Opolanie na „Marszu gniewu”
Z Opola wyruszyli listonosze, pracownicy opieki zdrowotnej, Domów Pomocy Społecznej, ZUS, Poczty Polskiej. Do tego pracownicy administracyjni Straży Granicznej i policji oraz zatrudnieni w samorządach.
– Jesteśmy rozczarowani, bo premier Mateusz Morawiecki nie odebrał od nas petycji – mówi Wojciech Rajchel z Kędzierzyna-Koźla, przewodniczący opolskiego OPZZ.
– Co to za rząd, co to za premier, skoro nie wyjdzie nawet do protestujących? A z całej Polski przyjechało do Warszawy ponad dziesięć tysięcy osób – nie kryje.
Uczestnicy manifestacji skarżą się, że już nie wiążą nawet przysłowiowego końca z końcem. Wstyd im się przyznać, że zaczynają biedować. A trzynastki, czternastki ich rodziców są właśnie po to, żeby dzieciom i wnukom pomagać.
W Polsce mamy do czynienia ze zjawiskiem pracujących ubogich. To zjawisko przybrało znacznie na rozmiarach właśnie za rządów PiS. I dotyka głównie zatrudnionych w administracji państwowej i samorządowej. Wojciech Rajchel podkreśla, że hasłem przewodnim tej demonstracji pracowników sfery budżetowej było „Bez nas państwo nie istnieje”.
– Spychanie budżetówki na margines to droga donikąd – podkreśla.
To prawda, bo bez nauczycieli, pracowników ochrony zdrowia, wszelkich urzędów oraz instytucji państwo nie może wypełniać swojej roli wobec obywateli.
Dlatego organizacje związkowe zrzeszone w Forum Związków Zawodowych (FZZ) i Ogólnopolskim Porozumieniu Związków Zawodowych (OPZZ) domagają się dla budżetówki 20-procentowej podwyżki. I to jeszcze w tym roku i 24-procentowej podwyżki w 2024 r.
– Naciskamy na to, żeby dynamika wzrostu płac w administracji państwowej, jak i samorządowej była taka sama – tłumaczy Wojciech Rajchel. – Teraz jest tak, że jak dostaje sfera państwowa, to nie dostaje samorządowa.