Ten lepiej zaczęły przyjezdne, które w pewnym momencie wyszły na prowadzenie 7:4. Z biegiem czasu zaczęły jednak popełniać coraz więcej błędów. I choć łodzianki także ich się nie wystrzegały, to głównie dzięki postawie w bloku budowały coraz większą przewagę. Ostatecznie dość pewnie zwyciężyły w tej części do 20.
W drugiej partii było w pewien sposób na odwrót. To miejscowe zaczęły od 3:1, ale potem to one zaczęły osiadać na laurach. Na tyle, że po coraz lepszej grze w ataku Vivian Pellegrino było już 12:9 dla drużyny w której gra. Zresztą Brazylijka była także bardzo czujna na siatce i poprowadziła opolanki do triumfu 25:21.
Po zmianie stron podopieczne Nicoli Vettoriego „poszły za ciosem”. Na tyle, że szybko było 7:3 dla nich. Co prawda na zagrywce niebawem u rywalek wykazała się Dominika Sobolska-Tarasova, ale był to ich tylko „łabędzi śpiew”. Grające kapitalnie w bloku przyjezdne niebawem uciekły na 18:11 i stało się jasne, że żadna krzywda w tym secie już im się nie stanie. Rzeczywiście zwyciężyły przewagą ośmiu punktów.
W związku z powyższym szkoleniowiec rywalek zareagował i na czwartą część wysłał zupełnie inne swoje zawodniczki na pozycjach atakującej i rozgrywającej. To szybko przyniosło skutek, gdyż miejscowe od początku tej części mniej lub bardziej wiodły prym na parkiecie. Między innymi po kontrze Melis Durul było 14:11 dla Budowlanych, które potem już do końca kontrolowały wynik. Finalnie zwiększając nawet przewagę do pięciu „oczek”.
Zatem tie break. W nim początkowo mieliśmy dość wyrównany bój, ale od remisu po 4 z biegiem czasu gospodynie znowu zaczęły panować nad wydarzeniami na boisku i tym samym dość pewnie triumfowały wówczas 15:10.
Grot Budowalni Łódź – Uni Opole 3:2 (25:20, 21:25, 17:25, 25:20, 15:10)
Uni: Makarowska-Kulej (7), Stronias (6), Orzyłowska (15), Krajduba (18), Conceicao (16), Pellegrino (16), Adamek (libero) oraz Janicka, Senica, Sieradzka (3).