W polskiej ambasadzie w Nairobi kobieta za uzyskanie wizy pracowniczej musiała zapłacić pięć tysięcy dolarów łapówki, co opisał dziennikarz śledczy portalu Watchdog Uganda. – Ludzie sprzedają u nas domy i wszystko co mają, by zapłacić łapówkę polskim urzędnikom – skomentował.
To tylko jeden z setek, jeśli nie tysięcy przypadków korupcyjnego procederu handlu wizami w Afryce i Azji, w wyniku czego do Unii Europejskiej trafiły w ostatnich latach tabuny imigrantów z krajów trzeciego świata. Ekipa, która od ośmiu lat buduje pozycję polityczną na straszeniu Polaków uchodźcami, okazała się… europejskim liderem w ściąganiu do Polski imigrantów. W dodatku w części za łapówki. Według danych Eurostatu, Polska
przyznała w 2021 roku, a więc jeszcze przed wojną w Ukrainie, 790 tysięcy wiz pracowniczych dla obywateli spoza Unii Europejskiej. Dla porównania: Niemcy przyznały w tym czasie 18 tysięcy takich wiz, a Czechy – 41 tysięcy.
Hipokryzja to drugie imię działaczy polskiej prawicy, tym razem jednak jej skala jest naprawdę porażająca. Złodzieje powiązani z Ministerstwem Spraw Zagranicznych zdzierali z biedaków z Trzeciego Świata ostatnie koszule, by bogacić się na ich nieszczęściu, narażając bezpieczeństwo Polaków i wszystkich pozostałych członków europejskiej strefy Schengen. A także Stanów Zjednoczonych, bo wizy krajów członkowskich Schengen upoważniają do wjazdu do Meksyku, a stamtąd już kwitnie przemyt ludzi do USA.
To, co boli szczególnie, to świadomość, że w tym samym czasie, kiedy trwał ten złodziejski proceder, polskie służby spod białoruskiej granicy wyganiały na mróz do lasu kobiety z dziećmi, o czym traktuje film Agnieszki Holland „Zielona granica”. A wszystko to rzekomo w imię twardego pilnowania bezpieczeństwa Polaków i polityki „zero tolerancji” dla naruszania naszych granic.
Nie wierzę w uczciwe śledztwo prokuratury wymierzone w ludzi władzy. Charakterystyczne, że działania organów ścigania są wybitnie spóźnione, a władza miesiącami zatajała proceder przed opinią publiczną. Gdy mleko się wylało, pozbawiony hamulców i elementarnej przyzwoitości pion informacji TVP zaczął mówić o „aferze wizowej Platformy Obywatelskiej”. Co jest brawurowym potwierdzeniem tezy, że działacze partii Kaczyńskiego mają fatalne zdanie o inteligencji swoich wyborców.
Dziś największe media na całym świecie rozpisują się o korupcji wysokich polskich urzędników i zagrożeniu, jakie stworzyliśmy dla bezpieczeństwa Zachodu. Czyli dokładnie odwrotnie, niż głosi pisowska propaganda. Kilka miesięcy temu pisałem, że w rankingu wolności prasy Polska spadła w ostatnich ośmiu latach na łeb na szyję, a wyprzedziły nas już takie kraje jak Senegal czy Papua Nowa Gwinea. Teraz mamy żywy dowód tej zaskakującej dla wielu tabeli. Oto dziennikarz śledczy z Afryki o egzotycznym nazwisku Baba Buluba, od wielu już miesięcy obnaża złodziejstwo polskich urzędników, a fama o skorumpowanym kraju idzie w świat. To naprawdę niebywałe, do jakiego upadku reputacji Polski doprowadziła w osiem lat ekipa PiS. I niebywałe jest to, że przy tej skali zakłamania ci ludzie ciągle mają szanse wygrać wybory.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.