Zamach na premiera Słowacji natychmiast stał informacją dnia na całym świecie. – Zaraz po ataku na Roberta Fico śledziłem wszystkie serwisy informacyjne, nasze i zagraniczne – opowiada Marek, słowacki informatyk, od niedawna mieszkaniec Opola.
– Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem, że zamachowiec to Juraj, pisarz i poeta z mojej rodzinnej miejscowości. A jego żona uczyła mnie w gimnazjum geografii. To normalna, spokojna kobieta… – wspomina.
Jak mówi, w małych, liczących 33000 mieszkańców Levicach wszyscy są w szoku, nikt nie potrafi pojąć, że ich Juraj, spokojny i nigdy za nic niekarany człowiek dokonał czegoś tak strasznego.

– Zaraz po zamachu na premiera Słowacji zadzwoniłem do rodziców i znajomych w Levicach, ale oni wiedzą tyle, co podawały gazety, portale i serwisy informacyjne. Że Juraj pięć razy strzelał do premiera z broni, na którą miał pozwolenie – dodaje Marek.
Zanim rozmawialiśmy z Markiem, wcześniej dotarliśmy do innych Słowaków, między innymi ze świata kultury, którzy mają kontakty lub związki z Opolszczyzną. Ale ci odmówili rozmowy o zamachu i sytuacji na Słowacji, przekonując, że teraz to niestosowna pora, że obecnie – w tych ciężkich chwilach – trzeba być z premierem Fico i jego rodziną. Nie mówili tego wprost, ale dało się odczuć, iż obawiają się rozmowy o polityce.
– To chyba taki nasz słowacki pragmatyzm i respekt przed władzą. Ludzie czują przed władzą strach. Nie chcą się nikomu narazić, bo teraz rządzą ci, ale za chwilę mogą ci drudzy – przypuszcza Marek.
Słowacja jest jednak głęboko podzielona, zwalczające się partie polaryzują społeczeństwo.
Syn 71-letniego zamachowca powiedział, że nie rozumie, dlaczego jego ojciec to zrobił, ale przyznał, że nie głosował on na Fico.

Z nagrania, które wyciekło już z komendy policji, tuż po aresztowaniu zamachowca, słychać, jak Juraj Cintula mówi, że nie zgadza się z polityką Roberta Fico i strzelając do niego chciał w ten sposób zaprotestować.
– Media publiczne są likwidowane, były atakowane. Media zostały pozbawione swoich funkcji – mówił Juraj na nagraniu.
Zamach na premiera Słowacji: Nadal nie ma pewności, czy Cintula działał sam
Fico po przejęciu władzy jesienią ub.r. prowadził politykę podobną do tej, którą prowadzi Viktor Orban na Węgrzech, a w Polsce do 15 października 2023 usiłował Jarosław Kaczyński. Premier Fico przejął media publiczne, chce kontrolować wymiar sprawiedliwości, obniżył kary za korupcję i zlikwidował urząd, który zajmował się zwalczaniem korupcji na wysokich szczeblach władzy. Poza tym ostro, w niewybrednych słowach atakował opozycję i niezależne media. Ta sytuacja stawała się w odbiorze wielu Słowaków coraz trudniejsza do przyjęcia.

– Połowa Słowacji nie głosowała na Fico, połowa ludzi nie zgadza się z jego polityką, ale nikt z tego powodu nie strzela – kwituje Marek spekulacje na temat motywu zamachu na premiera Słowacji.
Ludzie chcą stabilności
– Słowacja jest świeżo po wyborach, bo kiedy Polacy wybierali 7 kwietnia władze samorządowe, Słowacy wybierali prezydenta – mówi „O!Polskiej” Marek. – Było dwóch kandydatów, jeden prozachodni z opozycji i drugi lewicowy. Dotychczasowa prezydent Zuzanna Caputova odchodzi, ona jest za Unią Europejską, tym wszystkim, co się z tym wiąże, ze wsparciem militarnym dla Ukrainy. Wygrał Peter Pellegrini, lider partii Hlas, która była wcześniej i jest nadal w koalicji ze SMER. Obaj będą reprezentować Słowację. Wielu Słowaków to, co się dzieje, odbiera jako polityczne bagno.
Ten nowy prezydent uchodzi za kogoś, kto ma prorosyjskie sympatie.
– I w tym politycznym bagnie codziennie zachodzą jakieś niepokojące zmiany, a ludzie chcą stabilności – mówi Marek. – Poprzedni rząd, opozycyjny, był zbudowany z koalicji małych partii politycznych, które nie umiały się między sobą dogadać i doszło do rozwiązania rządu. To jest ważne z punktu widzenia Polski, ponieważ ludzie na Słowacji przestali wierzyć małym ugrupowaniom politycznym i w ten sposób w kolejnych wyborach po raz kolejny doszedł do władzy SMER. Tymczasem media nie pomagają w tej sytuacji, opowiadają się raz za jedną, raz za drugą siłą polityczną i kto nie śledzi tego uważnie, szybko się pogubi w tych faktach.
