Parlamentarzysta Polski 2050 dał się nagrać przy składaniu tajemniczemu kandydatowi na radnego propozycji przelewu 20 tysięcy złotych na prywatną firmę 22-letniej Barbary Łabędzkiej, bliskiej współpracownicy młodego parlamentarzysty. Miało to na celu obejście limitu finansowania kampanii. Tajemniczy informator nagranie zaniósł „Nowej Trybunie Opolskiej”. Jeszcze w przededniu publikacji promocję tekstowi zrobił w Sejmie poseł Suwerennej Polski Janusz Kowalski, wymachując z mównicy wydrukowaną okładką i grzmiąc o korupcji. Następnego dnia Adam Gomoła został usunięty z partii Szymona Hołowni.
– Adama zatopili cwańsi od niego, ale tak po prawdzie on sam na siebie ukręcił bicz – słyszymy od działaczy Polski 2050. – Od dłuższego czasu panował u nas bałagan, musieliśmy gasić jego kolejne, coraz bardziej ryzykowne propozycje kadrowe i byliśmy z tym sami, bez pomocy centrali. Ale robienie z Gomoły kryminalisty i czarnej owcy przez ludzi, których trudno nazwać wzorami politycznych cnót, jest czymś wyjątkowo podłym.
Operacja Gomoła. Kilka źródeł, jedno nazwisko
Pracując nad odsłonięciem kulis intrygi przeciwko posłowi z Gogolina, musieliśmy ustalić osobę, która rozmawia z nim na podrzuconym gazecie nagraniu. Ze stenogramu rysuje się obraz człowieka, który w zderzeniu z cynicznym Gomołą stoi po stronie prawa, zasad i etyki, a także troszczy się o rodzinę. W zasadzie chciałoby się, aby tak zachowywali się wszyscy samorządowcy i politycy.
Tyle tylko, że dość szybko ustaliliśmy, iż na nagraniu słychać głos wyjątkowo doświadczonego i wprawnego w personalnych intrygach samorządowca. Kilka niezależnych źródeł wskazało nam nazwisko Andrzeja Małkiewicza, byłego przewodniczącego Rady Miejskiej w Krapkowicach i współpracownika Macieja Sonika.
– To sonikowiec, z całym dobrodziejstwem inwentarza – komentuje jeden z samorządowców. – Dziwnym trafem, Małkiewicz po tej akcji kandyduje do Sejmiku z Trzeciej Drogi. Ale już nie od Hołowni, tylko Oszańcy z PSL.
Nasz informator nazywa Małkiewicza największym błędem personalnym Gomoły.
– Było wielu, którzy mu go odradzali – mówi. – Ale Adam jak to Adam uparł się, bo Małkiewicz to człowiek rozpoznawalny w Krapkowicach i kręcił tam niezłe wyniki.
Andrzej Małkiewicz to człowiek kojarzony ze starostą krapkowickim Maciejem Sonikiem. Ten były członek Platformy Obywatelskiej i jej powiatowy szef, ponad dwa lata temu odszedł z partii, by nawiązać ścisłą współpracę z Marcinem Ociepą, ówczesnym wiceministrem obrony narodowej. Dzięki zdradzie PO, do powiatu popłynęło ponad trzydzieści milionów publicznych pieniędzy od rządu PiS.
– W środowisku samorządowym powiatu było dość oczywiste, że tajemniczym działaczem z „taśm Gomoły” jest Małkiewicz – mówi nasz informator. – I nie przesądza to sprawy, kto wpadł na pomysł sprowokowania i nagrania Adama. Zainteresowanych utopieniem go było wielu i wielu z tego skorzysta.
Operacja Gomoła. Donosy do centrali
Działacz Polski 2050 wspomina, że Andrzej Małkiewicz już kilka lat temu orbitował wokół formacji Szymona Hołowni. Działo się to w czasie, gdy w regionie przewodziła jej Agata Lika. Jak Adam Gomoła, mieszkanka Gogolina.
– Ona go wtedy odsunęła ze względu na brak zaufania – mówi.
