Trójkąt Weimarski – obwieszczono sukces
Nasze stanowisko jest jasne: Niemcy, Francja i Polska stoją ściśle u boku Ukrainy. Wspieramy ten kraj w obronie przeciwko agresji rosyjskiej pod względem politycznym, humanitarnym, finansowym, a także dostarczając broń. Tak mówił w poniedziałek w Paryżu kanclerz Niemiec Olaf Scholz w czasie spotkania z Emmanuelem Macronem i Andrzejem Dudą w ramach szczytu Trójkąta Weimarskiego.
Wtórował mu prezydent RP, wzywając do zgaszenia rosyjskiego imperializmu, aby Rosja nigdy więcej nie miała potencjału i możliwości zaatakowania innego państwa, poszerzania swojej strefy wpływów kosztem życia ludzkiego, kosztem majątków innych ludzi, kosztem suwerenności innych państw.
Komentatorzy ogłosili powrót wielkiego znaczenia Trójkąta Weimarskiego.
Trzeba się oczywiście cieszyć z tego, że przywódcy trzech ważnych krajów w Europie mówią jednym głosem i z tego, że jednym z nich jest głos Polski. Ale trzeba też pamiętać, że całymi latami Trójkąt Weimarski był prawie martwy, a szczyty z udziałem przywódców w ogóle się nie odbywały. Trzeba przypominać, że nie wystarczy stawać w jednym szeregu z zachodnimi sojusznikami wtedy, kiedy jest to zgodne z polskim interesem narodowym. Tak było na początku lat 90., kiedy Trójkąt powstawał, a Polska potrzebowała niemieckiego i francuskiego wsparcia w drodze do Unii i NATO. Tak jest dzisiaj, kiedy Polska potrzebuje najbardziej możliwie głębokiego osłabienia Rosji, a jednocześnie Ukrainy w NATO jako bufora zasłaniającego nas od Rosji.
Jak odróżnić poważnych polityków od cwaniaczków
I to wszystko dobrze. Ale naiwnością jest sądzić, że politycy w Niemczech i we Francji, a także tamtejsze społeczeństwa na zawołanie zapomną, że jeszcze niedawno politycy koalicji rządzącej i bliscy im komentatorzy tym samym krajom zarzucali, że tak naprawdę sprzyjają Rosji, nie chcą pomagać Ukrainie i gotowi wręcz nie strącać rosyjskich rakiet. Albo że chcą wypchnąć z NATO Stany Zjednoczone.
Ostatni szczyt Trójkąta Weimarskiego pokazał, że Polska ma swoje miejsce w NATO i w Unii. Jej głos może być słuchany. Ale ten głos musi być konsekwentny, a przynależność do struktur europejskich trwała. Wytrwałość odróżnia poważnych polityków od cwaniaczków. Tymi ostatnimi stajemy się, kiedy próbujemy jednocześnie aspirować do bycia kontynentalnym mocarstwem i wprost lub pośrednio straszyć Polexitem.
Mam nadzieję, że odpowiedzialni za polską politykę zagraniczną oglądali – w tym samym Paryżu – zwycięski finał Igi Świątek w turnieju Rolanda Garrosa. I że dostrzegli umieszczone na korcie centralnym motto – zdanie Napoleona: „Zwycięstwo należy do najbardziej wytrwałych”. I że się nim przejęli. Przecież śpiewamy w Mazurku Dąbrowskiego: Dał nam przykład Bonaparte…
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.