Przedstawiciele klubu jednak uspokajają, że zgodnie z kontraktami zrealizowano już stosowne przelewy. Tym samym, według nich, kibice nie mają już podstaw do niepokoju.
– Zawodnicy popłaceni, dokumenty do licencji złożone. Mamy nadzieję, że otrzymamy ją w pierwszym terminie. Czekamy na decyzję – mówi nam Grzegorz Grabalski, dyrektor marketingu w klubie.
Kolejarz czeka na licencję…
Zapytaliśmy wiec w Polskim Związku Motorowym, jak wygląda sytuacja opolan względem Komisji Licencyjnej. Odpowiedziano nam, że klub przystąpił do procedury licencyjnej i przedstawiciele centrali są „w trakcie przeglądu dokumentacji”.
– Mieliśmy zaległości finansowe i nie w pełni rozliczyliśmy się z zawodnikami przed końcem listopada. Muszę jednak przyznać, że kwoty, które padały w mediach, odbiegały od rzeczywistego zadłużenia wynikającego z kontraktów i nie były aż tak wysokie – zauważa prezes Zygmunt Dziemba.
Z czegoś jednak musiało to wynikać.
– Zawodnicy zbyt pochopnie wyliczają należne im kwoty i prawie zawsze jest to na niekorzyść klubu – odpowiada Grzegorz Grabalski. – Biorą pod uwagę zbyt wiele składowych, gdzie właściwe należności reguluje kontrakt, który ma klauzulę poufności. Jeśli rozmawialiśmy, że klub wesprze zawodnika w znalezieniu indywidualnego sponsora na jakąś kwotę i z różnych względów do tego nie doszło, to nie jest podstawą do kalkulowania tego, jako zaległości ze strony klubu. W całej tej matematyce musi być rozsądek.
…i uspokaja kibiców
Z kolei prezes Kolejarza tłumaczy, że klub opiera swój budżet także na pieniądzach od sponsorów. Te przelewane są w transzach na przestrzeni całego sezonu, jak również po jego zakończeniu. W związku z czym dochodzi do sytuacji, w których czeka się na konkretne transze. Zdarza się i tak, że „terminy zapłaty za faktury często nie pokrywają się z terminami wpływów i tworzą się zaległości”. Zdradza przy tym, iż już od jakiegoś czasu klub czekał na większą transzę od jednego ze sponsorów. Ale zawodnicy byli o tym informowani. Niestety, „środki te do dnia dzisiejszego nie trafiły do klubu”.
– Nie czekałem z założonymi rękami – przekonuje prezes. – Listopad był dla wszystkich w klubie niezwykle ciężkim okresem, bo już wcześniej, nie mając pewności, czy pieniądze dotrą przed procesem licencyjnym, zaczęliśmy ich szukać w innych źródłach. Wszystko, co zostało zrobione w listopadzie, było robione z myślą o naszych zawodnikach i z chęcią ich jak najszybszego spłacenia.
Zygmunt Dziemba zastrzega jednocześnie, iż nie zamierzał z zawodnikami podpisywać żadnych umów, które obligowałyby do spłaty długów w przyszłym roku. Tak jak czynią to często inne kluby.
– Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby ratować żużel w Opolu, a brakującą kwotę przekazałem z własnych pieniędzy – dodaje.
Czytaj także: Siatkarki UNI Opole już na półmetku sezonu zasadniczego
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania