Pogrzeb Jerzego Szteligi – bliscy i przyjaciele pożegnali byłego posła SLD
– Żegnamy dziś Jerzego Szteligę – mówił prowadzący uroczystość mistrz ceremonii. – Odszedł od nas w wieku 70 lat bez jednego dnia. Pozostawiając w smutku żonę Kerstin, synów – Tomasza i Aleksandra z żonami i wnuki. Dalszych krewnych i spore grono przyjaciół. Odszedł i dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że już nie powróci. Pozostanie wspomnienie, że jeszcze jeden bliski nam człowiek odszedł od nas na zawsze. Dlatego dziś, w chwili pożegnania, warto wspomnieć, jakim był Jerzy człowiekiem. By podziękować za jego życie i wszelkie dobro, jakie od niego otrzymaliśmy.
Zanim urnę z prochami zmarłego odprowadzono w kondukcie na miejsce spoczynku, pożegnali go w mieniu rektora i społeczności Politechniki Opolskiej prorektor prof. Tomasz Boczar, poseł Lewicy na Sejm RP Robert Obaz oraz – w imieniu mniejszości niemieckiej przewodniczący TSKN i VdG Rafał Bartek, oraz były poseł MN i lider mniejszości Henryk Kroll.
Poseł Robert Obaz: Jerzy Szteliga uważał, że polityka to nie teatr
Profesor Tomasz Boczar rozpoczął wystąpienie od odczytania kondolencyjnego listu.
– Po ponad 40 latach wspólnej drogi Politechnika Opolska straciła oddanego pracownika, przyjaciela, współautora przekształcenia Wyższej Szkoły Inżynierskiej w samodzielną uczelnię – podkreślił.
– Jerzy Szteliga był osobą o wysokiej kulturze osobistej, wyważoną i wrażliwą na potrzeby innych. Człowiekiem otwartym na dyskusję i współpracę ponad podziałami. Jako wykładowca Wydziału Mechanicznego i przewodniczący ZNP na naszej uczelni zasłynął z kompetencji i zaangażowania. Był zawsze blisko ludzi i ich spraw. Obiektywny i sprawiedliwy zjednywał sobie ludzi. Cieszył się i sympatią, i szacunkiem – podkreślał prorektor.
– Jako politycy pamiętamy Jerzego Szteligę z jego pracy w parlamencie – mówił poseł Robert Obaz z Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy.
– Jerzy był człowiekiem, który sięgał zdecydowanie dalej niż nam się dzisiaj wydaje. Ideały, które doprowadziły go do tego miejsca, w którym był, to próby łączenia i znajdowania porozumienia. Dogadywanie pewnych rzeczy bez względu na poglądy polityczne. Uważał, że polityka to nie jest teatr. To miejsce, gdzie rozmawiamy ze sobą, ścieramy poglądy i dochodzimy do rozwiązań, które wszystkim nam przynoszą zysk. Żegnamy parlamentarzystę, samorządowca, społecznika, męża, ojca, dziadka. Jest to ogromna strata dla wszystkich – mówił.
Pogrzeb Jerzego Szteligi. „Dzisiaj taka przyjaźń byłaby niemożliwa”
Rafał Bartek w imieniu mniejszości niemieckiej podziękował Jerzemu Sztelidze za odwagę, jaką się wykazał – jako poseł tej ziemi – w roku 2005 i wcześniej, kiedy powstawał zarys ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych.
– Ustawa weszła do kanonu i stała się oczywistością. Ale wówczas wcale oczywistością nie była. Pytaliśmy ówczesnych posłów mniejszości, kiedy ta ustawa powstanie. Powstawała 15 lat. I zaistniała dzięki takim ludziom, jak Jerzy Szteliga. Za to dzieło niezmiernie istotne z punktu widzenia demokracji w naszym państwie chciałbym mu dziś podziękować – stwierdził Rafał Bartek.
– Graliśmy z posłem Szteligą w różnych drużynach, ale potrafiliśmy się wzajemnie szanować. Mogliśmy być nawet przyjaciółmi. Dzisiaj to byłoby niemożliwe – wspominał Henryk Kroll.
– Dzisiaj w polityce są tylko wrogowie. Tylko czy wrogowie potrafią budować państwo? Myśmy z Jurkiem Szteligą byli bardzo blisko, w tych samych komisjach sejmowych. Także w Komisji Konstytucyjnej. Czy dziś udałoby się uchwalić konstytucję, wejść do NATO, do Unii Europejskiej? Myślę, że nie. A wtedy można było. Bo wtedy, grając w różnych drużynach – umieliśmy działać dla dobra wspólnego i dla dobra państwa – opowiadał.
„Jerzy Szteliga miał duszę romantyka”
Mistrz ceremonii prowadzący pogrzeb Jerzego Szteligi zaznaczał, że był on osobą nietuzinkową i oddaną sprawie.
– Żegnamy idealistę, posła, wykładowcę, religioznawcę. Członka m.in. Komisji Konstytucyjnej, Komisji Spraw Zagranicznych, Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Był ponadto członkiem Komisji Zdrowia i Komisji Śledczej do zbadania ujawnionych w mediach zarzutów dotyczących przypadków korupcji – opowiadał.
– Jerzy był też mężem, ojcem dziadkiem. W 1976 w Leningradzie w czasie studiów poznał Kerstin. Zjedli wspólny posiłek, wpadli sobie w oko i w harmonii domowej i wzajemnym szacunku minęło ostanie 47 lat. Dawali z siebie to co najlepsze – na miarę sił i umiejętności. Dzięki tym dobrym chwilom, a na przekór chwilom trudnym to małżeństwo przetrwało próbę czasu – mówił.
– Pan Jerzy nienawidził kłamstwa i krętactwa. Zawsze opiekuńczy i troskliwy. Lubił dzielić się swoją wiedzą. Miał duszę romantyka. Zawsze zadbany, elegancki, szarmancki i taktowny. Otwarty na świat i ludzi. Tak samo traktował sprzątaczkę i prezydenta. Dało się o lubić i ona sam też ludzi lubił. Odszedł po dzielnej walce z chorobą – dodał mistrz ceremonii. – Póki będziemy go pamiętać, jakby nie odszedł cały.
Zanim urna prochami zmarłego spoczęła w grobie rozległy się dźwięki lubianej przez niego piosenki „Casablanca”.