Teraz rządzi populistyczna socjalna demokracja ze SMER na czele, a co to oznacza w wydaniu słowackim? Polacy często porównują tę sytuację do poprzedniej władzy PiS.
– Tego się nie da porównać dosłownie do polskiego PiS, chociaż u nas, jak każda władza populistyczna, ekipa Fico odczytuje nastroje i lęki społeczne – wyjaśnia Marek. – Dają to, co ludzie chcą dostać i usłyszeć. Ludzie nie chcą wojny, a partia Fico obiecała im, że nie będą dokładać się do wojny w Ukrainie, bo to nic nie daje. Że jedynie będzie pomoc humanitarna, ale nie wsparcie militarne. Ludzie nie chcą też płacić więcej za ropę spoza Rosji, na którą Europa wyprowadziła embargo. Ludzie nie chcą płacić dużo za energię, więc to im obiecano. A SMER w odbiorze wielu Słowaków reprezentuje siłę. Oni potrafili utrzymać koalicję rządzącą, a kiedy wygrywała opozycja, z powodu rozdrobnienia partyjnego nie potrafiła się dogadać, więc jej rządy szybko upadały.
Kuciak zginął, bo pisał o mafii na Słowacji
Marek mówi, że na to, co dzieje się na Słowacji, trzeba patrzeć przez pryzmat jej wielkości. Słowacja to jak dwie Warszawy, pod względem liczby mieszkańców, bo to 5-milionowy kraj.
– Przy tej liczbie każdy zna każdego, to jest jak wieś – śmieje się Marek. – A już osoby publiczne, politycy są doskonale rozpoznawalni. Ale czujemy też, że jesteśmy małym krajem bez siły przebicia na scenie europejskiej.
Słowacja to niewielki rynek zbytu. Na poważniejsze zakupy jedzie się za granicę, czyli najlepiej do Polski, bo jest taniej. A ceny w słowackich sklepach są porównywalne do cen na Zachodzie.
Najgorsze jednak, że ludzie zaczęli się nienawidzić z powodu poglądów politycznych, co w tak małym kraju niszczy więzi społeczne w dalece większym stopniu, niż np. w Polsce.
– Politycy się kłócą, rzucają słowa, które dla nich nie muszą być ważne, a ludzie biorą ich na poważnie – tłumaczy Marek.
– A możliwości rozsiewania nienawiści są łatwe dzięki mediom społecznościowym.
Wydawało się, że wszystko zmieni się, kiedy w 2018 roku zastrzelono we własnym domu dziennikarza Jana Kuciaka i jego narzeczoną. Oboje mieli po 27 lat, mieli brać ślub…
Tytuł ostatniego tekstu Jana Kuciaka to „Włoska mafia na Słowacji. Macki sięgają kręgów politycznych”. Kuciak i jego narzeczona zostali zabici na zlecenie biznesmenów powiązanych z kręgami władzy. Po tym morderstwie Robert Fico podał się do dymisji, zastąpił go Peter Pellegrini.

– To wielka tragedia – mówi Marek. – Politycy myśleli, że ludzie powiedzą, iż stała się tragedia, ale szybko o sprawie zapomną. A stało się inaczej – śmierć dziennikarza zjednoczyła ludzi, wyszli na ulice. Mądrzy ludzie na Słowacji na co dzień milczą, dopóki nie wydarzy się coś strasznego, wtedy jednoczą się i mówią głośno, jednym głosem.
To trwa już od 30 lat
Refleksja po śmierci Kuciaka nie trwała długo. W 2022 r. cudem uniknął śmierci ówczesny premier Eduard Heger. Zamachowiec nie doczekał się go pod jego mieszkaniem w Bratysławie, więc poszedł pod klub LGBT, gdzie zabił dwie osoby z tej społeczności. Policja ustaliła potem, że na szerokiej liście celów 19-letniego zamachowca był też Fico, wtedy zasiadający w opozycji.
Brutalizacja życia publicznego i politycznego towarzyszy Słowacji od początku jej samodzielnej państwowości, od 1993 roku. Jej pierwszy premier Vladimír Mečiar był oskarżany o brak poszanowania reguł demokracji i korupcję. To wtedy zagraniczne media zaczęły określać Słowację jako mafijne państwo. Apogeum było w 1995 roku, kiedy agenci służb specjalnych porwali syna prezydenta Michala Kováča, który był w ostrym politycznym sporze z Mečiarem.
Robert Fico też nie uchodzi za przejrzystą postać. Po zabójstwie Kuciaka i szeroko zakrojonym śledztwie został oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą w rządzie, która miała manipulować przetargami i nielegalnie zdobywała informacje o swoich politycznych rywalach. W skłóconym parlamencie nie udało się jednak pozbawić go immunitetu poselskiego, a w 2023 roku Fico został po raz czwarty premierem…
– Słowacy okres po 1993 roku wspominają jako bardzo ciężki, to były początki tworzenia samodzielnej państwowości, po rozstaniu z Czechami – tłumaczy Marek.
