Ostatnie dni grudnia były koszmarne, smog był taki, że niemal dało się go kroić nożem. Wszyscy to widzieli i czuli, w tym i ci, którzy go wyprodukowali w swoich piecach. Przyznam, że nadal mnie to szokuje. Bo przecież wszyscy już mają świadomość, nawet dzieci w przedszkolach, jak zabójczy jest smog. Edukacji było aż nadto, a mimo tego mnóstwo ludzi, zwłaszcza w dzielnicach podmiejskich i na wsiach, nadal puszcza przez komin plastiki, stare, pocięte meble zaimpregnowane całą tablicą Mendelejewa oraz wszelkie śmieci.
Robią to świadomie i często wcale nie z biedy. Mechanizm ich myślenia jest aż do bólu prosty: pozbędę się za darmo odpadów i jeszcze będę miał ciepło w domu. Najgorsze, że trwa to od lat i wszyscy są bezradni. We wsi każdy wie, kto u nich truje. Ale prawie nikt nie reaguje, bo w małych społecznościach trudno żyć przez lata z łatką donosiciela.
Kary za smog muszą być wysokie
Teoretycznie za walkę ze smogiem odpowiadają samorządy, mają do tego ludzi i kary (choć symboliczne, powiedzmy szczerze), ale to nie działa. Władze się zniechęciły. Pamiętam, jak dobrych kilka lat temu jedna z opolskich gmin wypożyczyła do walki z trucicielami drony. Te bez pudła i szybko namierzały tych, którzy kopcą. Posypały się kary za smog, no i zaczęła się wrzawa. Ukarani nie kryli z tego powodu oburzenia, grozili nawet władzy sądem (jakoby dron nad ich kominem naruszał ich teren prywatny!) oraz publicznie deklarowali, że już na nią nie zagłosują.
I to był kubeł zimnej wody. W niewielkich gminach truje tak wielu, że burmistrz czy wójt, który zacznie energicznie walczyć z trucicielami, ryzykuje, iż nie zostanie wybrany w kolejnych wyborach. Mało to budujące, ale nie dziwi, że drony szybko zniknęły znad kominów…
Dlatego tu musi wkroczyć państwo. Z batem i marchewką. Trzeba systemowo wspomagać wymianę kopciuchów na ekologiczne źródła ciepła, a ubogim finansować je w całości. Bat to policja ekologiczna, centralna, niezależna od samorządów. Mamy pewnie kilkadziesiąt różnych służb i formacji, jedna więcej nie puści państwa z torbami, a ta właśnie jest teraz niezbędna. Musi ona otrzymać narzędzia do rzeczywistej walki ze smogiem i trucicielami. To m.in. kary, dotkliwe. Jeśli ktoś dostanie 15 tys. zł mandatu za palenie – przepraszam za słowo – syfem, to inni we wsi wcześniej zjedzą plastikową butelkę, niż wrzucą ją do pieca.
Skończy się wtedy to coroczne pisanie i gadanie o smogowych rekordach. I proszę mi nie mówić, że „się nie da”.
Czytaj także: Wycinka drzew w Parku Nadodrzańskim. „Coraz większa pustka”
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania