Piotr Guzik: Gdy rozmawialiśmy dwa miesiące przed wyborami mówił pan, że niezależnie od wyników nie wyobraża sobie braku współpracy ze Śląskimi Samorządowcami, czyli dawną Mniejszością Niemiecką, w nowej kadencji samorządu. Po wyborach KO co prawda ma większą liczbę radnych w sejmiku, ale koalicja ze Śląskimi Samorządowcami nie jest gestem dobrej woli, a warunkiem większości.
Andrzej Buła: Wynik Koalicji Obywatelskiej w regionie bardzo mnie cieszy, podobnie jak i perspektywa dalszej współpracy ze Śląskimi Samorządowcami. Przez ostatnie lata byliśmy dla siebie stabilnymi i przewidywalnymi partnerami, ciężko pracującymi na rzecz regionu. I myślę, że wyborcy dali temu wyraz w głosowaniu.
Trzeci partner w dotychczasowej sejmikowej koalicji – dawniej PSL, teraz Trzecia Droga – stracił jednak w porównaniu do obecnej kadencji. W sejmiku było dwóch radnych TD, będzie jeden. Do większości nie jest wam potrzebny. Mimo tego będzie miejsce dla TD w koalicji?
– W koalicji wszyscy są potrzebni. Przede wszystkim trzeba chcieć w tej koalicji być. Do tej pory nie otrzymałem takiego sygnału. Nikt z tego środowiska nie zgłosił się, nie zasygnalizował, że chce być w koalicji i nie zapytał, co na jej rzecz może zrobić.
Liczy się pan z tym, że przyjdzie sygnał z Warszawy, by jednak wziąć przedstawiciela TD do koalicji, ponieważ takie będą ustalenia na linii Donald Tusk – Władysław Kosiniak-Kamysz?
– Przypominam, że już w kończącej się kadencji dwóch radnych PSL nie miało wpływu na to, czy mamy większość w sejmiku. Wtedy nawiązaliśmy współpracę w imię budowania większości w sejmikach w innych częściach kraju. Liczę się z tym, że teraz będzie taka prośba z centrali. Nie odżegnuję się od tego, jeśli będzie taka potrzeba. Oczekuję jednak, że nasza koalicja byłaby koalicją wzajemności. Teraz tej wzajemności brakuje.
Czy wobec tego w nowym zarządzie województwa będzie czterech przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej, a Śląscy Samorządowcy będą tam mieć jednego człowieka oraz przewodniczącego sejmiku?
– We wtorek spotkałem się z przedstawicielami Śląskich Samorządowców i nie rozmawialiśmy o podziale ilościowym. Najważniejsze jest, że potwierdziliśmy sobie, że chcemy dalej być razem. To, że ułożyliśmy się na poziomie regionu, otwiera nam drogę do układania się na poziomie powiatów. Wszędzie tam, gdzie w radach powiatów są przedstawiciele obu naszych komitetów, mamy możliwość tworzenia koalicji. To również ważny sygnał dla mieszkańców, którzy zdecydowali się oddać na nas głosy. Ludzie oczekują współpracy i stabilności. Nasze zdolności koalicyjne to umożliwiają.
W powiecie opolskim KO chyba po raz pierwszy ma więcej radnych, niż Śląscy Samorządowcy. Czy to oznacza zmiany w układzie sił w zarządzie powiatu?
– To podpowiada arytmetyka, ale kwestię dokonywania ustaleń na poziomie powiatów pozostawiam liderom struktur powiatowych.
A może będzie tak, że w jednym powiecie Śląscy Samorządowcy zachowają fotel starosty, w zamian za oddanie go człowiekowi KO w innym, gdzie to oni mają większość?
– Najgorzej jest stawiać warunki i tworzyć precedensy. Tworzenie układanek personalnych w jednym powiecie w uzależnieniu od drugiego powiatu to prosta droga do tego, aby stać się zakładnikiem tej czy innej konfiguracji. Dlatego mówię swoim ludziom, aby układali się w powiatach w tak prosty sposób, jak to tylko możliwe.
Widzi pan szanse na odbicie powiatu nyskiego? Tam PiS zdobył najwięcej głosów, ale gdyby radni KO i pozostałych formacji, które wywalczyły miejsca w radzie powiatu porozumieli się z komitetem Forum Samorządowe 2002 kojarzonym z burmistrzem Kordianem Kolbiarzem, to byłaby możliwość, aby odbić ten powiat prawicy. Wyniki wyborów do rady miejskiej w Nysie pokazują też, że byłaby możliwa koalicja tamtejszych radnych KO z komitetem pana burmistrza.
– Forum Samorządowe 2002 reprezentuje ludzi, którzy nie są związani tylko z Nysą, więc tu potrzebne byłyby nieco szersze rozmowy. Osobiście nie firmowałbym jednak żadnej koalicji ludzi KO z panem Kordianem Kolbiarzem.
Nawet wtedy, gdyby burmistrz Nysy sam wyciągał rękę?
– Nawet wtedy.
Przejdźmy do Opola, ponieważ tutaj kandydaci KO wywalczyli 10 mandatów, o jeden mniej, niż komitet Arkadiusza Wiśniewskiego. Przed wyborami było porozumienie programowe z prezydentem stolicy regionu, czy wobec tych wyników będą też oczekiwania personalne ze strony przedstawicieli KO? Na przykład jednego z wiceprezydentów, albo przewodniczącego rady miasta?
– Przed wyborami wyraziliśmy intencję współpracy i my wolę tej współpracy podtrzymujemy. Wyniki uzyskane przez naszych kandydatów dają mocną podstawę do dalszych rozmów. Tu widzę dużą rolę wicemarszałka Zbigniewa Kubalańcy, szefa Platformy w Opolu, ale przede wszystkim to sami radni powinni najpierw między sobą wydyskutować, jakie są ich oczekiwania. Tak czy inaczej, jesteśmy na siebie w Opolu skazani. W dobrym sensie. Tak, jak ma to miejsce w moim rodzinnym Kluczborku oraz powiecie kluczborskim, gdzie mamy możliwość utrzymania pozytywnej synergii.
Wybory samorządowe za nami, a wkrótce kolejne, do Parlamentu Europejskiego. Będzie pan kandydować?
– W wyborach z 15 października uzyskaliśmy w województwie opolskim bardzo dobry wynik. W wyborach z 7 kwietnia również uzyskaliśmy fajny wynik. To pozwala myśleć o powtórce w czerwcowych wyborach do Brukseli. Byłoby dobrze, abyśmy mieli tam przedstawiciela związanego z naszym województwem. Informacje o tym, kogo proponujemy na listy, mamy przesłać do partyjnej centrali w Warszawie do końca tygodnia. Nie ukrywam, że zastanawiam się nad startem. Ale decyzji jeszcze nie podjąłem.
Czytaj także: Wybory 2024 – frekwencja w województwie opolskim. Gdzie najniższa?
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.
