Krzysztof Ogiolda: Kiedy na kilka dni zrobiło się w Opolu naprawdę zimno, bo temperatura spadła poniżej minus 15 i ludzie dołożyli do pieców, bez pomiarów można się było przekonać, że jakość powietrza mocno się popsuła. Wystarczyło wyjść z domu i głębiej pociągnąć nosem…
Dr Krystyna Słodczyk: – Nowa Wieś Królewska, dzielnica, w której pan mieszka, jest takim opolskim hot spotem. To znaczy wyspą z bardzo wysokim poziomem zanieczyszczeń powietrza w Opolu. Charakteryzuje się dużym nagromadzeniem domostw ze starymi piecami. Jest tych pieców, które należałoby jak najszybciej wymienić w tej dzielnicy, ponad 700. I należałoby uruchomić jak najbardziej motywacyjną zachętę do takiej wymiany. Ludzie, którzy tam mieszkają, zasługują na współczucie. Dlatego, że są narażeni na utratę zdrowia. A nawet życia.
Aż tak groźnie, nie przesada pani?
– Nie zdajemy sobie często sprawy, że smog jest trucizną. Mamy takie obliczenia zrobione dla Opola. W stosunku do sytuacji, w której powietrze byłoby czyste, średnia długość życia mieszkańców stolicy regionu skraca się o dwanaście miesięcy. Powtórzę wyraźnie: kopcące piece każdemu z nas zabierają średnio jeden rok życia.
Bronię mieszkańców, nie tylko mojej dzielnicy. Myślę, że świadomość tego, iż piece trzeba wymieniać, że złe i szkodliwe jest rzucanie do nich butelek, opon itd. stale rośnie. Ludzie nie są głupi. Więc dlaczego nie wymieniają kopciuchów? Czego brakuje – pieniędzy, programów?
– Programy i pieniądze by się znalazły. Najbardziej brakuje aktywnego podejścia władz do problemu. Każdy ma szansę wymienić przestarzałe źródło ciepła. Przeszkadza to, że jesteśmy mało przedsiębiorczy. Czasem egoistyczni. Egoizm często wyraża się myśleniem typu: „Zawsze w tym kopciuchu paliliśmy i przecież było dobrze”. W Grudzicach, gdzie mieszkam, robiłam zdjęcie czarnego jak smoła dymu ulatniającego się z komina jednego z domów. Podeszła do mnie młoda osoba – podkreślam to, bo pan mówił o rosnącej świadomości ekologicznej – i mówi tak: „Pani walczy o czyste powietrze, ale my, tu w Grudzicach, z dziada pradziada mieszkamy. I nie życzymy sobie, by nam ktoś nowe porządki wprowadzał”. Taka wypowiedź to jest mocny argument za tym, że o szkodliwości smogu wciąż trzeba mówić, trzeba nauczać.
Kto w pierwszej kolejności powinien propagować akcję wymiany pieców?
– Są rady dzielnic. Mimo to one, niestety, raczej się tym nie zajmują. Wymiana pieców – która odbywa się i tak w mocno zwolnionym tempie – dotyczy raczej ludzi przedsiębiorczych. Ludzie pasywni potrzebują motywacji, żeby się na to decydowali. Demotywatorem jest nasza wojewódzka uchwała antysmogowa. Założono, że wymiana pieców w województwie opolskim będzie trwała do 2030 roku. A więc jeszcze siedem lat. Wielu ludzi mówi sobie: „Mam dużo czasu. Jeszcze nie muszę brać na siebie wysiłku związanego z remontem domu”. Bo do tego sprowadza się często ostatecznie wymiana ogrzewania. Tylko że to nie jest dobre myślenie. Teraz pieniądze na ten cel są. Czy będą za siedem lat, nie wiadomo. Chcę więc, by wybrzmiał taki apel: Jeśli masz stary piec, który truje ciebie, dzieci, wnuki i sąsiadów, to wymień go teraz. Nie czekaj do 2030 roku.
Z jakich programów rządowych lub samorządowych pani Iksińska, która w dodatku często ma 80 lat i z trudem się sama porusza, może piec wymienić? Z emerytury pewnie tego nie zrobi.
– Duży program „Czyste Powietrze” powstał jeszcze za poprzedniego rządu i pieniądze na wymianę pieców, i to duże, w tym programie były. Niestety, zadłużenie z tytułu wypłat wynosi 300 mln zł. Organizacje ekologiczne zwróciły się do rządu Donalda Tuska o wyrównanie tej zaległości. Osoby o niskich dochodach mogą liczyć na pełną dotację. Są też programy samorządowe. Władze Opola też przeznaczają pieniądze z budżetu na wymianę pieców. I na dotacje na ten cel.
Pieniądze to nie wszystko. Ta przykładowa 80-letnia osoba nowego pieca sama nie zainstaluje…
– I wcale nie musi. Firma zrobi to za nią. Włącznie z wypełnieniem całej masy dokumentów. Tym nie trzeba się przerażać. Firma sprzedająca nowy piec może też pomóc załatwić dotację. Na przykład z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Ale chcę przy tym podkreślić, że montaż nowego, bardziej ekologicznego źródła ciepła pociąga za sobą obowiązek demontażu starego źródła ogrzewania. Nie bądźmy za sprytni, zostawiając kopciuchy na wypadek na przykład podwyżki cen gazu.
