Przede wszystkim na razie nie wiadomo, czy naszym szczypiornistom uda się utrzymać na tym poziomie. Wszak z 21 punktami w 26 meczach (bilans bramkowy 728:823) zajęli przedostatnią pozycję w liczącej 14 drużyn grupie B.
– Ciężko na ten moment określić, co dalej z nami, czy np. degradacja też nas obejmie – nie kryje Adam Boczarski, trener ekipy z powiatu brzeskiego. – Na razie trzeba czekać na decyzję „centrali”. Wiem jednak, że gdyby nam zaproponowano pozostanie, to chętnie na to przystaniemy. Na tym szczeblu są cztery grupy, ale tylko nasza jest tak liczna, bo w pozostałych jest od 10 do 12 zespołów. I myślę sobie, że po tylu rozegranych meczach i przy całkiem przyzwoitej liczbie punktów spadek byłby dla nas krzywdzący.
To bolałoby tym bardziej, że jego podopieczni całkiem nieźle zainaugurowali rozgrywki, po trzech meczach mieli na koncie osiem „oczek”. Coś się jednak zacięło na półmetku pierwszej rundy. Od tego czasu przegrali sześć spotkań z rzędu i przerwę zimową spędzili na 12. miejscu. Później jednak dobrze weszli w drugą część sezonu, notując dwa zwycięstwa. I znowu przyszła obniżka formy. Z pozostałych 12 gier wygrali tylko raz, a raz przegrali po karnych z Wolsztyniakiem Wolsztyn. Gdyby wówczas triumfowali, to zajęliby jedną pozycję wyżej i teraz nie musieliby się martwić kwestią relegacji.
Nie tak miało być
– Spodziewaliśmy się lepszego wyniku, ale życie pokazało, że nie sprostaliśmy zadaniu – przyznaje szkoleniowiec Olimpu. – Trochę nas pogrążyły te kontuzje. Do tego często też jednak brakowało nam tej „kropki nad i”. W wielu meczach długo graliśmy całkiem przyzwoicie, a na finiszu wkradała się niefrasobliwość rzutowa, błędy własne lub jakieś niedopatrzenie w obronie i potem przegrywaliśmy dwiema, trzema bramkami. Taki jest sport…
Boczarski wie też, że prowadzona przez niego ekipa parę razy jednak zagrała po prostu słabo, a rywale to wykorzystali. Niemniej, na razie w klubie nie robią wielkiej tragedii z tak niskiej lokaty i czekają na dalszy bieg wydarzeń, także pod względem kadry na nowy sezon.
– Jesteśmy już po wstępnych rozmowach z chłopakami. Paru chce zostać, ale paru ma też propozycje z innych klubów. Mamy też sygnały od innych zawodników, którzy by chcieli u nas grać. Na konkrety jednak troszeczkę za wcześnie – tłumaczy trener grodkowian, zaznaczając, że jeżeli chodzi o niego, to on na ten moment nigdzie się nie wybiera.
Czytaj także: ASPR Zawadzkie czyli spadek z ligi, który nie smuci.