Agatę Likę zastajemy w Buenos Aires. W rozmowie telefonicznej przypomina sobie kontakty z Małkiewiczem: – To działo się na przełomie 2021 i 2022 roku. Pan Andrzej Małkiewicz nie zyskał mojego zaufania, a na tym etapie powiem tylko, że potem miałam okazję przekonać się o jego charakterze osobiście. Złożył na mnie bzdurny donos do centrali partii. Na szczęście, tam nie potraktowano jego pisma poważnie. O tym, że ten pan jest powiązany z panem starostą Sonikiem, dowiedziałam się dopiero później – mówi była szefowa Polski 2050 na Opolszczyźnie.
Działacz Polski 2050: – Adam oczywiście wiedział, że Małkiewicz jest człowiekiem Sonika. Ale był przekonany, że to mu nie zaszkodzi. Zgubiła go nonszalancja i przesadna pewność siebie.
Umowa ujawniona
Wkrótce okazało się, że Andrzej Małkiewicz konsultował swój start z Marcinem Oszańcą, prezesem opolskiego PSL, oraz wspomniał mu o umowie, do podpisania której namawiał go Adam Gomoła.
– To działo się jakoś w połowie lutego – opowiada nasz rozmówca z Polski 2050. – Adam stracił wtedy do niego zaufanie. Kontakt się urwał. Dlatego gdy na kilka dni przed rejestracją list okazało się, że Andrzej Małkiewicz jest na liście Trzeciej Drogi, ale na drugiej pozycji, jako kandydat PSL, była niemała konsternacja. Nie bardzo było to też jak zablokować.
Dlaczego PSL wziął Małkiewicza jako swojego przedstawiciela na liście Trzeciej Drogi w powiatach krapkowickim, głubczyckim i prudnickim?
– Nie mieliśmy żadnego kandydata z Krapkowic – przekonuje Marcin Oszańca. – Małkiewicz wydał się ciekawą opcją. Zawsze zbierał trochę głosów. Stąd propozycja startu w naszych barwach. To miało miejsce pod koniec lutego, gdy już było wiadomo, jaki będzie podział „jedynek” do sejmiku. Odbyło się to za wiedzą Adama Gomoły.
Prezes opolskiego PSL przyznaje, że Andrzej Małkiewicz wspominał mu o umowie, jaką podsunął mu poseł Polski 2050. To nastąpiło 15 lutego, po spotkaniu otwartym w Gogolinie. A 16 lutego doszło zaś do rozmowy, która zawaliła karierę polityczną młodego parlamentarzysty.
Operacja Gomoła. Małkiewicz zaprzecza, że nagrywał
Gdy rozmawiamy po raz pierwszy, Andrzej Małkiewicz zaprzecza, aby kogokolwiek nagrał. Mówi, że zna posła Gomołę i że prowadził z nim rozmowy na temat startu w barwach Polski 2050.
– Trwały krótko, ponieważ tam nie za bardzo jest z kim współpracować. Czułem, że jeśli chodzi o względy organizacyjne, to byłbym całkowicie sam – mówi.
Małkiewicz zaprzecza, aby rozmowom towarzyszyło oczekiwanie wpłaty 20 tys. zł na rzecz firmy consultingowej.
– Adam Gomoła mówił tylko, że startując z pierwszego miejsca listy trzeba liczyć się, że kampania wyborcza jest droższa, ponieważ wiąże się to z wykonaniem większej liczby banerów i materiałów wyborczych. Nie rozmawialiśmy jednak o konkretnych kwotach – twierdzi.
Dotarliśmy do nagrania rozmowy Gomoły z Małkiewiczem, na którym opiera się tekst „nto”. Porównaliśmy głos z tego nagrania z zarejestrowaną przez nas rozmową z nim. Na obu nagraniach głos brzmi tak samo. Potwierdzają to też nasi rozmówcy, którzy słyszeli to nagranie. Wiemy, że sam Adam Gomoła i jego najbliższe otoczenie utrzymują, że nagrana rozmowa odbyła się z Małkiewiczem.
Całe nagranie jest ciekawsze, niż stenogramy opublikowane tydzień temu przez „nto”, bo przewijają na nim inni politycy. Małkiewicz mówi, że kontaktował się z Marcinem Oszańcą. Pod koniec zarejestrowanej rozmowy argumentuje, że musi też ustalić z „Maćkiem” kwestię tego, skąd ostatecznie wystartuje.
