Jarosław Kaczyński w Kędzierzynie-Koźlu straszył Niemcami
Wizyta Jarosława Kaczyńskiego w hotelu Solidaris w Kędzierzynie-Koźlu była trzecią obecnością prezesa PiS w woj. opolskim w ostatnich tygodniach. Wcześniej odwiedził Nysę i Opole.
Samo spotkanie rozpoczęło się z około półgodzinnym opóźnieniem. Na początku wystąpienia Jarosław Kaczyński nawiązał od kwestii ograniczenia wydatków na naukę języka niemieckiego jako języka mniejszości, przez co liczba jego lekcji zmalała z trzech do jednej w tygodniu. To ograniczenie nie dotknęło innych języków mniejszości, tylko niemieckiego. Nie bez powodów są więc argumenty Mniejszości Niemieckiej, że jest dyskryminowana.
Tymczasem prezes PiS stwierdził, że ten ruch przyniósł skutek w postaci zabezpieczenia pieniędzy w projekcie budżetu federalnego na dofinansowania nauki języka niemieckiego w Polsce i języka polskiego w Niemczech.
– To odpowiednio 5 i 1 mln euro. To kropla w morzu potrzeb. I znamienne dla relacji polsko-niemieckich – stwierdził Jarosław Kaczyński.
Później prezes PiS przeszedł do straszenia Niemcami i Unią Europejską. – Niemcy tak zdominowały UE, że mogą traktować ją jako swoje narzędzie do realizacji celów – przekonywał.
Twierdził, że Niemcy chcą wymóc na Polsce wprowadzenie euro, co miałoby skutkować znacznym zubożeniem Polaków. Zaznaczał, że polska gospodarka nie jest jeszcze na to przygotowana, a na wprowadzeniu euro ucierpiałby nasz eksport. Jako cel Niemiec wskazał też ograniczenie głosu Polski w UE.
– Na przełomie XX i XXI wyrwaliśmy się z spod sowieckiego buta. Nie może być tak, że po ponad 30 latach trafimy pod kolejny but – stwierdził.
Jarosław Kaczyński po raz kolejny nazwał Platformę Obywatelską partią niemiecką. Przekonywał, że PO przez 8 lat rządów podporządkowywała się Niemcom, a także Rosji.
– Mniejszość w tym województwie jest elementem szerszego problemu, który musimy w interesie Polski rozwiązać. Warunkiem, by tego dokonać jest nasze dalsze rządzenie. Jak będzie rządzić partia niemiecka, to będzie autostrada pod but – twierdził.
Rafał Bartek: Skandaliczne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego
Poprosiliśmy Rafała Bartka, lidera Mniejszości Niemieckiej o ocenę wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego w Kędzierzynie-Koźlu w kontekście relacji polsko-niemieckich.
– Było pełne fałszywych uproszczeń i przekłamań – uważa. – Nie można nas jako mniejszości niemieckiej autochtonicznej, gdzie naszych przodków przekroczyły granice, a nie oni zmienili miejsce zamieszkania, porównywać do Polaków w Niemczech, których status jest inny, choćby z tego powodu, że oni kiedyś z różnych powodów świadomie wyemigrowali z Polski – argumentuje.
Rafał Bartek zaznacza, że Rada Europy i dokumenty tej rady ratyfikowane również przez Polskę jasno wskazują kiedy mówimy o mniejszości autochtonicznej, a kiedy o emigrantach.
– Zaś mówienie o tym, że Niemcy chcą jakaś politykę narzucać Polsce oceniam jako skandaliczne. Nie słyszałem bowiem w ostatnich latach żadnego polityka niemieckiego, który by na przykład mówił Polsce, że musi przyjąć euro – podkreśla.
Jarosław Kaczyński w Kędzierzynie-Koźlu: Jesteśmy obozem solidarnościowym
Dalej padła litania zarzutów pod adresem PO i sugestii, że jeśli ta wygra, to m.in. zatrzyma wzmacnianie armii i będzie dążyć do demilitaryzacji kraju. W kwestii inflacji przekonywał, że PO chce walczyć z nią poprzez ograniczenie ilości pieniądza na rynku i ograniczenie popytu, co miałoby skutkować ogromnym bezrobociem i ograniczeniem siły nabywczej społeczeństwa, jak na przełomie lat 80. i 90. Jako rozwiązania proponowane przez PiS wskazał zamrażanie cen energii i obligacje inflacyjne.
Jarosław Kaczyński nawiązał też do wygranej PiS z 2015 roku. – Wtedy rozpoczęła się opozycja totalna. Pojawił się lumpenproletariacki język, chamstwo i zdziczenie. Ta degradacja to cel wszystkich naszych wrogów zewnętrznych. Platforma jest rozwścieczona tyloma latami pozbawienia władzy.
Stwierdził, że program PO jest „radykalnie antydemokratyczny”. – Donald Tusk zapowiada zlikwidowanie naszej partii. Literaccy przedstawiciele tej opcji wprost mówią o rozbiciu i delegalizacji naszej formacji. Oraz by przy pomocy policji politycznej uniemożliwić odrodzenie – przekonywał.
– Stawką tych wyborów jest więc także demokracja i wolność, wolność wszystkich Polaków. Przede wszystkim tych, co wyznają tradycyjne wartości, konserwatystów. Wystarczy być normalnym, by takie wartości wyznawać. Rzekomo symbolem wolności są tęczowe flagi. To nie wolność, tylko ograniczenie swobody myślenia i wolności słowa – mówił Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS najbliższe wybory parlamentarne przyrównał do tych z 1989 roku. – Ludzie pytają gdzie teraz jest komuna, a gdzie „Solidarność”. Proszę zadać sobie pytanie: w której partii są ludzie związani z PZPR? Gdzie obrońcy stanu wojennego i ubeckich emerytur? Po czyjej stronie jest lewactwo? Sprawa jest jasna. Tradycja solidarnościowa to jesteśmy my. Tradycja PZPR to jest pierwszy sekretarz Tusk – mówił.
Pytania tylko na kartkach
Po wystąpieniu Jarosław Kaczyński odpowiadał na pytania. Przed rozpoczęciem spotkania posłanka Violetta Porowska zachęcała osoby zgromadzone na sali hotelu Solidaris w Kędzierzynie-Koźlu do zadawania pytań i debatowania z prezesem PiS.
Ale nie na żywo. Tak jak na poprzednich spotkaniach, tak i teraz trzeba było spisać je z wyprzedzeniem na karteczkach.
– Violetta Porowska przyznaje – zadawać pytania bezpośrednio – zabronione. Tylko karteczki. Smutna prawda o otwartości, której nie ma – skomentował Tadeusz Jarmuziewicz, były poseł PO, na Facebooku.