Łącząc ten triumf, wygraną w Częstochowie oraz cztery porażki po tie breakach to podopieczni Daniela Plińskiego mają już na koncie 10 „oczek”. To na ten moment daje im ósme miejsce w tabeli PlusLigi
Co do ostatniego starcia to pierwsza partia była w stylu do zapomnienia. Rywale szybko im odskoczyli, a potem z reguły powiększali przewagę. Ostatecznie skończyło się na pogromie 25:14!
Na szczęście to podziało na nich niczym zimny prysznic i po zmianie stron rolę praktycznie się odwróciły. Tym razem to goście dyktowali warunki gry. I choć może nie aż tak wyraźnie to jednak wyniki typu 18:12 i 23:16 mówiły same za siebie. Finalnie skończyło się różnicą sześciu piłek, ale bez większych emocji.
Na te trzeba było poczekać do trzeciej partii. Co prawda początek znowu należał do nysan (5:2) w czym niemała zasługa Jakuba Abramowicza, ale później w końcu obudzili się i gospodarze. W związku z czym obie drużyny szły „łeb w łeb”, a prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Dopiero na samym finiszu błędy Marcina Walińskiego sprawiły, że nasi siatkarze mieli pierwszą piłkę setową (24:22) i od razu ją wykorzystali.
Czwarta odsłona wyglądała dość podobnie. Żadna z ekip nie zamierzała odpuszczać i mieliśmy bój „oko za oko”. Dopiero przy stanie 21:18 przyjezdni mogli nieco odetchnąć. W sporej mierze ten komfort sprawił, że finalnie mogli triumfować do 20, a w całym starciu 3:1.
GKS Katowice – PSG Stal Nysa 1:3 (25:14, 19:25, 22:25, 20:25)
Stal: Zhukouski, El Graoui (15 pkt), Kramczyński (8), Kapica (13), Gierżot (23), Abramowicz (5), Szymura (libero) oraz Włodarczyk (2), Kosiba (1), Muzaj.
Czytaj także: ZAKSA Kędzierzyn Koźle ograła 3:0 Czarnych w Radomiu