Wybory do Parlamentu Europejskiego zbliżają się wielkimi krokami, a wielu obserwatorów sceny politycznej zastanawia się, jaki wynik osiądą opolscy kandydaci.
Wybory do Parlamentu Europejskiego a opolscy kandydaci
W kończącej się kadencji sejmiku w pięcioosobowym zarządzie województwa KO miała trzech przedstawicieli, a po jednym mniejszość niemiecka i PSL. MN obsadzała też funkcję przewodniczącego sejmiku. Wynikało to z układu sił w koalicji. KO miała 13 radnych, MN pięciu, a PSL dwóch.
Wybory samorządowe 2024 przyniosły zmiany w tym układzie. KO zwiększyła liczbę mandatów do 14, a PSL został z jednym radnym – Antonim Konopką. MN – teraz już pod szyldem Śląscy Samorządowcy – utrzymała stan posiadania.
Robert Węgrzyn w zarządzie województwa
Wiadomo już, że PSL ma pozostać w regionalnej koalicji. Ale Antoni Konopka, do tej pory członek zarządu województwa, ma być już tylko radnym sejmiku. Śląscy Samorządowcy dalej będą mieć jedną osobę w tym gremium – najpewniej nadal Zuzannę Donath-Kasiurę. Przewodniczącym sejmiku ma też pozostać Rafał Bartek, lider Mniejszości Niemieckiej.
Z ramienia KO w zarządzie pozostać mają Andrzej Buła, Zbigniew Kubalańca oraz Szymon Ogłaza. Kto będzie czwartym człowiekiem KO we władzach regionu? Z kim byśmy nie rozmawiali, pada jedno nazwisko: Robert Węgrzyn, sekretarz Platformy w regionie, niedawno wybrany ponownie na radnego wojewódzkiego.
– Z jednej strony byłoby to powetowanie strat, jakie Robert poniósł na przestrzeni ostatnich miesięcy – opowiada działacz PO z Opola. – Wszyscy pamiętają, jak przed wyborami parlamentarnymi zaczął wieszać swoje banery wyborcze, a potem nagle zabrakło go na liście do Sejmu. Potem szykował się na wojewodę, ale jego kandydatura przepadła. Z drugiej strony, Robert Węgrzyn daje szanse na wniesienie nieco świeżości do zarządu województwa. W tym gronie dawno nie było nowej osoby, może tam nieco zamieszać. Moim zdaniem z dobrym skutkiem.
Zapytaliśmy o to marszałka Andrzeja Bułę. Odpowiedział, że nie chce rozmawiać o nazwiskach i podziale stanowisk przed radą regionu, która odbędzie się w poniedziałek 6 maja. „Teraz priorytetem są koalicje w powiatach” – napisał w wiadomości.
Lepszej szansy nie będzie
Nowy zarząd województwa ma być powołany na sesji, która odbędzie się 7 maja. Obecnie nic nie wskazuje, aby Andrzej Buła nie miał po raz kolejny zostać marszałkiem. Pytanie, czy będzie nim dalej po 9 czerwca. Wtedy w Polsce odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. A lider opolskiej PO w nich kandyduje. Andrzej Buła otrzymał drugie miejsce na liście Koalicji Obywatelskiej w okręgu obejmującym województwa opolskie i dolnośląskie, za Bogdanem Zdrojewskim.
– Pięć lat temu kandydował z czwartej pozycji. Tym razem jest „dwójką” tej listy – komentuje działacz opolskiej Platformy. – Na lepsze miejsce nie mógł liczyć. I też lepszej szansy jak ta na awans do Brukseli już nie dostanie.
Wybory do Parlamentu Europejskiego. Jakie szanse mają opolscy kandydaci?
Andrzejowi Bule zdobycie mandatu do Europarlamentu – poza uzyskaniem zbyt małej liczby głosów – utrudnić mogą dwie rzeczy. Pierwsza to niska frekwencja. Podział mandatów do Parlamentu Europejskiego odbywa się tak, że najpierw zlicza się liczbę głosów na komitety w skali kraju. A potem dzieli się mandaty pomiędzy kandydatów z okręgów w zależności od frekwencji, jaka w nich była.
