Pierwszą niemiecką maszyną, która 1 września 1939 roku wystartowała z lotniska Neudorf (Polska Nowa Wieś) na wykonanie bojowego zadania nad Polską był rozpoznawczy samolot bombowy „Dornier Do 17 P 1” – mówi Mirosław Leśniewski, historyk o specjalności śląskoznawczej, absolwent Uniwersytetu Opolskiego, pracownik Archiwum Państwowego w Opolu, badacz i pasjonat historii najnowszej ze szczególnym uwzględnieniem historii obszaru Borów Niemodlińskich w okresie, w którym rozgrywała się II wojna światowa. – Prowadziła go załoga w składzie: dowódca – kapitan Dietrich Lehmann oraz dwóch plutonowych Ostertag oraz Wunsch. Zadaniem załogi było „rozpoznanie sytuacji pogodowej na odcinku przelotu Polska Nowa Wieś – Kluczbork – Wieluń – Częstochowa – Radomsko oraz kontrola tras przemarszu do Wielunia od strony wschodniej”.
Według informacji niemieckiego wywiadu – jak się miało okazać nieprecyzyjnych i nieaktualnych – w Wieluniu oraz w jego bliskiej okolicy miała być rozlokowana Wołyńska Brygada Kawalerii rzekomo stacjonująca w mieście. Samolot kapitana Lehmanna przekroczył niemiecko-polską granicę o 4.45. Kierował się na Wieluń.
II wojna światowa – błędne w skutkach rozpoznanie
„Wioski pod nami pogrążone w szarości” – wspominał dowódca. „Szaro i monotonnie przesuwa się pod nami rozległy krajobraz. Nie widać ni jednej ludzkiej duszy w mglistym, zachmurzonym poranku. Przeczesujemy drogi i przelatujemy obok Wielunia, kierując się na Wschód. Daje się zaobserwować nieregularne formacje wroga rozstawione pojedynczo u dróg wyjazdowych z miasta oraz pojazdy zgromadzone na głównym rynku. Kryjemy się nieco w chmurach. Wydaję polecenie przekazania obserwacji do pułku. Każę nadać również meldunek meteorologiczny, aby go przekazać do atakujących formacji”.
– Tragizm sytuacji polegał na tym, że w dużej mierze od rezultatu obserwacji załogi pojedynczego dorniera zależało podjęcie ostatecznej decyzji „opolskiego dowództwa Luftwaffe do zadań specjalnych” o ataku na miasto. Doszło do błędnego w skutkach rozpoznania. Obserwujący z pułapu 1500 metrów Niemcy (przy złej widoczności ziemi, działając pod presją oraz sugerując się nieaktualnymi ustaleniami wywiadu) wzięli za polskie formacje wojskowe ludność cywilną ściągającą tego wczesnego piątkowego poranka na targ do centrum miasta. Wspomniane przez Niemców „pojazdy zgromadzone na głównym rynku” były zwykłymi furmankami chłopów. Niestety, nie udało się zatrzymać czasu, ani powstrzymać powziętych decyzji o nalocie – uważa Mirosław Leśniewski.
Kiedy kapitan Lehmann nakazał, krążąc nad celem, meldunek o sytuacji pogodowej, do Wielunia zbliżało się już zwartym szykiem 29 niemieckich samolotów bombowych I./StG 76. O godzinie 5.02 wystartowały one z lotniska Nieder-Ellguth (Ligota Dolna koło Góry św. Anny).
Bezbronny Wieluń
– Bombowce nurkujące pod dowództwem kapitana Waltera Sigela były pierwszą zbrojną formacją, która w pierwszym dniu wojny zrzuciła bomby na bezbronne miasto Wieluń. Była godzina 5.40 – opowiada pan Leśniewski. – O 6.05 samoloty wylądowały na macierzystym lotnisku Nieder-Ellguth po wykonaniu zadania.
