Łukasz Baliński: Rzecznik etyki PZPN. Na czym polega ta funkcja?
Ks. Jerzy Kostorz: Cały czas się jej uczę. Niemniej to zaszczyt, że mogę ją pełnić. Natomiast co do jej specyfiki, to problemy są różne. Nie ukrywam, iż nie spodziewałem się, że tych różnych spraw, które będą do mnie docierały najczęściej przez maila, będzie aż tak dużo. Tak na gorąco to mogę powiedzieć, że jest wiele takich, które podważają mistrzostwa świata w Katarze. Zważywszy na to, co się tam działo, w jakich warunkach były te stadiony wybudowane. Oczywiście, pojawia się kwestia korupcji. Do tego najświeższe informacje, czyli zatrudnienie ochroniarza w reprezentacji Polski dla Roberta Lewandowskiego, któremu zarzuca się powiązania z jakimiś podejrzanymi grupami ludzi. Dużo też jest spraw dotyczących futbolu dziecięcego i młodzieżowego. Rozstrzygnięcia, kiedy rodzice chcą np. zabrać dziecko z jednego klubu do drugiego. To, o czym mówię, to jest tylko taki wycinek, ale to pokazuje tę skalę, gdzie trzeba zająć stanowisko i trzeba się wypowiedzieć. Gdzie trzeba czasem zdecydowanie powiedzieć, że takie zachowanie są nieetyczne i absolutnie nie można ich promować. Natomiast ja wczytując się z uwagą i ucząc się tego statusu rzecznika etyki PZPN przede wszystkim postawiłem na to, co pozytywne. Na promocję etyki Fair Play na różne sposoby. To przecież robię przez całe swoje życie, zarówno organizując różnego rodzaju turnieje, jak i pisząc pracę naukowe.
I co ksiądz odpisuje choćby na te listy w sprawie mundialu w Katarze?
– Moglibyśmy w tej kwestii długo dyskutować. Ja jednak zastanawiam się, dlaczego te protesty nie pojawiały się na „dzień dobry”. Dlaczego tego bojkotu nie było wtedy, kiedy ogłoszono gospodarza. To wszystko teraz zaszło zbyt daleko. Nie wiem, czy obecny moment jest odpowiedni na dyskusję w sprawie tego, żeby to wszystko bojkotować i podważać, bo był na to czas. Te reakcje są zbyt późne.
Jaka będzie rola księdza w reprezentacji na miejscu?
– Wiadomo, że kadra będzie odizolowana. Niemniej z niektórymi piłkarzami mam bliższy kontakt. Chociażby z Piotrem Zielińskim, ale też myślę, że na poziomie zarządu i spotkań z tymi ludźmi, gdzieś tam ważne będzie budowanie takiego pozytywnego wizerunku, pokazywanie tej wrażliwości na wartości etyczne fair play. Jadę tam jako rzecznik etyki, ale sam najpierw jestem księdzem i tym bardziej cieszy mnie możliwość, która się przed nami otworzyła. Mianowicie, jesteśmy na dobrej drodze, bo za nami wstępne rozmowy, by zorganizować na miejscu mszę świętą dla Polaków, w tym także dla działaczy i kibiców. Kto będzie chciał, może skorzystać. Okazało się bowiem, że w Doha jest kościół pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej. I tam 27 listopada umożliwią nam odprawienie mszy w języku polskim.
Do kiedy ksiądz tam będzie? Oby jak najdłużej…
– Chciałbym (śmiech), ale też czas mi nie pozwala. Głównie obowiązki, których mam wiele. Generalnie wyjazd tego zasadniczego zarządu jest na fazę grupową, czyli 10 dni.
Piłkarze przychodzą, rozmawiają, proszą o wsparcie duchowe?
– Oczywiście i też po to tam jadę. I jakoś tę rolę odczytuję i będą starał się to robić. Jak najbardziej jestem dyspozycyjny i jak tylko mogę, to też pomogę w tym względzie.
Swego czasu kadrze było paru piłkarzy silnie wierzących, na czele z Jakubem Błaszczykowskim czy Łukaszem Piszczkiem. Obecnie też się znajdzie takie grono?