Dzwonimy ponownie do Andrzeja Małkiewicza. Mówimy mu, że dotarliśmy do nagrań i nie zgadzają się one z opisywaną przez niego wersją. Samorządowiec unika jednoznacznych stwierdzeń.
– Myślę, że w naszych rozmowach nie było nic takiego, co by warto nagrywać – kwituje.
Pytamy, czy brał po uwagę start z komitetu Macieja Sonika.
– Od trzech kadencji współpracujemy. Teraz też rozmawialiśmy na ten temat – odpowiada.
Pięścią w stół
– Wydawało się, że tylko kwestią czasu jest, aż dojdzie do jakiejś afery lub grubszego zamieszania z udziałem Adama – komentuje anonimowo jeden z opolskich działaczy Polski 2050. – To fajny chłopak, ale niestety jest przekonany o swojej nieomylności. Uważa, że ma dobry instynkt polityczny i że on potrafi rozmawiać z ludźmi.
W partii mówi się też, że poseł ma „krótki lont”.
– Głośno było swego czasu o incydencie w jednej z dużych knajp w centrum Opola – wspomina nasz rozmówca. – Gdy zrobiło się zamieszanie wokół firmy jego rodziców, jeden ze współpracowników Adama odradzał mu wchodzenie w dyskusję na ten temat. A poseł tak się zdenerwował, że walnął ręką w stół i powiedział do niego „Zamknij mordę! Wiem, co mam robić!”. Ludzie się wtedy za nim oglądali, bo był już rozpoznawalny. Nie wyglądało to dobrze…
Inny człowiek z formacji Szymona Hołowni przyznaje: – W partii nie brak osób przekonanych, że rola posła przerosła Adama Gomołę. Wyglądało zresztą na to, iż od pracy poselskiej bardziej interesuje go obecność w mediach. Trzeba mu oddać, że wcześniej był zaangażowanym działaczem i dobrym marketingowcem. Sprawdził się na tym polu, a Szymon Hołownia go za to cenił. Ale jak przyszło do organizacji ludzkiej pracy, to już nie było tak różowo.
W opolskich strukturach partii źle działo się od dłuższego czasu. Adam Gomoła ścierał się z pozostałymi członkami zarządu. Pod adresem Piotra Sitnika, który do początku lutego był liderem opolskich struktury Polski 2050, padały zarzuty o brak zaangażowania w przygotowania do kampanii samorządowej i indywidualną grę we wcześniejszych wyborach parlamentarnych.
Zła ręka do ludzi?
Partyjni koledzy mają mu też za złe, że za bardzo chce narzucać innym swoją wolę oraz dobiera sobie specyficzne osoby do współpracy.
– Andrzej Małkiewicz, którego Agata Lika nie dopuściła do Polski 2050, a na którego potem z tak fatalnym skutkiem postawił Adam, to chyba najbardziej wyrazisty przykład – słyszymy w partii Szymona Hołowni. – Ale nie jedyny. W jego otoczeniu zaczęły się pojawiać osoby z przeszłością w PiS, albo z tą partią kojarzone.
Do tej drugiej grupy zalicza się Barbara Łabędzka, prowadząca firmę, do związania z którą miał namawiać kandydatów Adam Gomoła. Obydwoje znają się z opolskiego III Liceum Ogólnokształcącego w Opolu.
– Baśka na pewno ma konserwatywne poglądy, była też blisko Forum Młodych PiS, choć do niego nie należała – słyszymy.
Długo z PiS związany był natomiast Damian Buła. Swego czasu był nawet pełnomocnikiem powiatowym partii Jarosława Kaczyńskiego w powiecie kluczborskim.
– Odszedł z niej jednak, a Adam uznał, że byłby dobrym kandydatem do sejmiku na liście w okręgu obejmującym powiaty namysłowski, kluczborski i oleski – opowiadają nasi rozmówcy. – Nie przejął się tym, że może się to nie spodobać w Platformie, bo stamtąd kandyduje też marszałek Andrzej Buła. No i że będą nam wytykać, że stawiamy na ludzi z przeszłością w PiS.
– Damian Buła cieszy się dobrą renomą jako samorządowiec. To człowiek dialogu. Stąd decyzja o nawiązaniu współpracy – mówił „O!Polskiej” Adam Gomoła, zanim wybuchła afera taśmowa z jego udziałem.
