robić, by nie poddać się współczesnym lękom, by bogactwo różnorodności ochronić.

– Miej swój rozum, poznawaj konteksty i czytaj jak najwięcej – radził dr Mazurkiewicz. – To jest moja recepta na lęki. Na niebezpieczeństwo zamykania się w „bańkach” w sieci. By nie dawać zalewać się dezinformacji. Także ze strony naszego wspólnego wroga.

– Poznawajcie ludzi. Bądźcie otwarci na drugiego. Zachęcam, byście uczestniczyli w różnych imprezach, wydarzeniach kulturalnych. Także tych, które organizują nasi przyjaciele z Ukrainy – mówiła dr Sandra Murzicz. – Warto poznawać mniejszość niemiecką, rodziny śląskie i ich kulturę. Także mniejszość romską. By te światy przestały być hermetyczne i obce. Warto je zgłębić. Nie dajmy sobie wmawiać, że inni są wrogami. Nie bierzmy udziału w nienawiści do tych, których czasem nie znamy.

– To zaszczyt, że mogę się wypowiadać w imieniu dużej diaspory ukraińskiej – powiedziała Oleksandra Altufiewa. – Planujemy konferencję o edukacji i związanych z nią problemach. Zapraszam wszystkich chętnych do nauki języka ukraińskiego. Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza daje taką możliwość. By otworzyć się bardziej na kulturę sąsiedniego kraju.

– Proponuję więcej samorządności – przekonywał Rafał Bartek. – Jeśli na poziomie samorządu regionalnego byłyby kompetencje edukacyjne, pewnie dawno byśmy w województwie opolskim mieli historię regionalną w szkołach. Dopytujcie o waszą rodzinną historię w domach. Ona jest waszym powodem do dumy. I poznawajcie język niemiecki. On daje przewagę kulturową i ekonomiczną. Nie bójcie się inności. Ona ubogaca.

Czytaj także: Zuzanna Donath-Kasiura: świadomie uczymy się tożsamości – w tym języka

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Tags: HistoriaMniejszość NiemieckaNiemcyUkrainaUniwersytet Opolski
REKLAMA

NAJPOPULARNIEJSZE

  • hotel Regius w Opolu

    Hotel w Opolu wystawiony na sprzedaż. Będzie inna działalność?

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Nowa szansa na dokończenie obwodnicy Opola? Minister zapowiada zmiany

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Trzy „nowe” mosty i wiadukt pod Opolem. Droga do zamknięcia

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Popularna siłownia po latach znika z Opola. Klienci szykują się na ostatni trening

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
  • Częściowo zamkną rondo na obwodnicy Opola. „Dla nas to dramat”

    0 udostępnienia
    Usdostepnij 0 Tweet 0
REKLAMA

 

 

REKLAMA

 

REKLAMA
  • Redakcja
  • Newsletter
  • Kontakt
  • Gazetki promocyjne
  • Regulamin
  • Ochrona danych

© Wydawnictwo SIlesiana 2022-2025

Welcome Back!

Login to your account below

Forgotten Password?

Retrieve your password

Please enter your username or email address to reset your password.

Log In

Add New Playlist

Brak wyników
Pokaż wszystkie wyniki
  • Strona główna
  • Najważniejsze
  • Newsletter
  • Opole
  • Region
  • Sport
  • Tylko u nas
  • Biznes
  • Nauka
  • Razem dla środowiska
  • Dobra Energia
  • Gazetki promocyjne
  • Redakcja
  • Kontakt

© Wydawnictwo SIlesiana 2022-2025