Plakaty antyaborcyjne w Opolu są tematem sprawy, która ciągnie się od dłuższego czasu. Trzy miesiące temu reprezentującego tę fundację Adama Brawata uniewinniono przez opolski Sąd Rejonowy. Jak stwierdziła wtedy sędzia Marzena Drozdowska, w polskim prawie nie ma paragrafu, z którego można by go skazać.
Plakaty antyaborcyjne w Opolu. Ciąg dalszy batalii sądowej
W czwartek 11 kwietnia, podczas rozprawy apelacyjnej, Adam Brawata, koordynator Fundacji Pro-Prawo do Życia nie był obecny. Na decyzję podtrzymującą lub uchylającą wyrok pierwszej instancji poczekamy do 18 kwietnia.
Proces przeciwko fundacji to pokłosie zawiadomienia Agnieszki Kossowskiej z Opola. To mama 14–letniego Franka z niepełnosprawnością sprzężoną. Na co dzień prezeska Fundacji Rozwoju Edukacji Empatycznej.
Sprawa dotyczyła drastycznych obrazów, plakatów i billboardów z rozczłonkowanymi płodami. Między innymi z wizerunkiem Hitlera na tle flagi unijnej, które miały dramatyczny wpływ na 14-letniego Franka.
W opinii biegłego psychiatry dziecięcego z Kielc, obrazy rozpowszechniane przez Fundację Pro miały negatywny wpływ na obecny stan nastoletniego Franka.
– Mój syn podlega takiej samej ochronie prawnej jak osoby pełnosprawne – mówiła podczas rozprawy apelacyjnej Agnieszka Kossowska.
– Podczas przewodu padło takie sformułowanie, że ten przepis powstał dla osób normatywnym. A to by oznaczało, że mój syn nie podlega ochronie prawnej. A ja uważam, że podlega ochronie prawnej. Tak jak każde dziecko. Jako matka chciałabym się czuć bezpiecznie. Po to żeby móc wyjść z nim na spacer, nie narażając go na tak drastyczne obrazy.
Franek ma trwały uraz
Pani Agnieszka Kossowka zaznaczała, że Franek wciąż obawia się każdego wyjazdu samochodem z domu.
– Boi się, że wszędzie napotkamy obrazy antyaborcyjne. Pyta za każdym razem, czy tam będzie to zabite dziecko. Konieczna była pomoc psychiatry i psychoterapeuty. Wiele osób nie wie, że takie obrazy mogą aż tak oddziaływać na osobę z niepełnosprawnością – tłumaczyła.
Trzy miesiące temu sędzia Marzena Drozdowska uniewinniając Adama Brawatę wyjaśniała, że w polskim kodeksie nie ma przepisu, z którego mogłaby go skazać. Nie ma w nim artykułu, w którym jest mowa o obrazach drastycznych. Mimo, że jest mowa o obrazach nieprzyzwoitych.
Reprezentujący Agnieszkę Kossowską mecenas Jacek Różycki mówił podczas rozprawy apelacyjnej, że dla niego w tej sprawie kluczowym pojęciem jest lekceważenie. A nie nieprzyzwoitość. Wbrew temu, co sądzi obrońca strony przeciwnej, nieprzyzwoitość nie jest związana tylko z seksualnością. A w ocenie oskarżenia znamię nieprzyzwoitości wypełnia zachowanie polegające na lekceważeniu podstawowych, elementarnych norm społecznych.
Lekceważenie to sedno tej sprawy
– Tego typu lekceważenie zaistniało w tej sprawie – mówił mecenas Różycki. – Polegało ono na tym, że oskarżony bezrefleksyjnie uznał, że tego typu obrazy nie są nieprzyzwoite, w związku z tym, korzystając ze swojej konstytucyjnej wolności słowa wolno mu powiesić rozczłonkowany płód ludzki. I nieważne, kto to zobaczy. A stało się tak, że zobaczył to chłopiec z niepełnosprawnością intelektualną i spektrum autyzmu. I od trzech lat to dziecko ma poważne problemy natury i psychicznej, i fizycznej, w związku z tym, że spostrzegło ten obraz.
Mecenas powołał się na przepis z artykułu 141 Kodeksu wykroczeń, w którym pojawia się słowo „nieprzyzwoite”
– Tego typu obraz ciężko uznać za coś, co jest przyzwoite z obecnie istniejącymi normami społecznymi – tłumaczył mecenas Różycki.
– Jeżeli żyjemy w kraju, w którym kult zmarłych jest swoistą świętością, to nie wolno nam publikować tych zdjęć, rozczłonkowanych części ludzkich organizmu. Bo to jest wprost niezgodne z elementarnymi normami społecznymi.
Prawo zjawiskiem dynamicznym
Mecenas wniósł, aby uznać oskarżonego za winnego wykroczenia z artykułu 141.
– W mojej ocenie, prawo, także prawo karne, jest zjawiskiem dynamicznym – uzasadniał. – To nie jest tak, że uchwalono dekady temu kodeks wykroczeń i interpretacja przepisów tego kodeksu powinna być dokonywana na podstawie uzasadnienia tej inicjatywy ustawodawczej z zamierzchłych lat. Nie, bo wszystko się zmienia, jak również zmienia się wykładnia norm istniejących.
Dlatego ustawodawca w sensie literalnym nie spenalizował takich zachowań. Nie ma takiego przepisu.
– W pierwszej instancji słyszałam, że ja jestem za aborcją, tak, jakby to nie dotyczyło obrazów. To zostało powiedziane – mówi Agnieszka Kossowska.
– Teraz, w procesie odwoławczym, słyszę, ile mają empatii. Również, że pan Brawata tego nie zrobił, bo był jedynie wolontariuszem tej fundacji. A wtedy słyszałam, że jest koordynatorem tej akcji na zachodnią Polskę. Teraz usłyszałam coś innego…
Czytaj też: Igor Tuleya w Opolu: Sądy trzeba oddać obywatelom
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.