Fakt, że dzieło sztuki w USK w Opolu zostało zamalowane to przykład szerszego problemu. Wiele cennych dzieł sztuki współczesnej zniknęło z Opola już nieodwracalnie. Inne jeszcze można zabezpieczyć. Zamalowanie na korytarzu USK obrazu ściennego, jaki zdobił go przez dekady, ujawniła doktor Krystyna Słodczyk, ekolożka i biolożka.
– Odwiedzając szpital w grudniu zauważyłam, że nie ma przepięknego malowidła na głównym korytarzu szpitala na pierwszym piętrze. Zamiast niego jest biała ściana! Już wcześniej dzieło to kaleczono pinezkami, którymi przypinano ogłoszenia – wspomina dr Słodczyk.
– Opisałam to bulwersujące zdarzenie na FB i podjęto interwencję. Nie mieści mi się w głowie, jak mogło dojść do czegoś takiego. Dyrekcja szpitala mogła nie mieć wiedzy, że to są cenne dzieła. Ale one przecież wszystkie miały podpis autorki! – podkreśla.
Dzieło sztuki w USK w Opolu zamalowane podczas remontu
Na korytarzach kolejnych kondygnacji zostały dwa malowidła. Szpital tłumaczy, że trzecie dzieło sztuki w USK w Opolu zostało zamalowane podczas remontu. Z powodu zniszczenia ścian, na których znajdują się prace oraz konieczności dostosowania korytarzy do obowiązujących przepisów.
– To jest przestrzeń publiczna, którą codziennie przemieszczają się setki pacjentów. Jesteśmy w trakcie modernizacji głównych korytarzy i dostosowania ich dla osób ze szczególnymi potrzebami – tłumaczy Edyta Hanszke–Lodzińska, rzeczniczka szpitala.
– Przepisy określają na przykład, że powierzchnie ścian nie mogą być połyskliwe, w trosce o osoby z zaburzeniami wzroku. A także, że muszą być poręcze dla pacjentów czy oznakowania. Obecność tych dzieł jest więc trudna do pogodzenia z przepisami – argumentuje.
Była konserwator zabytków interweniuje
Iwona Solisz, dyrektorka Muzeum Śląska Opolskiego, która w przeszłości sprawowała funkcję wojewódzkiego konserwatora zabytków, mówi, że jeszcze w grudniu złożyła wniosek o podjęcie procedury wpisu dzieł ze szpitala do rejestru zabytków ruchomych i wszczęto ją z urzędu.
To istotny szczegół, bowiem przepisy precyzują, że w przypadku takich obiektów wniosek składa właściciel (w tym przypadku szpital) i tylko w sytuacji zagrożenia wszcząć procedurę może konserwator.
– Postępowanie jest w trakcie, 30 stycznia odbyły się oględziny w szpitalu – mówi dyrektorka MŚO, która jako wnioskodawczyni monitoruje sprawę.
– Rozumiem, że dla szpitala jest to kłopotliwe, bo ma ważniejsze wydatki niż konserwacja malowideł. Ale w tym przypadku podjęto współpracę i to jest pozytywne. Właśnie wpis do rejestru umożliwi starania o dofinansowanie na ten cel. Jednym z miejsc, gdzie można taki wniosek składać, jest Departament Kultury w Urzędzie Marszałkowskim w ramach konkursu ogłaszanego przez Samorząd Województwa Opolskiego. Bez wpisu do rejestru szpital musiałby sam ponieść te koszty – wskazuje.
Dzieło sztuki w USK w Opolu zamalowane. Pozostałe uda się uratować?
W tym przypadku zanosi się więc na happy end.
– Za wcześnie by mówić o konkretach, ale wspólnie ze spadkobiercami artystki staramy się znaleźć rozwiązanie, które pozwoli na zachowanie tych prac – podkreśla Edyta Hanszke-Lodzińska. – Rozmawiamy o tym, w jaki sposób można pogodzić te dwie sprawy. Jest kilka propozycji. Do realizacji potrzebne są pieniądze dedykowane na ten cel.
Jak dodaje Iwona Solisz, możliwe jest nawet odtworzenie malowidła pokrytego farbą. Robotnicy najprawdopodobniej go nie skuli. Takie przypadki już były – także w Opolu.
Na przykład mural Władysława Początka, ojca Krystyny Wiejak, odkryty pod boazerią dawnej poczekalni dworca PKS. Udało się je odtworzyć po skopiowaniu w skali 1:1. Zdobi teraz wnętrze budynku centrum przesiadkowego Opole Główne.
Prace utracone bezpowrotnie
Wiele powojennych dzieł sztuki lokalnych artystów z przestrzeni publicznej miasta zniknęło jednak bezpowrotnie. Murale Władysława Początka były też w kinie „Odra”, czy w restauracji „Festiwalowa”.
– Po moim tekście na Facebooku ludzie zaczęli pisać i wymieniać inne przykłady sztuki współczesnej, które kreowały powojenny krajobraz Opola – zauważa dr Słodczyk.
– Piękny mural był na przykład w „Melbie”, były mozaiki na całą ścianę w „Festiwalowej”. Nie wiadomo co się stało z wielkimi, kolorowymi kryształowymi żyrandolami z dawnej „Musiołówki”. Znikają też w Opolu z budynków płaskorzeźby Tomasa Myrtka, artysty przedwojennego. Przykro to mówić, ale znikają pod styropianem, gdyż wspólnoty mieszkaniowe zlecają termoizolację – stwierdza.
Czytaj także: domEXPO w Opolu do wyburzenia. Muzealnicy protestują
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.