Opolski historyk podkreśla, iż kiedy sztukasy kapitana Sigela siały zniszczenie w zabudowie Wielunia i powodowały lęk i śmierć wśród mieszkańców, do drugiego tego dnia nalotu na Wieluń formował się w locie pułk bombowców nurkujących I./StG 77. Ten wystartował z lotniska w Polskiej Nowej Wsi. 30 maszyn pod dowództwem kapitana Friedricha Karla von Dalwigka wzbiło się w niebo o 4.42. Natomiast bombardowanie Wielunia odbyło się między 6.08 a 6.10.
– Drugi lot na Wieluń – według analizy meldunków sytuacyjnych Luftwaffe – był sumą przypadków – podkreśla Mirosław Leśniewski. – Główne zadanie bojowe nałożone na Pierwszy Dywizjon 77. Pułku Bombowców Nurkujących zakładało zbombardowanie polskiego wojskowego lotniska w Ostrowie Wielkopolskim i/lub Kaliszu. Wieluń był wymieniony w rozkazie jako „cel zastępczy”. Przeciętny czas lotu sztukasów z lotniska Neudorf do Wielunia wynosił 15-20 minut po trasie: Polska Nowa Wieś – Prószków – Kluczbork – Wieluń.
Nie zauważyli polskich samolotów
– Bombowce I./StG 77 wykonały lot po trasie: Polska Nowa Wieś – Kalisz – Ostrów Wielkopolski – Wieluń, co zajęło im około 1,5 godziny. Ze względu na bardzo złe warunki pogodowe nad celami, tj. przyziemne mgły, samoloty gubiły się w locie. I w okrojonym składzie 20 maszyn zrzuciły bomby nad celem zapasowym. Płonący Wieluń był dobrze widoczny z daleka. Lądowanie na lotnisku w Polskiej Nowej Wsi nastąpiło o 6.25. Ze względu na pogarszające się warunki pogodowe wiele porannych startów ze śląskich lotnisk odwołano.
Może więc dziwić informacja o trzecim nalocie na Wieluń przeprowadzonym w godzinach 8.23 – 9.10. Potwierdzają go raporty dzienne Luftwaffe. Według dziennika bojowego 76. Pułku Myśliwskiego jego 3. Eskadra stacjonująca na lotnisku Stubendorff-Ottmütz (Izbicko-Otmice) miała za zadanie w sile 10 samolotów „Messerschmitt Bf 109 E” eskortować sztukasy majora Oskara Dinorta stacjonujące na lotnisku w Ligocie Dolnej podczas nalotu na Wieluń. W raporcie odnotowano, iż piloci nie zauważyli w trakcie wykonywania zadania aktywności wrogich, tj. polskich samolotów.
II wojna światowa – nie było litości
Około południa 1 września pogoda nad Śląskiem uległa poprawie. Luftwaffe wznowiło więc działania bojowe nad Polską.
Mirosław Leśniewski wskazuje, że około 13.25 Pierwszy Dywizjon 76. Pułku Bombowców Nurkujących pod dowództwem wspomnianego już kapitana Sigela raz jeszcze wystartował z Ligoty Dolnej, biorąc kurs na Wieluń
– Otrzymał on rozkaz zniszczenia polskich oddziałów, które miały się znajdować w lesie pięć kilometrów na północny wschód od miasta. Atak na polską konnicę nastąpił o 13.55. Lądowanie w Ligocie Dolnej 40 minut później. Według wspomnień niemieckich pilotów – informacje te nie mają potwierdzenia w źródłach – samoloty miały zrzucić kilka bomb na już zrujnowany i nękany pożarami Wieluń – dodaje.
Nie ma wątpliwości, że cywilna ludność Wielunia w wyniku niemieckich ataków lotniczych poniosła w pierwszych godzinach II wojny światowej niewyobrażalną, krwawą i niezawinioną ofiarę. Przyznają to także historycy niemieccy.
