Co prawda w tym fachu nie ma jednego mistrza świata, jak np. w kolarstwie, pływaniu, lekkiej atletyce, czy w sportach zespołowych, ale to też rywalizacja znacznie bardziej ujednolicona, niż ma to miejsce choćby w boksie, karate czy tańcu. Tutaj są bowiem dwie federacje OMC i CMC [Confederation Mondial de la Coiffure], a Opolanin startuje w tej drugiej.
Dawid Koszyk na Mistrzostwach Świata
Trzydniowe zawody World Champion Hairstylist odbyły się we włoskim Paestum, gdzie oprócz mistrzów fryzjerstwa zjechali również specjaliści od make upu, kosmetyki paznokci. Fryzjerzy konkurowali w trzech specjalizacjach: technicznej, męskiej i damskiej. Fryzjer spod Opola brał udział w tej trzeciej grupie, w której wyszczególnia się jeszcze fryzjerstwo techniczne dzienne i techniczne wieczorowe. Okazał się najlepszy w kategoriach „Creative CMC” oraz „Technica by night”.
– Przygotowywałem się do tej imprezy około osiem miesięcy, ale gdy już doszło do prezentacji, w pierwszym konkursie miałem 25 minut, a startuje się od włosów mokrych, gładko zaczesanych do tyłu – opowiada mistrz fryzjerstwa z Polskiej Nowej Wsi. – Przy drugiej konkurencji było 10 minut więcej, ale tutaj zaczynaliśmy od suchych włosów. No i oczywiście ta fryzura musiała być bardziej ekskluzywna i reprezentatywna. Dochodzą do tego większe ilości różnego rodzaju dodatków, ozdób, tresek, kępek, które są doczepiane. Prezentujemy przy tym nasz pomysł nie tylko na fryzury, ale i makijaż oraz stroje. Każdy odpowiada za nie indywidualnie. U mnie akurat przygotowywała je mama.
Jury oceniało dosłownie wszystko. Od efektu końcowego, przez wykonanie i trudność elementów, po kolor, a skończywszy na linii włosa. Czas również grał rolę.
– To, co mogło w moim przypadku zwrócić uwagę jury, to na pewno fakt, iż moja propozycja była bardzo czysta – opowiada Dawid Koszyk. – Na pewno rzucił się też w oczy mój strój, który był niezwykle interesujący. Sama fryzura oczywiście też się spodobała – wylicza.
Fryzjerzy jak sportowcy – mają trenerów
Dawid Koszyk przyznaje, że choć każdy projekt jest indywidualny, to uczestnicy są też kierowani przez trenerów. Bo takowych fryzjerzy również mają.
– Moim jest Joanna Zaremba-Wanczura z Bydgoszczy. Współpracuję z nią od blisko ośmiu lat. Spotykamy się co dwa, trzy tygodnie – wyjaśnia.
Opolanin jako zawodnik Kadry Narodowej CMC Polska przyczynił się także do brązowego medalu za „Show” w zmaganiach drużynowych mistrzostw.

– Tam już był pokaz fryzjerski z udziałem modelek pod muzykę – opisuje. – I to już jest nasza wizja. Nie ma tam szczegółowych wymagań. Dostaje się 15 czy 20 minut i cały team musi się wykazać.
Co ciekawe podczas takich zawodów jak te opisywane tutaj każdy uczestnik przyjeżdża z własnym kompleksowo przygotowanym sprzętem. Własne na pewno powinny być nożyczki i to jak najlepiej naostrzone.
– Nożyczki fryzjerskie powinny służyć tylko i wyłącznie do włosów i nie można nimi nic innego przecinać. Nawet jak się przetnie kartkę papieru, to mogą potem mogą być bezużyteczne – zdradza małą tajemnicę.
Dawid Koszyk ma talent w genach
Dawid Koszyk jest przedstawicielem trzeciego pokolenia fryzjerskiej rodziny, która prowadzi salon od 1955 roku w tym samym miejscu. Założyła go babcia Marta Koszyk, później przejęli biznes jego rodzice, Krystyna i Tomasz Koszykowie.
– Teraz pracujemy razem – mówi. – Ja niemal od dziecka wychowywałem się w tym miejscu, ale na pewno nie było żadnego nacisku ze strony rodziców, bym szedł w tę stronę. Była to tylko i wyłącznie moja decyzja. Na początku pracowałem zarówno w dziale damskim, jak i męskim. Od paru lat zajmuję się w salonie fryzjerstwem męskim i barberingiem. Fryzjerstwo damskie i techniczne, które wykonuję na konkursach, jest moim hobby – wyjaśnia Dawid Koszyk.
W pierwszym konkursie wziął udział w 2012 roku, kiedy miał 19 lat. Pracę w salonie zaczął jeszcze na początku nauki w Technikum Usług Fryzjerskich przy ZSZ im. Staszica w Opolu.
– Przedtem też się „kręciłem” po salonie i po prostu podpatrywałem rodziców. A wcześniej, to były różne sytuacje, np. w przedszkolu w trzy osoby tak się obcięliśmy, że trzeba nas było ogolić maszynką – wspomina ze śmiechem.
Dawida Koszyka droga na szczyt
Droga do mistrzostw świata łatwa nie jest. Najpierw bowiem trzeba wykazać się na „swoim podwórku”, czyli wygrać zawody wojewódzkie. Potem pokazywać się na różnego rodzaju konkursach na szczeblu regionalnym. I gdy na nich zdobędzie się odpowiednią pulę punktów, zyskuje się prawo udziału w mistrzostwach Polski. Stamtąd można dostać się do kadry narodowej. To z kolei upoważnia do startów w różnego rodzaju zawodach międzynarodowych. Dopiero wtedy kolejnym etapem są europejski oraz światowy czempionat.
– Przez 10 lat, odkąd zacząłem się w to wszystko bawić na poważnie, udało się zdobyć mistrzostwa województw: opolskiego, śląskiego i dolnośląskiego – opowiada Dawid Koszyk. – Potem przez jakiś czas zajmowałem na przemian drugie i trzecie miejsce w krajowym czempionacie, aż w końcu – w październiku zeszłego roku – zdobyłem złoto. To mi otworzyło drzwi do mistrzostw Europy, które też udało się wygrać. I pojechałem na mistrzostwa świata. Ciężka praca zaowocowała…

Używane często porzekadło „Bez pracy nie ma kołaczy” sprawdza się również w przypadku fryzjerskiego mistrza świata. Prezentacja łącznie podczas mistrzostw trwa godzinę, a wymagało to ośmiu miesięcy przygotowań i treningów.
– Te fryzury, którymi się zajmuję, są bardzo awangardowe i wymagają dużo umiejętności. Na samym początku robi się projekt, choćby na kartce papieru – mówi Dawid Koszyk. – Następnie pracujemy na „główkach” czyli manekinach, z włosami z najwyższej półki. Często jakościowo są one lepsze niż naturalne, bo te z reguły przecież mają swoje „przejścia”. Sama koloryzacja oznacza dwa, trzy tygodnie prób, zanim się wybierze wersję najlepszą. Farbuje się malutkimi kawałeczkami i potem to trzeba wszystko zmyć, znowu uczesać, dociąć parę centymetrów. I tak w kółko. Ten cały trud jednak właśnie się opłacił.