Uchwałę na mocy której Ireneusz Jaki stracił funkcję prezesa WiK Opole, rada nadzorcza przegłosowała w poniedziałek 20 listopada. Stało się to pod nieobecność przedstawiciela Polskiego Funduszu Rozwoju w radzie. To istotne o tyle, że z racji posiadania udziałów w spółce PFR ma prawo wetowania zmian w zarząd WiK Opole. Anna Habzda, przewodnicząca rady, podkreślała, że do odwołania prezesa doszło zgodnie z umową spółki.
Ireneusz Jaki o odwołaniu z WiK: O sprawie dowiedziałem się z mediów
Zwróciliśmy się do Ireneusza Jakiego o komentarz do jego odwołania. Na wstępie stwierdził, że o sprawie dowiedział się z mediów. Następnie zaznaczył, że do jego odwołania potrzebna jest zgoda przedstawiciela PFR, a tej zgody nie było. „Więc to oczywiste złamanie prawa” – przekonuje.
Potem Ireneusz Jaki stwierdził, że po blisko dekadzie nagród i awansów ze strony prezydenta Opola zaczęła się na niego „bezprecedensowa nagonka i mobbing”. Powodem miało być to, że wykrył „przekręty jego najbliższych współpracowników”. Mowa wiceprezesach Agnieszce Maślak i Sebastianie Paroniu oraz o przetargu na dostawę energii elektrycznej dla spółki, którego zwycięzca krótko potem wycofał się z umowy. W tej sprawie obydwoje usłyszeli zarzuty, acz prezydent Opola wielokrotnie argumentował, że Ireneusz Jaki jako prezes WiK był za tę sytuację współodpowiedzialny.
Ireneusz Jaki o odwołaniu z WiK pisze jak Patryk Jaki
W dalszej części stanowiska Ireneusz Jaki zaznacza, że nigdy nie przegrał żadnej sprawy oraz nie chciał walki z prezydentem.
„Uczciwe w liście go poinformowałem, że to co robili jego współpracownicy sprawi, że firma będzie niewypłacalna. Tak dokładanie się stało. Firma z czasów kiedy ją prowadziłem i była najlepszą i nagradzaną w Polsce stała się spółką bez środków na normalna działalność” – przekonuje.
Ireneusz Jaki twierdzi, że „firma jest w tak złym stanie”. Winą obarcza ludzi prezydenta Opola oraz to, że odebrano mu większość kompetencji. Przyznaje, że rozważa, czy tym razem odwoływać się do sądu. „Niech Wiśniewski bierze pełną odpowiedzialność za zniszczenie najlepszej spółki wodociągowej w Polsce” – stwierdza.
O komentarz do sytuacji Ireneusza Jakiego poprosiliśmy w poniedziałek wieczorem, krótko po tym, jak o jego odwołaniu poinformował prezydent Arkadiusz Wiśniewski. Odpowiedź otrzymaliśmy we wtorek rano. Zaznaczył, że to komentarz „na gorąco”. Warto zauważyć, że jest ona łudząco podobna do tego, co w tym temacie pod postem prezydenta Opola jeszcze w poniedziałek napisał europoseł Patryk Jaki, syn Ireneusza.
Patryk Jaki dodał, że za błędy prezydenta miasta będą musieli zapłacić mieszkańcy wyższymi opłatami za wodę i ścieki.
Zarząd WiK Opole: Nadal jesteśmy na plusie
Paweł Kawecki, członek zarządu WiK Opole, zaznacza, że firma operuje na bazie taryf, o które zarząd spółki wnioskował w marcu 2020 roku. A więc w czasie, gdy nie było w nim ani jego (jest we władzach WiK Opole od wakacji 2022 roku), ani nawet „ludzi prezydenta Wiśniewskiego”, czyli Agnieszki Maślak i Sebastiana Paronia (wiceprezesami zostali w połowie 2021 roku).
– Co więcej, taryfa obowiązująca od ponad trzech lat w dużej mierze bazuje na kosztach i cenach z 2019 roku. Tymczasem od tego czasu mamy skumulowaną inflację na poziomie 60 procent. Lawinowo wzrosły koszty. Zresztą, w podobnej sytuacji jest szereg spółek wodociągowych w kraju. Mimo tego na koniec października mieliśmy zysk na poziomie 300 tys. zł. Mało który podmiot z naszej branży jest teraz na plusie – argumentuje.
Paweł Kawecki przyznaje, że władze spółki w połowie roku złożyły nowy wniosek taryfowy. Nie precyzuje o ile wzrosnąć mają ceny za dostawę wody i odbiór ścieków przez WiK. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że chodzi o ponad 20-procentową podwyżkę. Członek zarządu WiK Opole tego nie komentuje.
– Mogę tylko powiedzieć, że jesteśmy w trakcie procedury odwoławczej. W zależności od jej wyniku sprawa taryf trafi do sądu, albo będziemy musieli złożyć nowy wniosek taryfowy, w którym stawki będą jeszcze wyższe – mówi.
Odwołanie Ireneusza Jakiego skuteczne?
Paweł Kawecki odnosi się też do twierdzeń Ireneusza Jakiego, że pozbawiono go funkcji prezesa bez zgody PFR, a więc niezgodnie z prawem.
– Pan Ireneusz Jaki najwyraźniej dawno temu czytał umowę spółki. Wynika z niej bowiem, że co prawda PFR musi być za jego odwołaniem, aby rada mogła go pozbawić funkcji, ale jest sytuacja, gdy takiej zgody nie trzeba – zauważa członek zarządu WiK Opole.
Z zapisu, na który się powołuje wynika, że jeśli reprezentanta PRF nie ma na dwóch posiedzeniach rady nadzorczej z rzędu, to uchwała w sprawie odwołania prezesa w razie jej podjęcia jest ważna pomimo jego nieobecności.
– I właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia. Poprzednie posiedzenie rady odbyło się w piątek 3 listopada. Przedstawiciel PFR zrezygnował tuż przed nim, więc fundusz na tym posiedzeniu nie miał reprezentanta. Nie wyznaczył go też do czasu kolejnego posiedzenia w poniedziałek 20 listopada. Gdyby PFR chciał reprezentanta powołać, to by to uczynił. Ale tak się nie stało. Z tego powodu uchwałę można uznać za ważną – stwierdza Paweł Kawecki.
Czy to oznacza koniec serialu, jakim do tej pory było odwoływanie Ireneusza Jakiego z funkcji prezesa WiK Opole? Pewności nie ma. Nadal ma prawo zaskarżyć uchwałę w tej sprawie do sądu.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.