Ale trudno zaprzeczyć, że opłacalność różnych źródeł ciepła zmienia się w Polsce bardzo często. Ludzie nie mają pewności, jaka wymiana opału naprawdę – w dłuższej perspektywie – się im opłaca.
– To rzeczywiście może kogoś zniechęcać. Ale – i to trzeba sobie wciąż na nowo uświadamiać – najważniejsze jest ludzkie zdrowie. W ciągu roku w województwie opolskim ponad tysiąc osób umiera – chciałoby się powiedzieć ponadplanowo – z powodu chorób wiążących się z zanieczyszczeniem powietrza. To jest smutna prawda, która z trudem do nas dociera.
Ktoś mnie niedawno pytał, że skoro wszyscy widzimy, że prawie codziennie z domu pana X bucha czarny dym, który w dodatku cuchnie plastikiem, to dlaczego nie przyjeżdża do niego straż miejska, by go ukarać?
– Jak ktoś widzi taki dym, to jego obowiązkiem obywatelskim jest interweniować w straży miejskiej. I ona w kolejności zgłoszeń powinna przyjechać i pobrać próby z pieca. Chyba, że zgłoszeń jest bardzo dużo, ponad możliwości strażników. Straż jeździ też bez zgłoszeń, sama z siebie na nieplanowane kontrole. Ale z tego, co widzę, jest takich kontroli bardzo mało. I jeszcze jedno. Ważny jest czas, w którym do sprawdzenia pieca dochodzi. Po kilku godzinach od zgłoszenia szkodliwe paliwo jest już nie do wykrycia.
Wyobraźmy sobie, straż przyjeżdża, pobiera próbkę i okazuje się, że ktoś pali plastikiem. Co dzieje się dalej?
– Taki ktoś może dostać mandat. Niemały, bo do pięciu tysięcy złotych. Ale często, zwłaszcza za pierwszym razem, kończy się na ostrzeżeniu. Niemniej, nie wierzę, że notorycznego truciciela, właśnie przy pomocy takich środków administracyjnych jak kary, nie można zmusić najpierw do zmiany postawy. A w końcu do wymiany pieca.
Byłem kiedyś w Niemczech świadkiem, jak pani, która najechała autem na znak drogowy i go wykrzywiła, sama zadzwoniła na policję. Wiedziała, że jak tego nie zrobi, to ktoś z sąsiadów i tak się tym zajmie. U nas telefon do straży miejskiej wciąż jest widziany jako „kapowanie”. Taki spadek po PRL-u. Choć od jego końca upłynęło już więcej niż pokolenie.
– Do straży należy dzwonić. Niezależnie, czy odbiorą natychmiast, czy po dłuższym czasie. Bo to jest jedna z form interwencji w sprawie trucia. Gdyby nam ktoś codziennie do herbaty dolewał po łyżce trucizny, to reagowalibyśmy natychmiast. A jak wdychamy truciznę po trochu, ale każdego dnia, to pozostajemy bierni. I godzimy się na to, żeby nam odbierano zdrowie, skracano życie. Bo „nie wypada” zadzwonić. Przecież to absurd.
Niechby na początek każdy z nas palił możliwie najlepszym opałem.
– W tej kwestii także władze działały demotywująco. Kiedy nagle brakuje węgla, sprowadzamy byle jakie paliwo. Do społeczeństwa idzie przekaz: „Palcie byle czym, byle wam było ciepło. Za wyjątkiem opon”. Przypomnę, to cytat z prezesa partii do niedawna rządzącej. Pan Morawiecki powtarzał to samo, powołując się na nadzwyczajną sytuację w kraju. Szkodę powodują zgody na paliwo bardzo złej jakości, które wcześniej było już zakazane w uchwałach antysmogowych: muły, floty itp.
Ma pani nadzieję, że po zmianie rządu takich szkodliwych zachęt nie będzie?
– Był komunikat nowej pani minister ochrony środowiska i klimatu, że trwają prace nad nowym zarządzeniem, które uporządkuje jakość sprzedawanego w Polsce paliwa.
Co powinno się zmienić pierwsze, byśmy się jako społeczeństwo przestali nawzajem truć?
– Trzeba przestać winić innych. Niedawno jedna ze znaczących w regionie osób przekonywała mnie, że zanieczyszczenie naszego powietrza ma swoje źródło na „czarnym” Śląsku – w Zabrzu, Rybniku itd. To nieprawda. Sami się trujemy. W okolicach 10 stycznia byliśmy w Opolu światowym liderem zanieczyszczeń w miastach. Trzeba wymienić piece na ekologiczne źródła ogrzewania. Po wtóre, trzeba poprawić transport w mieście. Na razie nawet nie wiemy, ile spalin produkują jeżdżące po Opolu samochody. Sensory do takiego pomiaru są od lat tylko obietnicą. Trzecia sprawa to stan zieleni. Każde drzewo jest maszyną do oczyszczania powietrza i produkcji tlenu. Tymczasem tereny zielone łatwo się przeznacza pod gęstą zabudowę. Brakuje korytarzy oczyszczających powietrze. Kopciuchy, brak działań dotyczących poprawy komunikacji samochodowej w mieście, łącznie z lepszą siecią autobusów, lekkomyślne niszczenie zieleni – to jest suma zaniedbań.
Czytaj też: Drzewa przy drogach są potrzebne! Obniżają temperaturę, a to nie jedyna ich rola
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Opolska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.