– Wydaje mi się, że tak. To też są ludzie, którzy zostali uformowani od strony wiary. Tę trzeba tu pojąć bardzo szeroko. Bo gdyby oni nie wierzyli w sukces, w swoje talenty, to też chyba by tego nie osiągnęli, co mają. Gesty, jak znak krzyża, który wykonują, czy gdzieś tam spoglądanie w niebo, to nie są dla wielu z nich tylko puste symbole.
W kogo w kadrze najbardziej wierzy Jerzy Kostorz?
– Na boisku w Piotra Zielińskiego. Zawsze w niego wierzyłem i dalej będę. Jest piłkarzem nie z tej ziemi i jak jest w formie, to ma siódmy zmysł. Robert Lewandowski jest gwiazdą samą w sobie i niezwykłym zawodnikiem, ale w kadrze potrzebuje właśnie dobrej dyspozycji Piotrka.
Modli się ksiądz o powodzenie ukochanej drużyny?
– Tak. Modlę się o zwycięstwa. Ja Panu Bogu na modlitwie zawsze powierzam to, co jest dla mnie w danej chwili ważne. Myślę, że też po to jest modlitwa, żeby Mu powiedzieć o wszystkim.
Czyli nie jest tak, że piłka jest zbyt „niepoważna”, żeby w jej intencji prosić o coś Boga?
– Myślę o tym w takich kategoriach, że u Pana Boga nie ma przypadków. Skoro znalazłem się w takim miejscu i w takim momencie, i skoro ktoś powierzył mi taką funkcję, to staram się na nią patrzeć szeroko. A jeżeli jestem tak blisko, to też daję to, co mam najlepszego.
Zdarzyło się, że ksiądz źle komuś życzył na boisku?
– Ja generalnie nigdy nie jestem tak nastawiony, że życzę komuś źle. Po prostu życzę komuś dobrze i wtedy też staram się tak modlić.
Komu kibicuje Jerzy Kostorz w piłce klubowej?
– Jestem fanem-patriotą lokalnym, więc Odra Opole zawsze będzie dla mnie ważna. Tereny, skąd pochodzę, trzymają kciuki za Górnika Zabrze i też się czuję związany z tym zespołem. Kibicowałem także Piastowi Gliwice, ale tylko dlatego, że bardzo szanuję i podziwiam Waldemara Fornalika, czyli do niedawna trenera tej ekipy. Oczywiście, za wszystkie polskie drużyny trzymam kciuki w europejskich pucharach. Natomiast jeśli chodzi o kluby zagraniczne, to na pierwszym miejscu od dawna jest Borussia Dortmund.
Rozumiem, że to przez Jakuba Błaszczykowskiego, ale najpierw poznał ksiądz jego brata Dawida.
– Tak. To było w czasach, gdy studiował w Opolu, a ja organizowałem różnego rodzaju zawody sportowe i jako duszpasterz akademicki stworzyłem drużynę, z którą jeździłem na turnieje. I tak to się wszystko zaczęło. Poznałem jego brata Jakuba, potem ich wujka Jerzego Brzęczka, który też jest moim wielkim przyjacielem i zawsze go wspieram. Cieszę się, że pojedzie na mistrzostwa w roli eksperta. Czuje się częścią ich rodziny. Tak jest od wielu lat i wierzę, że tak pozostanie. Niezwykłym człowiekiem jest dla mnie także Łukasz Piszczek, którego niedawno odwiedziłem w Dortmundzie. Podziwiam go, jest to naprawdę ktoś wyjątkowy. To, co robi, jak się zachowuje, to sprawia, iż postrzegam go jako prawdziwy wzorzec sportowca. Zresztą Kubę i Jurka również.
Skąd w ogóle u księdza taka miłość do piłki?
– Ta miłość była od dziecka. Pamiętam, że wówczas wracało się do domu po szkole tylko wtedy, kiedy ktoś się po ciebie pofatygował, bo było się do tego boiska niemalże przywiązanym. Piłka była moją wielką pasją i nie ukrywam, że tak było i przez szkołę średnią, i w seminarium. Wtedy też piłka była ważna i tak jest do dnia dzisiejszego.