– Atakujący zbombardowali miasto kilka razy, bo po prostu Luftwaffe potraktowała ten nalot jako ćwiczenia – pisał Jochen Böhler, autor wydanej w Polsce w 2009 roku książki „Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce. Wrzesień 1939. Wojna totalna”. – Manewry niewykonalne w warunkach pokojowych. Poprzednio taka okazja trafiła się w Hiszpanii Legionowi Condor bombardującemu Guernicę. Atakiem dowodził zresztą ten sam generał. W Wieluniu zbierano kolejne doświadczenia. W archiwach Luftwaffe zachowały się raporty lotników z dokładnymi opisami, jakie są skutki ataku. 20 ton bomb poleciało nie tylko na cele wojskowe. Także – jak głosił rozkaz – „prosto w rynek”, na kościół i szpital. Zbierano doświadczenia, jak prowadzić wojnę nowym sposobem, z powietrza.
II wojna światowa – z Górnego Śląska blisko do granicy
Mirosław Leśniewski podkreśla, iż już w połowie lat 30. XX wieku niemieckie Ministerstwo Obrony Rzeszy zaczęło się orientować na przygranicznych terenach Górnego Śląska pod kątem założenia nowoczesnych baz lotniczych. Kryteria wyboru miejsc na przyszłe lotniska zakładały, że ich usytuowanie pozwoli na osiągnięcie wschodniej granicy państwa niemieckiego w przeciągu kilkunastu minut lotu. Ponadto takie miejsce musiało mieć dostęp do linii kolejowej oraz być oparte o ścianę zwartego kompleksu leśnego.
– Lokalizacja lotniska we wsi Neudorf, czyli w Polskiej Nowej Wsi wydawała się idealna. Budowę lotniska rozpoczęto w 1936 roku. Obszar pól pod przyszłe pole startów miał wymiary 800 x 750 metrów. Sąsiedztwo sosnowego boru pozwalało na ukrycie pośród lasu baraków i całej infrastruktury. Bazy z kolejowymi bocznicami, magazynami, bunkrami amunicyjnymi i zapleczem gospodarczym. Lotnisko miało własne ujęcia wody, kotłownie, agregaty prądotwórcze, centralę telefoniczną. Prowadzono tu hodowlę zwierząt. Wszystko to składało się na zamknięte ukryte osiedle o przeznaczeniu militarnym – wylicza historyk.
25 lotnisk
Na terenie dzisiejszego województwa opolskiego Niemcy założyli 25 mniejszych lub większych lotnisk wojskowych. Ich docelowe przeznaczenie utrzymywano w ścisłej tajemnicy. Oficjalnie budowane lotniska miały służyć niemieckiej młodzieży jako ośrodki sportów motorowych. Wiosną 1939 roku z dolnośląskiej szkoły szybowcowej w miejscowości Grunau (Jeżów Sudecki) przeniesiono do Polskiej Nowej Wsi sportową grupę lotniczą. Na jej bazie powstała szkoła pilotażu. Kadrę stanowili wojskowi, uczniami byli zainteresowani lotnictwem członkowie organizacji Hitler Jugend.
Latem 1939, kiedy Hitler miał już bardzo skonkretyzowane plany agresji wobec Polski, Luftwaffe (od sierpnia) rozpoczęła przenoszenie samolotów bojowych z lotnisk usytuowanych w głębi państwa niemieckiego na przygraniczne lotniska. Także te zlokalizowane na terenie Górnego Śląska – mówi Mirosław Leśniewski.
Na dzień 1 września 1939 roku w bazie lotniczej Neudorf (Polska Nowa Wieś) znajdowały się: sztabowy klucz dowódczy St. G. 77 (3 samoloty Ju 87 B „Stuka”), sztab I i II Dywizjonu 77. Pułku Bombowców Nurkujących (9 samolotów Ju 87 B „Stuka” i 2 samoloty Do 17 P), I Dywizjon 77. Pułku (36 samolotów Ju 87 B „Stuka” i 1 samolot Ju 52). Jak również II Dywizjon 77. Pułku (36 samolotów Ju 87 B „Stuka”), czyli łącznie blisko 90 maszyn.