W opolskich strukturach Polski 2050 głośno było też o tym, że Adam Gomoła jest gotów dawać na listy polityków PiS, którzy deklarują rychłe odejście z tej formacji. Jak słyszymy, w partii zapędy posła najbardziej starali się hamować Waldemar Hartman i Szymon Folp, jego najbliżsi współpracownicy.
– Zapowiedzi, że rzucą papierami i odejdą zdarzały się nie raz i nie dwa – mówi jeden z naszych informatorów. – Najbliżej było chyba wtedy, gdy Adam chciał wystawić jedną z dziennikarek TVP3 Opole – a więc jedną twarzy pisowskiej do niedawna telewizji – jako naszą kandydatkę w wyborach na prezydenta Opola. Ostatecznie z tego zrezygnował, jak i odpuścił wystawienie kandydata w ogóle. Co też wywołało wewnętrzne zgrzyty, bo chyba z nikim tego nie konsultował.
Operacja Gomoła. Wzajemne wycinanie
O ile sytuacja wewnątrz opolskich struktur partii Szymona Hołowni przypominała kocioł z wrzątkiem, o tyle w relacji z PSL – a więc drugą częścią tandemu Trzecia Droga – wiało chłodem. Z obu stron i praktycznie od samego sformowania koalicji.
To było widać już w kampanii parlamentarnej. Najpierw trwały zajadłe targi o to, która partia wystawi kandydata na pierwszym miejscu. Ostatecznie górą była Polska 2050. Potem nie było ani jednej wspólnej konferencji prasowej, a wieczór wyborczy koalicyjne partie świętowały osobno.
Po wyborach nieufność i podziały jeszcze bardziej się pogłębiły.
Działacz PSL: – Ci od Hołowni zaczęli się tu rozpychać, jakby nie wiadomo ilu ich było. A ich jest garstka w porównaniu z nami. Liczyli, że będą rozdawać karty, a brakowało im ludzi do obsady list i zbierania podpisów poparcia.
Działacz Polski 2050: – Ludowcy traktują nas jak jakichś głupich kuzynów. Rzucali też nam kłody pod nogi przy pracach organizacyjnych.
Atmosfera niechęci gęstniała, a burza wybuchła, gdy okazało się, że na liście do sejmiku w okręgu północnym z drugiego miejsca zniknął Stanisław Rakoczy, były wieloletni lider PSL w regionie.
Adam Gomoła, który w imieniu koalicji rejestrował listy, tłumaczył, że powodem były błędy w dokumentach Rakoczego. Ale nie stwierdziła tego komisja wyborcza, tylko wcześniej tak uznali działacze Polski 2050. I tak się dziwnym trafem złożyło, że mieli na podorędziu wszelkie potrzebne dokumenty swojego człowieka – Bartłomieja Matusiaka. Tego, którego wcześniej ludowcy usunęli z listy kandydatów Trzeciej Drogi do rady powiatu oleskiego.
Operacja Gomoła. Zbieranie haków
Usunięcie Stanisława Rakoczego z listy Trzeciej Drogi wyszło na jaw we wtorek 5 marca. Dwa dni później w sieci pojawiła się zajawka tekstu dotyczącego „taśm Gomoły”. W Polsce 2050 odczytują to jednoznacznie: to ludowcy zorganizowali nagranie i przekazali je „nto”. Konkretnie, podejrzewają o to Marcina Oszańcę.
Ten zaprzecza i dodaje, że od wyborów z 15 października praktycznie nie miał kontaktu z Adamem Gomołą. Zaznacza, że nie miał nagrania i że go nie ma. Mówi, że mógł taśmę odsłuchać, gdy przyszło mu ją skomentować. Przekonuje, że po głosie nie jest w stanie powiedzieć, czy to Andrzej Małkiewicz, czy nie.
Zadziwiająca jest przy tym droga, jaką nagranie przewędrowało. Nasi rozmówcy twierdzą, że wyszło z opolskiego PSL do centrali partii. Ta zaś przekazała je władzom Polski 2050. I tak miało ono trafić do Adama Gomoły. Nagranie było w dyspozycji formacji Szymona Hołowni jeszcze przed publikacją pełnego tekstu o „taśmach Gomoły”.
Marcin Oszańca twierdzi, iż nie wie, czy taka sytuacja miała miejsce. – Nie wiem też, co robi nasza centrala – zaznacza.