– Jeśli chodzi o premiera Fico, on sam mówił, że to, co dzieje się teraz, źle się zakończy. To prawda, że Fico uchodził za agresywnego, obrażającego ludzi, ale to jego sposób realizowania polityki. On tak demonstrował siłę i skuteczność. To jest też jakaś schizofrenia, bo z jednej strony wspierał Zełeńskiego i Ukrainę, jako niezależny kraj, a z drugiej strony mówił, że nie będzie jej militarnie pomagać – opowiada Marek.
Zamach na premiera Słowacji. Już nikt nie jest pośrodku
Czy teraz Fico sam nie padł ofiarą własnej polityki nakręcania agresji, polaryzacji i nienawiści?
– To, co się dzieje teraz na świecie, jest straszne, dzieje się dużo gorzej niż dziesięć lat temu – stwierdza Marek. – Mamy wiele konfliktów zbrojnych, rośnie dezorientacja, której sprzyjają media społecznościowe. Więc to nie jest sytuacja dotycząca jednego kraju, Słowacji, ale całego świata. Przecież w Niemczech jest AFD, Marie Le Pen we Francji, w USA Donald Tramp. To wszystko przelewa się przez media społecznościowe. A tam już działają algorytmy, podając więcej niż jest w rzeczywistości. Jeśli ktoś ma tendencję do ekstremalnych działań, to wszystko na niego ma wpływ.
Jak dodaje, spolaryzowane społeczeństwo jest osłabione i wszelkie złe siły mają wtedy na nie zwiększony wpływ. Tak jest na Słowacji.
– Ludzie teraz są albo po jednej, albo po drugiej stronie i nikt już nie jest pośrodku – tłumaczy Marek. – To jest tak: bądźcie z nami, albo przeciw nam.
Jak to jednak jest, że w kraju w środku Europy, członku Unii Europejskiej i NATO, ludzie głosują na kogoś, kto został oskarżony o zorganizowanie grupy przestępczej?
– Jak się reszta polityków nie potrafi dogadać, to łatwiej zagłosować na tego, który jest konkretny – mówi Marek. – Przecież tak samo jest z Trumpem w USA. Taki polityk jak Robert Fico, dopóki nie zakończy kariery politycznej, będzie mieszać ludziom w głowach. I będzie wybierany. Albo dopóki nie przyjdzie nowy „Fico 2”. Ale na tym korzysta wyłącznie propaganda rosyjska.
Zamach na premiera Słowacji. „Jest jak jest. Jak w małym kraju”
Zamach na premiera Słowacji zszokował nie tylko ten kraj, ale i Polskę. Jesteśmy sąsiadami, mamy podobną kulturę, kuchnię, liczne kontakty i mentalnie uważamy Słowaków za najbliższy nam naród. Więc ten zamach, w odbiorze wielu Polaków, jakby u nas się zdarzył…
– To prawda, jesteśmy bardzo do siebie podobni – śmieje się Marek. – Jedyne chyba, co nas różni, to liczba policjantów na drogach. W Polsce są widoczni na drodze, kiedy już jest wypadek. Na Słowacji na każdym rogu jest policja, także w mieście. To jest dobrze płatna służba. I Słowacy mają respekt przed władzą i do prawa, to respekt przed wymiarem sprawiedliwości.
Ale czasem działa to też w drugą stronę, bo w tak niewielkiej społeczności policjant przymruży oko przed łamaniem prawa przez sąsiada, czy kolegę ze szkolnej ławy.
– Gdyby ujawnił kogoś, kogo zna, wszyscy by się o tym dowiedzieli, że kolegę ze swojego podwórka ujawnił – tłumaczy Marek. – Zaraz by mu ludzie wypomnieli, że ten ma dzieci, nie daj Boże chorą matkę, więc takiego postępowania by policjantowi nie wybaczyli. Więc u nas jest jak jest. Jak w małym kraju…
Marek mówi, że teraz największą nadzieją dla Słowaków było wspólne wystąpienie tuż po zamachu ustępującej proeuropejskiej prezydent Caputowej i elekta Pellegriniego, uchodzącego za prorosyjskiego.
– Po zamachu na premiera Słowacji podali sobie ręce, to daje nam nadzieję – mówi Marek. – Co będzie dalej, zależy teraz tylko od premiera Fico, kiedy już dojdzie do zdrowia. Czy uspokoi nastroje, czy doprowadzi do eskalacji. Niezależnie jednak od tego, nie należy wierzyć w te clickbajty, że na Słowacji nastroje prowadzą do wojny domowej.
Czytaj też: Skiba: My, Polacy, plujemy na swoje sukcesy, a czcimy klęski
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.