Dystans dzielący oba zespoły po ostatnim gwizdku jest zaskakujące zważywszy na to, że przed tą kolejką kaliszanie byli wyżej w tabeli. Byli, bo teraz podopieczni Bartosza Jureckiego zrównali się z nimi punktami i ich wyprzedzili. Tym samym awansowali na siódmą pozycję w zestawieniu (pełna klasyfikacja TUTAJ). I w dodatku zapewnili sobie to, że półmetek sezonu zasadniczego osiągną na pozycji gwarantującej grę w play off.
Co do poniedziałkowego starcia to już na pierwszy rzut oka widać, że ogromny wpływ na nie miała postawa gospodarzy w defensywie, a szczególnie bramkarzy. Dość napisać, iż główny w tym starciu golkiper Jakub Ałaj zakończył je z procentem interwencji na poziomie 55, na co złożyło się 16 udanych obron. Z kolei rezerwowy Mateusz Lellek przez finałowe 10 minut gry obronił sześć z 10 rzutów rywali. Co z kolei dało mu 60-procentową skuteczność.
Zresztą ich koledzy z pola w tym elemencie również spisywali się wybornie. Choćby przed przerwą opolanie stracili tylko siedem goli, z czego jedynie cztery z akcji! Nic więc dziwnego, iż po odsłonie nr 1 prowadzili 16:7. Po zmianie stron również nie zamierzali odpuszczać, mimo tego, że ich szkoleniowiec coraz bardziej rotował składem. I tak bowiem skończyło się pogromem.
Tym samym opolanie powoli wracają na dobre tory. Wszak w minionym tygodniu przeszli pierwszą przeszkodę w Pucharze Polski pokonując na wyjeździe Viret Zawiercie 40:35. I jak się okazało wczoraj mają otwartą drogę do ćwierćfinału zmagań. Albowiem w 1/8 finału trafili na outsidera elity KPR Legionowo.
Corotop Gwardia Opole – Energa MKS Kalisz 30:17 (16:7)
Gwardia: Ałaj, Lellek – Wojdan 7, Kamiński 5, Pelidija 5, Jędraszczyk 3, Widomski 3, Milewski 2, Jendryca 1, Łangowski 1, Stempin 1, Wandzel 1, Zawadzki 1, Hryniewicz Luksa, Wrzesiński.
Czytaj także: Tygrysy straciły dwa punkty w grodzie Kopernika