Jak na razie do rządowego pilotażu, w ramach którego tabletka „dzień po” jest bardziej dostępna, przystąpiły trzy placówki w Opolu. To Apteka Ogólnodostępna przy ul. Kazimierza Sosnkowskiego, Eskulap przy ul. Bielskiej i Aretuza przy ul. Oleskiej. Jak zapewnia opolski oddział NFZ, nabór aptek jest otwarty, a do rządowego pilotażu zgłaszają się następne.
– Pilotaż, wprowadzony ministerialnym rozporządzeniem, to wyjście awaryjne dla antykoncepcji awaryjnej. Po to, żeby po prostu była dostępna i nie wymagało to podpisu prezydenta Andrzeja Dudy – tłumaczy Jerzy Przystajko, opolski farmaceuta, członek Okręgowej Rady Aptekarskiej w Opolu.
Jerzy Przystajko nazywa to wytrychem prawnym. Prezydent RP nie chciał podpisać ustawy, która umożliwiała kobietom dostęp do tabletki „dzień po” bez recepty lekarskiej.
Tabletka „dzień po” w Opolu. Jakie jest zainteresowanie?
– Mamy Escapellę i ellaOne – odpowiedziała „O!Polskiej” Magdalena Łukasik, farmaceutka z apteki Eskulap w Opolu, na pytanie o tabletki „dzień po”.
Okazało się, że w piątek 10 maja wieczorem dziennikarka „O!Polskiej” była drugą osobą pytającą o tabletkę „dzień po”. Pierwszym pytającym był starszy mężczyzna.
– Aktualnie Escapella i ellaOne są dostępne, ale czasem był problem z dostępnością tego leku w hurtowniach, a przez pewien okres w ogóle ich nie było – mówi Magdalena Łukasik. – Ten lek od dawna można kupić na receptę lekarską i dotychczas były sporadyczne przypadki zakupu tego leku. A czy będzie teraz odzew, przy prostszej dostępności, to trudno powiedzieć.
A co z zakupem tabletki „dzień po” w przypadku dziewcząt od 15. roku życia? Tutaj pojawia się niepewność.
– W tym pilotażu, zdaniem ministerstwa zdrowia, możemy sprzedawać bez zgody rodzica, a zdaniem Naczelnej Rady Aptekarskiej prawnie nie ma takiej możliwości – mówi Jerzy Przystajko.
– Ten produkt jest świadczeniem opieki zdrowotnej i niestety wymaga zgody rodzica, jeśli pacjentka jest niepełnoletnia. W ramach tego pilotażu zrealizowanie świadczenia bez zgody rodzica jest wątpliwe prawnie. Dla mnie etycznie nie jest wątpliwe, że 15-latki powinny mieć dostęp bez zgody rodzica do antykoncepcji awaryjnej. W tym konkretnym punkcie pojawia się bałagan, absolutnie wynikający z faktu, że to jest rozwiązanie awaryjne – zauważa.
Sprzedać, czy nie sprzedać 15-latce?
Czyli tabletka „dzień po” w Opolu jest dostępna dla 15-latki bez zgody rodziców, czy nie? – Ja bym wystawił receptę farmaceutyczną dziewczynie niepełnoletniej – przyznaje Jerzy Przystajko.
– W rozporządzeniu pojawiła się w polskim prawie definicja zagrożenia zdrowia. Pozwala, kiedy potrzeba, zastosować antykoncepcje awaryjną. Receptę farmaceutyczną na antykoncepcję awaryjną, kiedy jest zagrożenie zdrowia pacjentki, wystawiano już przed wejściem tego rozporządzenia, co zbadało ministerstwo zdrowia – mówi.
Magdalena Łukasik stwierdza, że to jest sprawą sumienia danej osoby.
– Nie można nikomu narzucać swojej woli – zaznacza. – Nie jestem tutaj od oceniania. Nie wiem, z jakiej rodziny pochodzi, co się wydarzyło. Przecież ta tabletka już była i nikt nie robił problemu, a nagle wokół tak się pozmieniało. Tutaj należałoby się zastanowić nad prostym dostępem nastolatek do lekarzy ginekologów i do edukacji. A tego wszystkiego nie ma.
Jerzy Przystajko uważa, że wysyłanie niepełnoletniej pacjentki do ginekologa po receptę to utrudnianie sprawy. Ponieważ tabletkę trzeba przyjąć niezwłocznie w ciągu 72 godzin od stosunku.
– O dostępie leku nie powinna decydować polityka, a wyłącznie to, czy jest on lekiem bezpiecznym do samodzielnego stosowania – podkreśla Jerzy Przystajko.
– Wyniki badań, które przeprowadziła niezależna agencja europejska leków EMA, potwierdzają, że ten lek jest bezpieczny. Powinien więc być ogólnodostępny. Prezydent nie podpisując tej ustawy nie kierował się motywacją medyczną – uważa.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.