Przede wszystkim przerwali passę ośmiu porażek z rzędu. W dodatku triumfowali na powitanie nowego trenera Francesca Petrelli, który w środę zastąpił na tym stanowisku Daniela Plińskiego (więcej TUTAJ). Ponadto wygrali starcie o „przysłowiowe sześć punktów” wszak mierzyli się z innym zespołem ze strefy spadkowej. I na ten moment się z niej wydostali (pełne zestawienie TUTAJ).
Co do samego starcia to jego inauguracyjny set był dość nierówny. Początkowo obie ekip się nie oszczędzały. Od wyniku 5:5 z siedmiu kolejnych akcji sześć wygrali miejscowi, po czym niebawem jeszcze odskoczyli na 15:8. Niestety, szybko spuścili z tonu i niebawem rywale tracili do nich tylko jedno „oczko”. Na szczęście oni również nie pozwolili się im zbytnio rozpędzić, dzięki czemu znowu mieliśmy bardzo wyrównany bój. Happy endu jednak nie zabrało, w czym duża zasługa serwisu Dawida Dulskiego i Stal wygrała do 22.
W drugim secie wydawało się, że jej przedstawiciele poszli za ciosem, wszak „zaczęli” od 6:3. Tym razem jednak to rywale zrobili znaczący przewrót w wydarzeniach na boisku. Albowiem z ośmiu następnych wymian aż siedem przechylili na swoją korzyść. Wkrótce było już 14:9 dla nich, a i potem nie zamierzali się zatrzymywać. Finalnie zwyciężyli bardzo pewnie.
Trzecia partia długo przypominała pierwszą. Najpierw punkt za punkt, a potem „odjazd” miejscowych. Tym razem jednak po tym drugim nie pozwolili już rywalom na to by się dogonić. I pewnie trzymali rękę na pulsie zwyciężając 25:20. Mało tego, po zmianie stron nie odpuszczali i szybko zaczęli budować mocny kapitał pod zwycięstwo. Gdy było już 20:11, stało się jasne, że i ono w końcu stanie się faktem. I stało się…
PSG Stal Nysa – Barkom Każany Lwów 3:1 (25:22, 19:25, 25:20, 25:18)
Stal: Motta Paes (5 pkt), El Graoui (24), Zerba (8), Dulski (15), Włodarczyk (18), Kramczyński (3), Szymura (libero) oraz Kosiba (1), Kapica.