W poprzednich eurowyborach z tego względu reprezentacja okręgu opolsko-dolnośląskiego w Brukseli spadła z pięciu do czterech europosłów: dwójki z KO i dwójki z PiS. Jeśli i tym razem frekwencja będzie słaba, to możemy mieć mało europosłów.
– Frekwencja w województwie dolnośląskim w drugiej turze wyborów samorządowych nie jest dobrym prognostykiem. Pierwszy raz zdarzyło się, że aby to ten region, a nie nasz, był pod tym względem na ostatnim miejscu w Polsce – mówi nam opolski polityk, który nie należy do Platformy.
Osoba ta zwraca uwagę na drugi czynnik pomniejszający szanse Andrzeja Buły. To start posłanki Danuty Jazłowieckiej z 4. miejsca listy KO.
– Dla mnie to jest sytuacja niezrozumiała – komentuje. – Spodziewałbym się, że w myśl zasady „wszystkie ręce na pokład” Opolszczyzna postawi na jednego mocnego kandydata. Tymczasem pani poseł też kandyduje z nie najgorszej pozycji. Ja wiem, że ona i Andrzej Buła mają swoje zaszłości. Ale teraz sporo osób ocenia to jak próbę rzucania mu kłód pod nogi przez Danutę Jazłowiecką.
Zwolennicy polexitu nie mogą dostać się do Brukseli
Ale są i tacy, co jej startu bronią.
– Jest rozpoznawalna i może nazbierać nieco głosów na listę. Jeśli dzięki niej więcej osób pójdzie na wybory, to Andrzej Buła też na tym skorzysta – ocenia polityk PO.
Posłanka PO uważa, że osoby twierdzące, iż jej start ma utrudnić Andrzejowi Bule uzyskanie mandatu europosła, „oceniają sytuację z poziomu lokalnego”.
– Tymczasem trzeba patrzyć szerzej. Gra idzie o to, aby nie dopuścić zwolenników polexitu do Brukseli. Potrzebujemy tam jak najwięcej prounijnych ludzi. I to Donald Tusk zdecydował, że powinnam kandydować, a ja to z radością przyjęłam – mówi.
– Koalicji Obywatelskiej bardzo zależy na tym, aby wprowadzić do Parlamentu Europejskiego jak najwięcej osób, które widzą przyszłość Polski w Europie. Chodzi też o to, aby wyborcy mieli jak największy wybór. Na listach mamy kobiety i mężczyzn w różnym wieku oraz o różnym doświadczeniu. Moja pozycja na liście nie ma dla mnie większego znaczenia. Bronię się doświadczeniem, m.in. jako współautorka jednego z najważniejszych aktów prawnych, dotyczącego delegowania pracowników – mówi Danuta Jazłowiecka.
Andrzej Buła w Brukseli to rewolucja w regionie
Jeśli Andrzej Buła awansuje do Brukseli, to oznaczać będzie spore przetasowania w zarządzie województwa i w urzędzie marszałkowskim. Nie jest tajemnicą, że w roli marszałka widzą się zarówno Zbigniew Kubalańca, jak i Szymon Ogłaza.
– Dlatego, aby uniknąć wojny o władzę, byłoby dobrze, aby marszałek wskazał, kogo widzi jako swojego następcę – uważa działacz opolskiej Platformy. – W przeciwnym razie grozi nam wyniszczający konflikt, który może nam bardzo zaszkodzić jako formacji.
Podobne komentarze słyszymy także od polityków i działaczy z innych opolskich partii. Trzeba też pamiętać, że zmiana marszałka wiązałaby się z koniecznością nowego otwarcia rozmów z koalicjantem – przede wszystkim Śląskimi Samorządowcami, ale i z PSL.
– Nie zamierzamy pokazywać Platformie palcem, kto ma być marszałkiem. Nie wyobrażam sobie jednak, aby kwestia tego, kto ma objąć to stanowisko, odbyła się bez konsultacji z nami – słyszymy w środowisku Śląskich Samorządowców.
Czytaj też: Pierwsza Róża Thun, a Marcin Oszańca jest czwarty
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.