Prezes opolskiego PSL dodaje za to, że kilka dni temu miał sygnał, iż jest więcej nagrań potwierdzających handel miejscami.
– Przy czym to był sygnał od polityka, który też gdzieś coś słyszał – opowiada. – Nie był to polityk z naszej formacji, ani też z prawicowej partii. Powiedziałem, że mnie to w ogóle nie interesuje. Zasugerowałem, że najlepiej zgłosić sprawę na policję bądź prokuraturę. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Równolegle docierają do nas sygnały, że ludzie Szymona Hołowni mają „kwity” na Marcina Oszańcę. Nasi informatorzy twierdzą, że nie zapadła jeszcze decyzja, czy i kiedy ją „odpalą”.
A PiS zaciera ręce
Jeden z opolskich polityków z Platformy jest szczerze zaniepokojony wojną w Trzeciej Drodze.
– Na razie górą jest środowisko PSL, niezależnie od tego, czy to ktoś od nich stoi za tym nagraniem, czy też źródło jest inne – mówi. – A być może komuś właśnie o to chodzi, by podejrzenie padło na ludowców. Na teraz sytuacja wygląda tak, że Gomoła wypadł z gry, a Oszańcy ubył silny konkurent w walce o przywództwo w opolskiej Trzeciej Drodze.
Zaraz jednak dodaje, że ta sytuacja może się jeszcze odbić potężną czkawką obu stronom.
– Szczególnie, jeśli w ruch pójdą kolejne taśmy bądź kompromitujące materiały – podkreśla. – Oni chyba zapominają, że nadal tworzą Trzecią Drogę, która miała być przecież tą nową jakością w polityce. I teraz smród, jaki się zrobił wokół Gomoły, przesiąka także na PSL. I jeśli Polska 2050 odpali to, co na nich ma – jeśli rzeczywiście ma – to może tylko pogorszyć sytuację.
Jeśli jest ktoś, kto zaciera teraz ręce, to PiS i jego przystawki. Im bardzo zależy na rozbiciu Trzeciej Drogi, bo konkurują z nią o tych samych wyborców.
– Dlatego grają na poróżnienie PSL i Polski 2050, rozdmuchując aferę Gomoły na cały kraj – komentuje nasz rozmówca z opolskiej PO.
Jego wersję potwierdza to, że jeszcze w czwartek 7 marca, przed ukazaniem się pełnego tekstu, poseł Janusz Kowalski dzierżąc wydruk pierwszej strony piątkowej „nto” krzyczał z mównicy sejmowej o wielkiej aferze młodego posła Polski 2050. A dzień później ramię w ramię z Radosławem Foglem, rzecznikiem PiS, grzał temat niejasności finansowych w partii Szymona Hołowni.
Powszechna praktyka
W tym czasie pewien wysoko postawiony polityk jednej z partii w regionie zaznaczył, że wątpliwości wokół działań Adama Gomoły są zasadne. – Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca – komentował.
Ale nie chciał, by podawać jego nazwisko. Ze względu na to, co powiedział potem.
– Niestety, takie sytuacje się zdarzają – przyznał. – I to praktycznie w każdym komitecie. Adam po prostu dał się złapać. Bo prawda jest taka, że szereg ludzi stara się obchodzić przepisy finansowania kampanii wyborczych.
Potwierdza to osoba z branży marketingowej: – Proszę popatrzyć na to, jak wiele plakatów i banerów mają niektórzy kandydaci. Wiszą na ścianach, płotach, na latarniach. Plus spoty telewizyjne i radiowe, ulotki, gadżety, konferencje, promocje w mediach społecznościowych. A to wszystko kosztuje i nie ma opcji, żeby zmieścić się w limicie.
Sposoby gromadzenia lewej kasy na kampanię są różne. Kilka lat temu głośno było o tym, że matka jednego z polityków „kasuje” osoby, które dostały pracę dzięki obozowi władzy. A potem to, co zebrała, wędrowało na cele partii.
Udało się nam skontaktować z posłem Adamem Gomołą. Odmówił komentarza, bo jak stwierdził, jest na to jeszcze za wcześnie. I dodał jedynie, że nie zamierza oddawać mandatu. Będzie posłem niezrzeszonym, a w razie czego nie zamierza ukrywać się za immunitetem.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.