II wojna światowa i pociąg specjalny „Amerika”
Opolskie lotniska były w użyciu także podczas pobytu Hitlera na Śląsku w pierwszych dniach września. Mirosław Leśniewski jest współautorem książki „Śląskie epizody wojenne. Druga wojna światowa”, która m.in. o tych wydarzeniach opowiada.
– Pociąg specjalny wodza noszący nazwę „Amerika” wyjechał nocą z 8 na 9 września z Bornego Sulimowa (obecnie Zachodniopomorskie) by 9 września wjechać od strony Namysłowa na piąty tor stacji Ilnau, czyli do Jełowej – mówi Mirosław Leśniewski. – Największym atutem tego miejsca była jego anonimowość. Hitler w czasie decydujących polityczno-militarnych dni cenił sobie miejsca ustronne, niedostępne dla osób niepowołanych oraz męczących tłumów.
– W niedzielę, 10 września Hitler odbył pierwszą samochodowo-lotniczą podróż na polski front – dodaje pan Mirosław. – Samochody tzw. kolumny wodza miały do pokonania 34 km z Jełowej do Polskiej Nowej Wsi. Kiedy terenowe mercedesy dowiozły Hitlera oraz towarzyszących mu notabli na miejsce, członkowie sztabu z wodzem na czele przesiedli się do osobowych wersji sześciu samolotów Junkers Ju 52/3m.
Samoloty eskadry Hitlera w asyście osłony myśliwców doleciały na lotnisko polowe w Białaczowie (ponad 230 km od Polskiej Nowej Wsi). Kolejny etap podróży odbył on opancerzonym autem do Kielc, zatrzymując się w pałacu Tarnowskich w Końskich, gdzie wizytował sztab 10. Armii generała von Reichenau. Do Polskiej Nowej Wsi wrócił około 17.25. 11 września przywódca III Rzeszy odbył kolejną podróż frontową. Tym razem w rejon Skierniewic.
Z Jełowej do Gogolina
W nocy z 12 na 13 września po czterech dniach pobytu w Jełowej pociąg specjalny Hitlera przejechał do Gogolina. Skąd przetoczono go na bocznicę Karłubiec.
– Stacjonując w Gogolinie Hitler wraz ze świtą korzystał z sąsiedniego lotniska wojskowego we wsi Ligota Dolna oddalonego od Gogolina o zaledwie 8 kilometrów – przypomina Mirosław Leśniewski. – Pierwsza podróż z Gogolina na front miała miejsce 13 września. Była środa, a wódz wizytował odcinki frontu w okolicach Łodzi. Dwa dni później Hitler wybrał jako cel podróży inspekcyjnej miejscowość Pawłosiów nad rzeką San w powiecie jarosławskim. Osłonę myśliwską stanowiły samoloty Luftwaffe stacjonujące na lotnisku Izbicko-Otmice.
W nocy z 16 na 17 września przez biuro prasowe gogolińskiej kwatery głównej wódz otrzymał informację, iż Sowieci przystąpili do praktycznej realizacji ustaleń tajnego porozumienia niemiecko-radzieckiego. Hitler z Ribbentropem nawet nie próbowali ukrywać zadowolenia.
– Około północy z niedzieli na poniedziałek (z 17 na 18 września) pociąg specjalny „Amerika” bez zbędnego rozgłosu opuścił obszar stacji Gogolin. Kierując się trasą przez Opole, Wrocław, Frankfurt nad Odrą, Kostrzyn i Stargard na dworzec kolejowy Godętowo (Pomorskie). Ten miał się stać nowym miejscem postoju kwatery głównej na szynach. W ten sposób zwyczajnie, po cichu, dobiegła końca niespodziewana wizyta specjalnego pociągu Hitlera na opolskiej ziemi – podsumowuje Mirosław Leśniewski.
Czytaj także: Koncert Modlitwa Pokoju w Łambinowicach
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.