Gospodarze kiepsko weszli w mecz, bo dość szybko było 0:7. To sprawiło, jak się wkrótce okazało, że rywale długo mogli trzymać rękę „na pulsie”. I nie tylko, bo po dwóch trafieniach z rzędu zza linii 6.75m Marcina Dutkiewicza odskoczyli nawet na 22:12.
Swoją dobrą postawę warszawianie kontynuowali także w drugiej kwarcie. Na tyle, że gdy zostało niespełna 200 sekund do jej końca to prowadzili już 41:24. Sygnał do odrabiania strat dał jednak Marcin Kowalczyk. Najpierw dobrze przymierzył z dystansu, a po chwili udanie wszedł pod kosz. Tym samym podopieczni Roberta Skibniewskiego poczuli, że jeszcze nie wszystko stracone.
I po zmianie stron tak właśnie grali. Długo świetnie prezentowali się w defensywie, a w ataku wcale nie gorzej. To wszystko sprawiło, że sześć minut trzeciej kwarty „wygrali” 21:7 i w końcu wyszli na prowadzenie. Co ciekawe dał je wspominany przed chwilą Kowalczyk i to „trójką”. Wreszcie obudzili się także goście i zaczęła się wymiana ciosów. Ostatecznie jednak przed czwartą częścią było 62:61 dla opolan.
Tę odsłonę miejscowi także zaczęli kapitalnie, gdyż w minutę zdobyli sześć „oczek” z rzędu. To już determinowało dalsze poczynania obu ekip. Co prawda rywale nie dawali za wygraną i szybko niemalże zniwelowali straty, ale całkiem tego nie uczynili aż do ostatniej syreny. Nasi koszykarze cały czas bowiem byli o krok, większy (78:72) lub mniejszy (80:79) z przodu i na finiszu zachowali więcej „zimnej krwi”.
Weegree AZS Politechnika Opolska – Polonia Warszawa 84:82 (18:25, 15:20, 29:16, 22:21)
Weegree: Jodłowski 18, Kaczmarzyk 15, Pabian 15, Kowalczyk 11, Mielczarek 7, Kapuściński 5, Kroczak 5, Kobel 4, Ratajczak 2, Skiba 2.